Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Papke: Na mistrzostwach czekamy na medal

Rafał Rusiecki
Z Pawłem Papke, byłym reprezentantem Polski w siatkówce, posłem na Sejm, rozmawia Rafał Rusiecki

Ciężko idzie naszym siatkarzom w tej edycji Ligi Światowej. Co jest Pana zdaniem bolączką zespołu Andrei Anastasiego?

- To wynika z takiej niestabilności i słabej zagrywki. Chłopaki nie serwują dobrze. No może oprócz meczów z Argentyną, ale przecież patrzymy na reprezentację przez pryzmat przegranych spotkań z Brazylią i Francją. Do tego dochodzą jeszcze problemy z blokiem. Na szczęście, wygląda to coraz lepiej. Chłopcy dłużej dochodzą do dyspozycji, zgrania, po wojażach klubowych. Mam nadzieję, że szansa na Final Six Ligi Światowej nie została jeszcze zaprzepaszczona.

Tylko że siatkarze nie chcą nic teraz deklarować. Po meczu w Ergo Arenie uciekali od odpowiedzi na pytania o następne mecze z USA i Bułgarią.

- Teraz mamy cztery bardzo ważne mecze z rywalami, którzy też walczą o awans do turnieju finałowego. Jeden mecz, tak jak my to mówimy, na remis, czyli na tie-break, powoduje to, że są poza pierwszą dwójką. Troszeczkę zdejmują z siebie presję. Ale my jesteśmy po to, aby im przypominać. Uważamy przecież, chyba słusznie, że są jedną z najlepszych drużyn na świecie i powinni grać w tego typu turniejach, jaki będzie w argentyńskim Mar del Plata.

Nie sposób uciec od porównań. W ubiegłym roku było zwycięstwo w Lidze Światowej, a później przeżyliśmy klapę na igrzyskach w Londynie. Teraz kiepsko wiedzie się reprezentacji w Lidze Światowej...

- To były trochę inne warunki. Chłopacy mieli w ubiegłym roku tylko trzy tygodnie przerwy i nie można było zbudować tej tak zwanej drugiej formy. W tym roku do mistrzostw Europy po Lidze Światowej będzie aż 70 dni. To zupełnie inna bajka. Ja bym wolał, żeby weszli do Final Six i znaleźli się na podium, a potem spokojnie odpoczęli i przygotowali się do mistrzostw Europy. Dla nas, jako Polskiego Związku Piłki Siatkowej, i kibiców, ważniejsze są mistrzostwa, które odbędą się po części w Polsce. Wynik osiągnięty przez siatkarzy we wrześniu jest po prostu ważniejszy i mam nadzieję, że cała drużyna zdaje sobie z tego sprawę. Oczekujemy medalu. To jest z naszej strony jasna deklaracja.

Czyli zdecydowanie stawia Pan przecinek między formą w Lidze Światową a naszymi oczekiwaniami dotyczącymi mistrzostw Europy?

- Jest duża przerwa. Poza tym Ligę Światową mamy co roku. Czas na ewentualną rehabilitację nadarzy się więc już niebawem. Natomiast mistrzostwa Europy w Polsce nie powtórzą się przez kilka kolejnych lat. Tak naprawdę przyświeca nam jeszcze dalszy cel, czyli mistrzostwa świata w 2014 roku, które odbędą się za 14 miesięcy. Do każdego turnieju trzeba podchodzić z nastawieniem na zwycięstwo, ale nie zawsze wszystko udaje się wygrać. To wszyscy rozumieją. Nie zawsze forma sportowa i psychika wytrzymują te obciążenia.

Fazę grupową mistrzostw Europy Polacy rozpoczną w Ergo Arenie. Siatkarze sami przyznają, że dobrze się w Trójmieście czują. Czy to oznacza, że siatkarska stolica została przeniesiona z Katowic nad Bałtyk?

- Tak, to już się odbyło. W piątek zobaczymy pewnie, jak Spodek będzie się pięknie bawił [o godz. 20.15 rozpocznie się kolejny mecz Ligi Światowej Polska - USA - przyp. aut.]. Ja oczywiście życzę chłopakom zwycięstwa ze Stanami Zjednoczonymi. Znam większość zawodników bardzo dobrze, także od strony prywatnej, i wiem, że hala w Gdańsku bardzo im leży. Są szczęśliwi, że mistrzostwa Europy będą rozgrywane właśnie tutaj. Podczas tych wrześniowych zawodów mamy teoretycznie słabszą grupę, ale są tam też Francuzi, którzy niedawno nas dwukrotnie pokonali. Chcemy uniknąć w ćwierćfinale Rosjan, więc tę grupę trzeba będzie wygrać. Reprezentacja jest w Trójmieście zadowolona z bazy hotelowej, z hali, z kibiców. Wszystko jest więc tylko i wyłącznie w ich rękach i głowach.

Długo grał Pan w niedalekim przecież Olsztynie, a pochodzi przecież ze Starogardu Gdańskiego. Pana serce też mocniej bije dla Pomorza?

- Jestem Kociewiakiem z urodzenia. To jest więc moje województwo. Z wielkim sentymentem tutaj wracam. W 2011 roku oglądałem na żywo finały Ligi Światowej w Ergo Arenie. Zawsze będzie mi miło wspominać młodzieńcze lata. Był nawet epizod, że o mały włos, w wieku 14 lat, wylądowałbym w Stoczniowcu Gdańsk. Z historii wynika, że na szczęście poniosło mnie do warszawskiego MDK. Dzielił mnie wówczas mały krok, aby podjąć naukę w gdańskim liceum i grać w II lidze w Stoczniowcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki