Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwyżki polityków. Czy im się należały? PiS uważa, że jest na nie dobry czas. Opozycja jest sceptyczna.

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
Adam Guz
Nie stygną emocje po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę rozporządzenia wprowadzającego podwyżki m.in. dla premiera, członków rządu oraz parlamentarzystów. Nawet dotychczasowy sojusznik PiS wbił rządzącej ekipie szpilę.

To szef "Solidarności" Piotr Duda przypomniał, że w tym samym czasie, kiedy politycy podnoszą swoje wynagrodzenia, równocześnie planują zamrożenie płac w budżetówce, a to zapowiada poważne napięcia społeczne. Jak na to patrzą sami politycy?

Janusz Śniadek poseł Prawa i Sprawiedliwości broni podwyżek i już na początku rozmowy przypomina, że przez wiele lat swojego życia działał w "Solidarności" i zajmował się m.in. kwestią sprawiedliwego podziału pieniędzy.

- Od kilku lat w Polsce mamy do czynienia ze zjawiskiem bezprecedensowego wzrostu wynagrodzeń w różnych grupach zawodowych. Na tle innych środowisk, a także w porównaniu z innymi krajami, polscy parlamentarzyści znajdują się w bardzo niekomfortowej sytuacji - tłumaczy, dodając, że zwykła sprawiedliwość społeczna podpowiada, żeby w pewien proporcjonalny sposób te sprawy korygować.

Na pytanie, czy to jednak dobry czas? - odpowiada, że trudno mu sobie wyobrazić bardziej korzystny.

- Po okresie pandemii, który polska gospodarka przeszła relatywnie dużo lepiej niż w innych krajach, sytuacja budżetowa ma się dobrze. Odnotowujemy znakomity wzrost wszystkich wskaźników, a średnia płaca krajowa w Polsce osiąga rekordowe poziomy. Dlatego to jest ten moment, w którym można myśleć o podwyżkach wynagrodzeń - tłumaczy.

Na stwierdzenie, że nawet Piotr Duda kontestuje te podwyżki dla polityków, mówiąc: albo wszyscy w budżetówce albo nikt, poseł Śniadek odpowiada:

- Jeśli chodzi o sytuacje wynagrodzeń szerszych grup społecznych, to one się znajdą w kontekście zmian regulacji wprowadzanych przez Polski Ład.

Sławomir Neumann poseł Koalicji Obywatelskiej uważa, że te podwyżki to efekt utraty większości w Sejmie przez Jarosława Kaczyńskiego.

- Dlatego musiał kupić swoich posłów podwyżkami. On sobie zdaje sprawę z dużych kosztów społecznych, ale nie miał wyboru. Najlepszym dowodem na to, był powrót posła Kołakowskiego do PiS, który nie chciał być posłem zawodowym, tylko wolał, za znacznie większe pieniądze, posadę doradcy w BGK - mówi poseł Neumann. I dodaje: - Kiedy Jarosław Kaczyński trzy lata temu obniżał parlamentarzystom wynagrodzenia, po tych słynnych premiach dla rządu Beaty Szydło, wtedy jego posłowie klaskali, głosując za obniżeniem. Dzisiaj, żeby ich utrzymać, prezes musiał im obiecać podwyżki. A czy one się utrzymają? Zobaczymy. Być może presja społeczna spowoduje, że prezydent Duda zmieni swoje rozporządzenie. Ta presja wielokrotnie zatrzymywała takie zapędy. Od 14 lat jestem w Sejmie i w tym czasie widziałem kilka podejść do podwyżek, które się nie powiodły. A obniżki albo zamrożenie podwyżek - tak. Może i tym razem się uda?

Poseł Marek Rutka z Nowej Lewicy na pytanie - czy nie czuje dyskomfortu, że politycy przyznali sobie podwyżki, odparł:

- Powiedziałbym, że to politycy Prawa i Sprawiedliwości przyznali podwyżki politykom. To było rozporządzenie prezydenta z kontrasygnatą premiera. Opozycja nie miała w tym przypadku żadnego pola manewru.

Poseł dodaje, że praprzyczyną tych podwyżek jest coraz bardziej napięta sytuacja w coraz mniej Zjednoczonej Prawicy.

- Duża grupa posłów jest niezadowolona z finansowej sytuacji. A kiedy skończyły się zdalnie prowadzone obrady i posłowie muszą osobiście stawiać się w Sejmie, to poziom tego niezadowolenia jeszcze wzrósł. To słychać było w kuluarowych rozmowach. Dlatego prezes obiecał im te podwyżki.

Prof. Michał Wenzel: "Politycy żyją w innym świecie i nie wyczuwają nastrojów społecznych"
Poseł Artur Dziambor przypomina, że Konfederacja, jako jedyna partia w Sejmie, głosowała niedawno przeciwko projektowi nie tylko podwyżek wynagrodzeń dla polityków, ale przede wszystkim przeciwko gigantycznemu wzrostowi subwencji dla
partii politycznych.

- Osobiście krytykowałem ten projekt, ponieważ lobbuję za tym, żeby partie utrzymywały się z datków swoich sympatyków, a nie z milionowych kwot wykładanych z budżetu - tłumaczy. Przyznaje, że np. wiceministrowie, którzy w przeważającej części nie są politykami, powinni zarabiać więcej. Ale ruchy dotyczące podwyżek można byłoby wyjaśnić podczas poważnej debaty, której tym razem nie było.

- Dlatego posłowie Konfederacji wydali jasno brzmiące oświadczenie, że w momencie, kiedy wielu przedsiębiorców zbankrutowało podczas nielegalnych lockdownów, a wielu próbuje się z tego jakoś wygrzebać, decyzja o podwyżkach dla polityków jest skandaliczna. W przypadku Nowego Ładu też na razie widzimy, że mogą stracić prawie wszyscy. A ci, którzy zarabiają mniej niż wynosi średnia krajowa, zyskają co najwyżej 100 złotych miesięcznie, które "pożre" hulająca coraz mocniej inflacja - tłumaczy.

Jego zdaniem, parlamentarzyści mogliby usiąść nad ustawą, która dostosuje zarobki polityków do średniej krajowej, ale pod warunkiem, że wejdzie ona w życie dopiero od następnej kadencji. To rozporządzenie ujawnia, że to premier jest sędzią we własnej sprawie, a my z tą decyzją nie mieliśmy nic wspólnego - puentuje poseł Dziambor.

Oświadczenia majątkowe polityków opublikowane. Kto zarobił najwięcej?

Oświadczenia majątkowe polityków opublikowane. Kto zarobił najwięcej?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki