Na początku lutego funkcjonariusze weszli do jednego z mieszkań w wieżowcu w Wejherowie, ponieważ podejrzewali, że znajdują się tam narkotyki. Na drodze do sprawnego przeprowadzenia akcji stanęły dwa psy - mimo nakazów funkcjonariuszy zwierzęta nie zostały zamknięte w pokoju. W związku z tym policjanci oddali do nich strzały. Jeden pies został zabity natychmiast, drugi zmarł po kilku godzinach, bo dopiero wtedy sprowadzono do niego weterynarza.
Doktor uznał, że zwierzęciu nie można pomóc. W związku z akcją jest wiele wątpliwości, czy użycie broni oraz uśmiercenie zwierząt było rzeczywiście jedynym wyjściem.
- Prokurator zapoznaje się z materiałami. Trwają czynności: trzeba będzie przesłuchać świadków. Tylko tyle na tym etapie postępowania mogę powiedzieć - mówi Barbara Skibicka, prokurator rejonowy w Sopocie.
Przypomnijmy, że podejrzenia funkcjonariuszy okazały się trafne - w mieszkaniu znaleziono narkotyki o wartości 3,5 tys. zł. W związku ze sprawą tymczasowo aresztowano 24-letniego wejherowianina. Jednak jego bliscy mają wiele zastrzeżeń do przeprowadzonej akcji. Niezależnie od rodziny, postępowanie zaczęła wejherowska prokuratura, która oddała materiały Prokuraturze Okręgowej, by nie prowadzić postępowania przeciw policjantom, z którymi na co dzień współpracuje. Śledztwo trafiło do Sopotu.
- To bardzo przykra sprawa, ale tego całego zamieszania można było uniknąć - przyznaje anonimowo jeden ze śledczych. - Skoro policja prowadziła obserwację mieszkania, to powinna się zorientować, że w mieszkaniu są groźne psy. Do akcji można było wziąć weterynarza, który by psy uśpił na moment wejścia policji do mieszkania, i po kłopocie. A teraz, zamiast wielkiego sukcesu, są kłopoty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?