To było już trzecie w tym sezonie spotkanie tych zespołów. Po raz trzeci górą były sopocianki, ale tym razem musiały się nieźle postarać.
- Za nami trzy naprawdę wymagające sety. W trzecim zrobiło się bardzo gorąco, bo straciłyśmy dużą przewagę. Gdybyśmy przegrały tę partię, to mecz zupełnie inaczej mógłby się ułożyć - mówi Maret Balkestein, przyjmująca PGE Atomu.
Sopocianki zadziwiły fanów szczególnie w drugim i trzecim secie. W pierwszym z nich prowadziły 11:9, aby po kilku minutach przegrywać 11:18. Z kolei w następnym wygrywały już 19:12, aby dać się przełamać na 23:24!
- Jesteśmy bardzo rozczarowani tym wynikiem - komentował na gorąco Jacek Grabowski, prezes i trener Impelu Wrocław. - Wiele wskazywało na to, że mogliśmy tutaj prowadzić po pierwszym secie. Grając, tak jak graliśmy w drugim, prowadzilibyśmy 2:0. Trzeci set też przegrany w dramatycznych okolicznościach, gdzie byliśmy już na straconej pozycji. Odrobiliśmy 6-punktową stratę. Stworzyliśmy to swoją postawą. I jeszcze ostatnia piłka, która nie wiadomo, jak się zakończyła.
Ta ostatnia piłka to była jedna z wielu sytuacji, w których potrzebny był wideoarbitraż. Katarzyna Skowrońska-Dolata zaatakowała bowiem w okolice narożnika boiska. Sędziowie dopiero po powtórkach ocenili, że minimalnie chybiła. To była jedna z kluczowych akcji meczu.
- Każdy set jest kluczowy. Gdybyśmy wygrały końcówkę pierwszego, to poszłybyśmy za ciosem. Przykra sprawa, ale cóż, takie jest życie. Jesteśmy tylko ludźmi - przyznała smutna Agata Sawicka, libero Impelu.
A czwarta partia była koncertem wicemistrzyń Polski, które nie zostawiły przyjezdnym żadnych złudzeń. Pozwoliły im na zdobycie raptem 11 punktów.
- To nie były złe zawody w naszym wykonaniu. W czwartym secie adrenalina opadła. Tutaj nie byliśmy w stanie się pozbierać - dodaje Grabowski.
- Trzeba przyznać, że byliśmy bliscy przegrania trzeciej partii - tłumaczył Lorenzo Micelli, trener PGE Atomu trefla. - To była niebezpieczna sytuacja. Impel złapał nas w samej końcówce. Za ten finisz mogę tylko dziewczynom podziękować. Naszym błędem było to, że przy stanie 19:12 wrocławianki się przestawiły, a my zbyt szybko chcieliśmy tę partię skończyć. Wtedy wkradła się nerwowość i problem z odpowiednią oceną lotu piłki. Na szczęście teraz mówimy o zwycięstwie w meczu. W tym sezonie Impel zagrał przeciwko nam najlepsze spotkanie.
Na kolejną dawkę emocji z udziałem klubów z Sopotu i Wrocławia trzeba będzie długo poczekać. Rewanż w stolicy Dolnego Śląska zaplanowany został bowiem aż na 11 kwietnia (poniedziałek) o godz. 20.30. Impel do tego czasu nie będzie miał żadnego spotkania o stawkę. Atomówki zagrają za to w Final Four Pucharu Polski (2-3 kwietnia w Kaliszu).
- Mamy czas. Nasza drużyna jest w lepszej dyspozycji, jeśli dużo trenuje. To nie jest więc dla nas problem - mówi Maja Tokarska, sopocka środkowa.
- Atom ma sporą przewagę psychologiczną - ocenia Milena Rosner, była siatkarka m.in. Gwardii i PGE Atomu, która oglądała mecz w Ergo Arenie. - Impel, poza ostatnim setem, pokazał całkiem ciekawą grę. Nie ma co się nastawiać, że w rewanżu będzie łatwo.
Follow https://twitter.com/baltyckisportDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?