Piotr Landowski: Podczas służby jadł kolacje przy świecy

Jak długo jest już Pan strażakiem?Od kwietnia 2006 roku.

Dlaczego zdecydował się Pan wstąpić do PSP?Prawda jest taka, że próbowałem dostać się do wojska. Tam się niestety nie poszczęściło. A że zależało mi na służbie mundurowej, postanowiłem spróbować swoich sił w straży.

Jaka była pierwsza akcja, w której wziął Pan udział?Było to gaszenie traw i krzewów. Był kwiecień więc było to standardowe wezwanie. Nie zostałem więc od razu rzucony na głęboką wodę.

A kiedy to się stało?Miesiąc później. Pamiętam ten dzień dokładnie. Zjedliśmy obiad, ale nie zdążyliśmy wypić poobiedniej kawy, bo zostaliśmy wezwani do akcji. Palił się kościół św. Katarzyny. Pamiętam ten widok, kiedy wjechaliśmy w ulicę Rajską. Wcześniej coś takiego widziałem tylko w amerykańskich filmach. Później okazało się, że była to akcja, która trwała prawie dobę.

Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Panu w pracy?Na zmianie mieliśmy kolegę o nazwisku Świeczkowski. Nazywaliśmy więc go Świeca. Wróciliśmy z akcji. A jest tak, że zawsze po akcji dowódca zmiany pisze z niej meldunek. My w tym czasie poszliśmy sobie usiąść do kolacji. Zamknęliśmy drzwi od kuchni, a kiedy dowódca zmiany napisał meldunek, zaczął nasz szukać po jednostce. Kiedy obszedł już wszystko, wszedł do kuchni. I mówi: "A co wy tu robicie?". A my wszyscy na głos: "Kolację przy świecy".

Jak spędza Pan czas po pracy?Mam dziesięciomiesięczną córeczkę więc mam się kim opiekować. Staram się więc jak najwięcej czasu spędzać z rodziną.

Dlaczego warto na Pana głosować?Ciężko się zachwalać. Czytelnicy niech sami zdecydują, na którego z strażaków oddadzą swój głos. Za każdy oddany na mnie serdecznie dziękuję.

Zagłosuj na st. sekc. Piotra Landowskiego! Wyślij na nr 72355 SMS o treści: zaw.13 (2,46 zł z VAT)