Znosi się karę śmierci. Nikt nie może być skazany na taką karę ani nie może nastąpić jej wykonanie"- głosi ratyfikowany przez Polskę protokół 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Niewielu jednak wie, że nasz kraj pozostawił sobie furtkę. Polska jest jednym z trzech, wraz z Francją i Włochami, państw Unii Europejskiej, które nie ratyfikowały protokołu 13 konwencji. W ten sposób teoretycznie możemy, "w warunkach wojny", przywrócić wykonywanie kary śmierci. Jeszcze dalej poszła Łotwa, która utrzymała karę śmierci za mordy dokonane podczas konfliktu zbrojnego.
Pitawal gdański: Morderca z tarpana w kolorze groszku
Chociaż od 1988 roku nie wykonano na ziemiach polskich ani jednego wyroku śmierci, regularne badania opinii publiczne nie pozostawiają złudzeń. Ponad połowa obywateli, czyli 61 proc. , opowiada się za stosowaniem kary śmierci za najcięższe przestępstwa, a tylko jedna trzecia (34 proc.) uważa stanowczo, że nie powinniśmy tego robić.
Po zamachu w Norwegii o tych 61 proc. potencjalnych wyborców przypomnieli sobie politycy, i to niezależnie od przynależności partyjnej. Jako zwolennik kary śmierci zadeklarował się szef parlamentarnego klubu PO Tomasz Tomczykiewicz. Minister Radosław Sikorski zasugerował na Twitterze, że wieloletnie więzienie dla Breivika to za mało. Karol Karski (PiS) powoływał się na Katechizm Kościoła Katolickiego, rzekomo dopuszczający stosowanie kary śmierci. Wtórował mu kandydat PSL, były olimpijski medalista, Władysław Kozakiewicz. Mniej lub bardziej oficjalnie wypowiadają się na ten temat prawnicy i publicyści. Gorąco się też zrobiło na forach internetowych, gdzie większość dyskutantów nie bawi się w dyplomację. "Wściekłe zwierzęta usypia się", "Powinno się go postawić przed plutonem egzekucyjnym!" - to jedne z łagodniejszych wpisów.
Pomorze: Rocznica zatrzymania seryjnego mordercy Skorpiona
Tym, którzy są za, i tym, którzy są przeciw karze śmierci, warto przypomnieć lata 1945- 1987, kiedy w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej stracono około 174 skazanych. Czym zawinili? Kim byli? Jak ich zabito? Gdzie pochowano? Porozmawialiśmy z ludźmi, którzy znają odpowiedzi na te pytania.
Walka z depresją skazańca
Dr X. kilkanaście lat pracowała jako psycholog w gdańskim więzieniu. Do jej obowiązków należała także opieka psychologiczna nad skazanymi na karę śmierci. Zgadza się na rozmowę, bez ujawniania nazwiska
Z czyjej inicjatywy odbywały się Pani spotkania ze skazanymi na karę śmierci?
Przeważnie inicjatywa była po stronie skazanych. Nikt tego wcześniej specjalnie nie przygotowywał. Zgłaszali taką potrzebę i wtedy dochodziło do rozmowy.
Chcieli porozmawiać o strachu przed śmiercią, wyrzutach sumienia?
Powody były bardziej prozaiczne. Jeden za skazanych skarżył się na przykład na odrzucenie przez rodzinę. Chciał, żeby ktoś z bliskich do niego przyszedł, porozmawiał, wysłuchał. Prosił, bym pomogła mu przekonać żonę, by chociażby przysłała mu paczkę z owocami.
To było ważniejsze od oczekiwania na wyrok?
Dla niego w tamtym momencie - tak. Bywało, że skazany miał zamiar się po prostu wygadać, przekonać mnie o swojej niewinności. Ważna również była dla nich kwestia wychodzenia z celi, szansa na porozmawianie z drugim człowiekiem, poskarżenie się na różnego rodzaju niedogodności...
A Pani nie musiała inicjować spotkań?
Czasem była taka potrzeba. Zdarzyło się na przykład, że do jednego ze skazanych dotarła przedwcześnie informacja o tym, iż wyrok zostanie wykonany, gdyż nie zastosowano wobec niego prawa łaski. Pojawiła się obawa, że może sobie zrobić coś złego, musiał więc interweniować psycholog.
Po co walczyć z depresją skazańca? Przecież i tak miał umrzeć...
Może to zabrzmi okrutnie, ale on miał doczekać wyroku wykonanego na nim, a nie wykonać go sam na sobie. Poza tym osoba chora musiałaby czekać do wyzdrowienia na wykonanie kary.
Przeprowadzała Pani rozmowy z ludźmi, którzy jak na przykład słynny Skorpion, dokonali okrutnych zbrodni. Opowiadali o szczegółach, motywach, chorej wyobraźni?
Oczywiście, że opowiadali. Traktowałam jednak rozmowy z nimi jako pracę, do której zresztą już wcześniej byłam przygotowana. Chociaż muszę przyznać, że nie było to łatwe. Jakiś czas temu odwiedziłam budynki przy ulicy Kurkowej. Weszłam do środka, popatrzyłam na mury i pomyślałam: Jakim cudem tak długo tu wytrzymałam?
Został ślad po tamtych rozmowach ze skazańcami?
To nie jest tak, jak pani myśli. Gdybym emocjonalnie podchodziła do każdego pacjenta...
Nazywa ich Pani pacjentami?
Dla mnie to byli pacjenci. I emocjonalne traktowanie ich nie byłoby profesjonalne. W takim momencie trzeba odłożyć na bok prywatne odczucia i oceny.
Żadnych emocji?
To nie były miłe kontakty i nie mogę ukrywać, że perspektywa spotkania z wielokrotnym zabójcą skazanym na śmierć wywoływała emocje. To wszystko jednak zmieniało się w trakcie spotkania. Miałam wtedy do czynienia z człowiekiem, który ma już to za sobą. Był klientem, z którym musiałam nawiązać kontakt.
Co sądzi Pani o dyskusjach na temat przywrócenia w Polsce kary śmierci?
Dzisiaj, po ponad 20 latach, trudno mi się na ten temat wypowiadać...
Ucieka Pani od odpowiedzi?
Bo mam mieszane uczucia. Myślę na przykład o tych, którzy muszą się teraz opiekować najbardziej niebezpiecznymi skazanymi... Wiem, jakie to trudne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?