Multikulti nad Wisłą

Wyobrażam sobie, jak musi cierpieć minister Błaszczak, któremu multikulti jawi się jako czyste zło. W dodatku przybysze z dalekich krain mogą roznosić groźne bakterie, przed czym ostrzegał niedawno pewien polityk. Żeby Światowe Dni Młodzieży przebiegły w świątecznej atmosferze MSZ wydało w nakładzie ćwierci miliona egzemplarzy broszurkę „Ambasador polskości”. To rodzaj instruktażu, jak się mają zachować Polacy wobec zagranicznych gości.

Minister Waszczykowski radzi, by pielgrzymom „mówić o wspaniałej historii naszego kraju”. Gdy dochodzi do konkretów, okazuje się, że np. Lechowi Wałęsie poświęcono jedno zdanie: „Stał na czele Solidarności”. O tym, że jako jedyny Polak otrzymał pokojowego Nobla, ani słowa. (Na marginesie: Wałęsa, odmawiając uczestnictwa w spotkaniu z papieżem „z powodu wyjazdu do Bydgoszczy”, z pewnością przesadził.) W broszurce wymienia się rozmaite muzea, które warto w Polsce zwiedzać (np. żup solnych), ale w ich liczbie nie ma Europejskiego Centrum Solidarności. Rekompensują to informacje o święcie żołnierzy wyklętych, a i o tym, że Polacy lubią zbierać i jeść grzyby.

Po przylocie do Krakowa papież wsiadł do skromnego volkswagena, a ministrowie do wypasionych limuzyn. Pojechali na Wawel. - Potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od głodu i wojny - przekonywał Franciszek.

- Tak właśnie rząd postępuje! - zapewniała pod oknem przy Franciszkańskiej 3 otoczona gęsto przez ochroniarzy premier Szydło.Na Wawelu papież powiedział, że można narzekać albo śpiewać Magnificat w podziękowaniu za dobro, które zdarzyło się w naszym życiu. Śpiewam Magnificat wdzięczna za to, co stało się w Polsce w 1989 roku. „Ale nam się przydarzyło”! - że zacytuję Jana Pawła II. Nie zepsuje mi tego żaden polityk.