Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod urokami ekranu. Recenzja filmu „Opadające liście” - kandydata do Oskara w kategorii najlepszy film pełnometrażowy

Henryk Tronowicz
Aki Kaurismäki, reżyser filmu "Opadające liście" to fiński wielbiciel klasyki kina. Kiedyś często bywał w Polsce. Ansę gra  aktorka Alma Pöysti, a  jej towarzysza - Jussi Vatanen
Aki Kaurismäki, reżyser filmu "Opadające liście" to fiński wielbiciel klasyki kina. Kiedyś często bywał w Polsce. Ansę gra aktorka Alma Pöysti, a jej towarzysza - Jussi Vatanen mat. prasowe
Aki Kaurismäki to fiński wielbiciel klasyki kina. Kiedyś często bywał w Polsce. Pamiętam go z krakowskich festiwali krótkiego metrażu. Rzeczowy, pogodny, na konferencjach prasowych to on głównie zadawał pytania. Dwadzieścia lat temu - wraz z Wernerem Herzogiem, tudzież z Jimem Jarmuschem - nakręcił jedną z nowel do przewrotnej składanki pod tytułem „10 minut później: Trąbka”. A niedawno, bohater w jego filmie „Po tamtej stronie” opowiadał, jak został w gdańskim Nowym Porcie pobity przez shinheadów.

Gryząca samotność to motyw "Opadających liści"

Jako reżyser Aki Kaurismäki wymyka się próbom definicji. W kinie zdobył markę specjalisty od czarnej komedii. „Opadające liście” opinię tę potwierdzają. Z tym że autor spogląda na dzisiejszy świat z różnych punktów widzenia. Główna bohaterka dzieła, ilekroć otwiera w domu radio, słyszy komunikaty o koszmarnych okrucieństwach, jakich Rosjanie dopuszczają się w Ukrainie.
A przecież Ansa ma własne problemy. Choćby z powodu konfliktów z pracodawcami. Przeżywa też nie byle jakie zawirowania osobiste. Zagwozdki uczuciowe. Gryzącą samotność.

O krok od miłości

Ansa pracuje w supermarkecie. Metkuje towary i selekcjonuje produkty pod kątem terminowości użycia. Pracę tę traci, gdy strażnik przyłapuje ją na tym, jak wręcza żebrakowi małą torebkę z przeterminowanymi pierożkami. Według regulaminu powinna porcję wyrzucić na śmietnik.
Wieczorem Ansa udaje się z koleżanką do klubu karaoke. Publiczność tam słucha popisów domorosłych solistów. Rozlegają się rytmy rock’n’rolla. Leci Mambo Italiano. Ale też „Serenada” Schuberta. Ansa co rusz dyskretnie zerka w stronę siedzącego przy sąsiednim stoliku przystojnemu mężczyźnie (z profilu to wykapany James Stewart w młodości, gdy z Marleną Dietrich zagrał w westernie „Destry znowu w siodle”).
Nazajutrz Ansa przypadkiem spotyka go na ulicy. Już się znają, choć o sobie nic nie wiedzą. Traf zaś chce, że akurat i on robotę stracił, przydybany, gdy w fabryce krzepił się wódeczką z piersiówki. Teraz rad, że się widzi z Ansą, po wymianie kilku słów zaprasza ją do kina.

Truposze Jarmuscha idealne na randkę

Wybrali się na apokaliptyczną komedię Jarmuscha „Truposze nie umierają” (w kinie Żak gromki wybuch śmiechu!). Po seansie zadowolona Ansa partnerowi wyznaje, że jeszcze nigdy tak się nie ubawiła. I zanim się rozstaną, wypisuje mu na kartce numer komórki, po czym czule go całuje w policzek i biegnie do nadjeżdżającego tramwaju. On, oniemiały z wrażenia sięga gorączkowo po papierosa i w tym momencie wiatr porywa mu kartkę.

Ledwo nawiązali znajomość, stracili kontakt. Po powrocie do domu Ansa po romantycznym wieczorze odetchnąć. Włącza radio. Spodziewa się, że posłucha muzyki. A słyszy, że Rosjanie w Mariupolu zbombardowali monumentalny teatr.

Nazajutrz Ansa skarży się koleżankom, że poznany facet się nie odezwał. Na to słyszy, że wszyscy mężczyźni to świnie. Druga koleżanka koryguje: - Oj, nie! Świnie są inteligentne. Tymczasem poznany przez Ansę jegomość swoje smutki topi bez przerwy w alkoholu.

Przyjaciel pyta go, czemu tak bez opamiętania pije? Ten mu tłumaczy, jakby trawestował argumentację znaną z „Małego księcia”, że pije z powodu depresji. A spytany, dlaczego ma depresję, odpowiada - mam ją, bo piję. Teraz jednak codziennie wieczorkiem chodzi pod kino z nadzieją, że zjawi się tam też Ansa. Lecz nic z tego. Zrezygnowany, wstępuje po drugiej stronie ulicy do baru. W tym momencie Ansa zbliża się do kina. Na tego rodzaju sytuacjach Kaurismäki rozwija intrygę komediodramatu.

Przywołanie Chaplina i Godarda

Któregoś razu Ansa dowiaduje się, że adorowanego przez nią mężczyznę potrącił jakiś pojazd i leży w śpiączce. Pędzi do szpitala. Spytana w rejestracji, kim dla pacjenta jest, mówi, że jest siostrą. A jak bratu na imię? Ansa połyka własny język. Wszelako po dłuższej chwili odpowiada, że nie... pamięta.
Co się wydarzy następnie, tego Czytelnikom nie ujawnię. Zdradzę jedynie, że reżyser - przywołując zresztą Chaplina - sprytnie publiczność rozczula. Lecz jak to? Czyżby szykował nieznośny hollywoodzki happy end? Aki Kaurismäki zręcznie posługuje się narracyjnym skrótem i zabawnymi dialogami. Paradoksom potrafi nadać wymiar smakowitego absurdu.
A wieszając w gablotach kina plakaty z „Pieniądza” Roberta Bressona i z „Szalonego Piotrusia” Godarda, składa hołd mistrzom kina. Mogę zapewnić. Publiczność „Liście” polubiła.

Film jest też na liście kandydatów do Oskara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy. Ansę gra aktorka Alma Pöysti, a jej towarzysza - Jussi Vatanen.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki