Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plebiscyt "Dziennika Bałtyckiego". Marcin Pietrowski i jego dwie różne połowy roku

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Marcin Pietrowski należy do grona wychowanków Lechii Gdańsk i już od dłuższego czasu utrzymuje się w kadrze pierwszego zespołu. Poprzedni sezon w ekstraklasie był jego najlepszym w seniorskiej piłce.

Marcin nie miał łatwego początku. Przez kolejnych trenerów był uznawany za piłkarza uniwersalnego i często był rzucany z pozycji na pozycję. A to zagrał jako środkowy pomocnik, innym razem na skrzydle, a wreszcie na prawej i na lewej obronie. Trudno mówić o sytuacji komfortowej. Pietrowski nie rywalizował na danej pozycji tylko był "zapchaj dziurą".

Największy skok jakościowy zrobił za kadencji trenera Bogusława Kaczmarka. Ustabilizował formę na dobrym poziomie i grał już tylko jako defensywny pomocnik, czyli na pozycji, na której czuje się najlepiej. Do tego miał obok siebie na boisku doświadczonego Łukasza Surmę, przy którym na pewno nabrał doświadczenia. Zaliczył bardzo udany sezon i wielokrotnie należał do czołowych zawodników biało-zielonych. Nie błyszczał w ofensywie, bo strzelił tylko jednego gola, ale nie z tego był rozliczany. A jeśli chodzi o grę w destrukcji to bardzo dobrze wywiązywał się ze swoich boiskowych zadań. Kibice nie poznawali Marcina, bo grał bardzo odpowiedzialnie i dojrzale, jak doświadczony ligowy wyga.

Latem kończyła mu się umowa w Gdańsku i długo nie mógł wynegocjować odpowiedniego kontraktu. Nie wszyscy w zarządzie klubu uwierzyli w odmianę tego piłkarza.

- Marcin na 70 procent odejdzie z Lechii - mówił wtedy Marek Citko, menedżer Pietrowskiego. I jednocześnie dodawał, że ma dla wychowanka biało-zielonych dwie oferty z ekstraklasy, a także po jednej z Turcji, Belgii oraz z drugich klas rozgrywkowych w Anglii i Francji. Na szczęście negocjacje w Gdańsku zakończyły się pomyślnie i Pietrowski podpisał nowy kontrakt z Lechią, który jest ważny do końca czerwca 2016 roku.

Druga połowa roku nie była dla niego już tak udana. Zatracił gdzieś pewność siebie. Na pewno spadła też na Marcina większa odpowiedzialność, bo po odejściu Surmy, to on miał stać się liderem środka pola i przejąć także dodatkowo zadania w ofensywie. Nie do końca poradził sobie z tą odpowiedzialnością. Miał mecze udane, ale też zawodził, aż wreszcie usiadł na ławce rezerwowych. Pod koniec rundy leczył kontuzję i już w ogóle przestał pojawiać się na boisku. To jednak piłkarz, który ma Lechię w sercu, jest ambitny i trener Michał Probierz liczy na niego wiosną. A Marcina na pewno stać na to, aby grać znowu na taki poziomie jak w poprzednim sezonie. Skoro już raz to pokazał to znaczy, że drzemią w nim spore możliwości. W tym półroczu może być zadowolony za to z dorobku bramkowego, bo ma na swoim koncie trzy gole, choć dwa z nich strzelił z rzutów karnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki