MKTG SR - pasek na kartach artykułów

PiS wprowadzi swoich ludzi na kierownicze stanowiska. Jak głęboko sięgną zmiany?

Łukasz Kłos, Jacek Klein
Przemek Świderski
Spółki Skarbu Państwa, urzędy państwowe i rozmaite agendy to łakome kąski dla każdej partii politycznej. Apetyty Prawa i Sprawiedliwości są duże, bo i przerwa w rządzeniu trwała aż osiem lat.

Teraz PiS wraca w pełni sił. W dodatku partia wywalczyła w wyborach pełnię władzy, przez co w podziale zdobytego tortu nie będzie musiała uwzględniać chęci innych ugrupowań. I dziwne byłoby, gdyby nie wzięła wszystkiego, co jest do wzięcia.

- Sprzątaczek wymieniać nie będziemy - zapowiadał jeszcze przed wyborami Jerzy Barzowski, sugerując zarazem, że PiS będzie dążyło do zmian na stanowiskach dyrektorów, kierowników, „może głównych specjalistów”. I choć wypowiedź Barzowskiego padła w kontekście obsady agencji rolnych, to nerwowe wyczekiwanie na powyborcze decyzje personalne zaobserwować można w niemal wszystkich urzędach państwowych.

Kryteria PiS są jasne: na pierwszy ogień mają pójść członkowie kierownictw związani z dotychczasowym establishmentem. Właśnie od członków PO i PSL, ale też ich kandydatów w ostatnich wyborach (parlamentarnych i samorządowych) ma się rozpocząć akcja „czyszczenia” stanowisk.

Nie rzucim ziemi

Pierwsze zmiany już się zaczęły. Na razie w sektorze rolnym. Na wniosek ministra Krzysztofa Jurgiela w piątek fotel prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych stracił Leszek Cichowski. Jak słyszymy, to dopiero początek lawiny. Należy się spodziewać, że w ślad za tą dymisją ruszy akcja przejmowania kontroli nad oddziałami terenowymi. Dyrektorski fotel lada dzień ma stracić też szef gdańskiego oddziału Włodzimierz Olszewski, wywodzący się z Platformy Obywatelskiej. Oprócz Olszewskiego, ze względów politycznych z funkcją najpewniej pożegna się też jego zastępca, Kazimierz Derdowski. Na co dzień bowiem nie tylko nadzoruje prace oddziału, ale jest też członkiem zarządu pomorskiego PSL.

- Musimy działać szybko, bo czasu jest mało. Premier obiecała w exposé, że nowy ustrój rolny będzie gotowy w 100 dni. W dodatku od 1 maja 2016 roku wchodzą przepisy pozwalające cudzoziemcom kupić naszą ziemię. Musimy to zatrzymać. Potrzebujemy więc pełnej kontroli - tłumaczy działacz partii Jarosława Kaczyńskiego.
Na razie nowy minister rolnictwa wstrzymał przetargi ANR na sprzedaż gruntów w całym kraju. Jak donosi PAP, pismo ministra dotarło do oddziałów agencji w czwartek po południu. To zaś oznacza, że od piątku do odwołania nie będzie żadnych licytacji, nawet tych zaplanowanych.

Wszystko wskazuje na to, że polityczne czystki dosięgną również dyrekcji pomorskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Nowa ekipa nie przepuści dyrektorowi Andrzejowi Stynowi bliskich związków z PO i byłym wiceministrem rolnictwa Kazimierzem Plockem. Z punktu widzenia nowej władzy nieakceptowalne może się też okazać zaangażowanie zastępczyni Styna - Stanisławy Bujanowicz. Wiceszefowa ARiMR jest członkiem PSL. Regularnie startowała w kolejnych wyborach z ramienia PSL (także ostatnich - jako kandydatka ludowców na posłankę). Stanowisko w agencji łączy z funkcją członka pomorskiego zarządu PSL. Z tego samego względu zagrożony jest też Eugeniusz Dańczak, dyrektor gdyńskiego oddziału Agencji Rynku Rolnego. Podobnie jak Bujanowicz, Dańczak jest członkiem zarządu pomorskiego PSL. I także startował - bez powodzenia - w październikowych wyborach parlamentarnych (zdobył 543 głosy).

Wraz z wymianą kierownictwa oddziałów terenowych PiS przejmie też kontrolę nad kilkuset miejscami pracy w agencjach. Jak głęboko będzie sięgać „weryfikacja personalna” w agencjach rolnych? Na to pytanie nikt dziś nie potrafi udzielić odpowiedzi.

Po pierwsze - wojewoda

Wraz z objęciem władzy Prawo i Sprawiedliwość przejęło też kontrolę nad administracją państwową. W regionie funkcjonuje kilkadziesiąt różnych instytucji i urzędów zależnych wprost od władzy centralnej - począwszy od urzędów morskich po inspekcję nasiennictwa, czy - od kwietnia bieżącego roku także w Gdańsku - okręgowe urzędy górnicze. Na całym Pomorzu w administracji państwowej zatrudnionych jest kilka tysięcy osób. W samym tylko Urzędzie Wojewódzkim pracuje ich blisko 700. Ale też w kręgach PiS o żadnym szerokim froncie podboju pomorskiej administracji nie mówi się. Przynajmniej na razie.
- Najpierw musi zostać powołany nowy wojewoda. Wtedy będziemy myśleć nad dalszymi personaliami - przyznaje jeden z czołowych działaczy PiS.

Sam szef pomorskich struktur Janusz Śniadek o sprawach kadrowych nie chce mówić, ale w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” tłumaczy, że w ostatnich tygodniach główne wysiłki koncentrowały się na zmianach w ustawie o działach administracji rządowej. Jej nowelizacja była konieczna, by ukonstytuować nowy podział kompetencyjny ministerstw. I dopiero gdy się ostatecznie zakończy meblowanie administracji w stolicy, w ruch mają pójść dyrektorskie fotele na niższych szczeblach.

30 państwowych spółek

Największe konfitury są jednak w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. To tam zarabia się najlepiej. I stamtąd też płynie największy strumień pieniędzy do budżetu. Poza tym, co udowodniła była premier Ewa Kopacz, dochodowe państwowe spółki mogą uratować od politycznego kryzysu. Kiedy w roku wyborczym nad Śląskiem po raz kolejny zawisło widmo upadku kopalń, wnet pojawiła się koncepcja, by konające spółki górnicze wsparły bogate państwowe koncerny energetyczne.
Formalnie decydujący głos o obsadzie kierownictwa i rad nadzorczych spółek państwowych (bądź z państwowym udziałem) ma szef resortu skarbu. Na Pomorzu Ministerstwo Skarbu kieruje 30 spółkami w różnym stanie i o różnym znaczeniu. Łącznie (wraz ze spółkami zależnymi) daje to nawet kilkaset posad, z wynagrodzeniem prezesa lub członka zarządu w wysokości co najmniej 10 tys. zł miesięcznie, a członka rady nadzorczej 1,5 - 2 tys. zł za posiedzenie. Właścicielem kolejnych kilkudziesięciu firm państwowych jest też wojewoda.

Dobrzy fachowcy, ale...

Ale tak naprawdę najbardziej rządzącą partię interesują teraz dwa pomorskie giganty: Energa i Lotos. W pierwszej zarząd zmienił się kilka miesięcy temu. Koncernem kieruje obecnie Andrzej Tersa. Od wielu lat związany z firmą, uważany jest za fachowca. Ma jednak za sobą start w wyborach samorządowych z listy PO, a to jest solą w oku obecnej władzy. W dodatku w pomorskim środowisku PiS z niechęcią przyjęto ostatnią decyzję zarządu o zawarciu umowy na wielomilionowy sponsoring gdańskiego stadionu. Ale zastrzeżeń ze strony polityków PiS jest więcej. Jeszcze przed wyborami poseł Andrzej Jaworski z PiS, członek sejmowej Komisji Skarbu Państwa, zarzucał energetycznemu gigantowi sztuczne pompowanie kadr. Zarząd Energi zbywał te twierdzenia milczeniem.

Najwięcej jednak spekulacji przy każdej zmianie władzy wzbudza stanowisko szefa Grupy Lotos. Od kilkunastu lat niepodzielnie kieruje nią Paweł Olechnowicz. Powołany na stanowisko za rządów SLD, przetrwał dwuletnie rządy PiS, a potem PO. Zaledwie w maju został wybrany na kolejną kadencję. Jego atutem są osiągnięcia, czyli stworzenie z Rafinerii Gdańskiej jednej z największych firm w kraju. Jest dobrze oceniany przez inwestorów na giełdzie za budowę jasnej strategii i jej realizację. Lotos, mimo wielomiliardowych nakładów na inwestycje i kredytów do spłaty, ma stabilną sytuację finansową, pozwalającą na rozpoczęcie kolejnego programu inwestycyjnego.

- To, co uważane jest za atut, czyli wieloletnie kierowanie strategiczną firmą mimo kilku premierów i kilkunastu ministrów skarbu, może być równie dobrze minusem - słychać opinie w pomorskim środowisku biznesowym. - Po prostu nowa władza może stwierdzić, że kilkanaście lat prezesury już wystarczy, nawet mimo osiągnięć, i czas, aby stołek dostał się komuś innemu.
Zmiana w Lotosie na samym początku kolejnej kadencji parlamentu mogłaby zostać źle odebrana przez rynek. Ostatnio nazwisko prezesa Lotosu przewinęło się w głośnej aferze Jana Burego. Były szef sejmowego klubu PSL jest podejrzanym w śledztwie prowadzonym przez CBA i Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach. W czwartek Bury usłyszał sześć zarzutów, dotyczących m.in. przyjmowania wysokich łapówek za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych. W tej sprawie prezes Lotosu jest świadkiem. Paweł Olechnowicz został przesłuchany kilka tygodni temu.

Nie „czy”, ale „kiedy”

Politycy Prawa i Sprawiedliwości nieustannie zapewniają także, że priorytetem dla nich jest gospodarka morska. Zatem można się spodziewać, że przyjrzą się portom w Gdańsku i Gdyni. Pierwszemu od dwóch lat szefuje Dorota Raben. W drugim od roku trwa kolejna kadencja Janusza Jarosiń-skiego. W historii obu portów obsada ich szefów wzbudzała kontrowersje. Za rządów PiS na prezesa gdyńskiego portu został powołany Przemysław Marchlewicz, były sopocki radny PiS. Z kolei na szefa portu gdańskiego za rządów PO powołany został Ryszard Strzyżewicz, wcześniej pełniący funkcję skarbnika Platformy Obywatelskiej w Gdyni. Opozycja grzmiała wówczas o mianowaniach z politycznego klucza.

„Czyszczenie” kierowniczych stanowisk na koncie mają praktycznie wszystkie ugrupowania, gdy były u władzy. Kiedy można się spodziewać kolejnych roszad? Dotychczas rzadko kiedy następowało to w roku wyborczym. Zanim rząd i lokalne struktury brały się za obsadę stanowisk, mijało kilka miesięcy. Niekiedy zmiany dokonywane były dopiero po zakończeniu kadencji członków zarządu czy rad nadzorczych. Dotychczas chyba najszybciej ze stanowiskiem pożegnała się Barbara Klimiuk, w grudniu 2007 roku odwołana ze stanowiska prezesa Energi, dwa miesiące po wygranych przez Platformę wyborach. Kto z kierownictwa największych firm może liczyć na zachowanie stanowisk, nowa władza nie zdradza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki