Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Zeszutek, kapitan reprezentacji Polski w rugby: Nigdy nie myślałem, że będę grał w rugby

Robert Małolepszy
Adam Guz
Na pierwszym miejscu była edukacja. Jestem już magistrem inżynierem, więc poświęciłem się rugby - mówi kapitan kadry Piotr Zeszutek, na co dzień występujący w Ogniwie Sopot.

Niedawno został Pan kapitanem reprezentacji. Jak do tego doszło?
Rozmawialiśmy o tym z trenerem Blikkiesem Groenewaldem kilka razy. Przed marcowym meczem z Mołdawią ze składu wypadł Kamil Bobryk, czyli nasz ówczesny kapitan. Na początku zgrupowania trener powiedział mi, że widzi we mnie cechy i umiejętności potrzebne do tego, by taką funkcję pełnić. Chetnie się zgodziłem, bo to dla mnie ogromne wyróżnienie i dodatkowa motywacja. A swoją drogą, lubię być na czele drużyny.

Obecnie gra Pan w Ogniwie Sopot, ale sezon spędził we Francji, w drużynie z Saint-Etienne.
Tak, wprawdzie byłem tam tylko jeden sezon, ale dał mi on bardzo dużo. Akurat drużyna grała na trzecim poziomie rozgrywek. Została zdegradowana z pierwszego przez problemy finansowe. Mimo to w klubie pozostał praktycznie cały sztab szkoleniowy. Dzięki temu trenowaliśmy, jakbyśmy byli dwie klasy rozgrywkowe wyżej. No i przede wszystkim we Francji gra się co tydzień, więc dzięki temu dużo się nauczyłem.

Dlaczego Pan wrócił?
Miałem w Polsce niedokończone sprawy. (śmiech) Wziąłem ślub i ukończyłem studia, jestem już magistrem inżynierem. Nie wykluczam, że za granicę jeszcze wyjadę. Warto, to jest inny świat rugby. Jednak na razie, choć nie dostałem o wiele lepszej oferty z Polski, to chcę być w naszym kraju.

I tutaj Pana forma rośnie z meczu na mecz.
Przyznam, że nigdy nie myślałem, że będę rugbistą. Na pierwszym miejscu zawsze stawiałem edukację. Kompletnie poświęciłem się rugby. Jestem nie tylko zawodnikiem, ale też trenerem młodzieży w Ogniwie Sopot. Działam dla Pomorskiego Związku Rugby. A jeszcze planuję poszerzenie swojej działalności. Trenuję więcej niż wcześniej. Także indywidualnie.

To dzięki trenerowi Groenewaldowi i jego współpracownikowi z RPA Ignatiusowi Loubserowi, którzy przygotowali dla was specjalny plan przygotowań?
Tak, wszystko mamy podane jak na tacy. To niby zwykłe ćwiczenia biegowe i siłowe. Robi je większość sportowców. Ale mamy wszystko rozpisane co do kilograma, liczby serii, odstępów między nimi. Dobrze wykonywana praca przynosi efekty.

Efekty widać też w formacji młyna, przy której pomaga inny trener z RPA Christian Buitenbach. To także jeden z najlepszych szkoleniowców na świecie.
Podobnie jak trener Blikkies, pokazuje nam szczegóły, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. Przed Holandią nie było z nami trenera Chrisa i nasz młyn nie stał tak, jak powinien. Musimy to poprawić przed meczem ze Szwajcarią. W każdym razie każdy z nich to fachowiec i musimy korzystać z ich porad jak z encyklopedii.

Jakim trenerem jest Blikkies?
To profesjonalista w każdym aspekcie swojego życia. W jego pojęciu profesjonalistą nie jest ten, który dostaje nie wiadomo ile pieniędzy, a w odpowiedni sposób podchodzi do obowiązków. Nam wpaja to samo. W samej grze zwraca uwagę naprawdę na wszystko, nawet na ułożenie palców na piłce.

W sobotę Polska zakończy zmagania w Rugby Europe Trophy. Na stadionie Polonii Warszawa zagracie ze Szwajcarią.
W jej składzie są silni i wybiegani zawodnicy. Na pewno musimy spodziewać się mocnego młyna, ale w naszej drużynie jest potencjał. Jeśli będziemy wygrywać swoje piłki i grać ofensywnie, to będzie dobrze. Zrobimy wszystko, żeby wygrać, ale już bez takiego horroru jak przeciwko Holandii.

Piotr Zeszutek: Z poleceń trenerów powinniśmy korzystać jak z encyklopedii

Agencja Informacyjna Polska Press/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki