Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brexit: Tysiące Polaków zapłaci rachunek za wybór Brytyjczyków

Łukasz Kłos
W czwartek Brytyjczycy zdecydują, czy Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Co Brexit oznacza dla Polaków mieszkających na Wyspach?

Co zrobię, jak dojdzie do Brexitu? Wracam do kraju! - zapowiada Łukasz Opoń, gdańszczanin, od ośmiu lat na Wyspach.

- Zostajemy, póki się da. Jesteśmy silni, damy radę! - odpowiada z uśmiechem Olivia Maj z Lęborka, od czterech lat żyjąca w stolicy Wielkiej Brytanii.

Dziś poddani królowej Elżbiety II odpowiedzą na pytanie, czy chcą, by ich kraj pozostawał w Unii Europejskiej. Zwycięstwo opcji „out” rodzi pytania dla rzeszy cudzoziemców, w tym Polaków, którzy przyjechali tu w poszukiwaniu lepszego życia.

Kiedy przed miesiącem brytyjski rząd był wypytywany w Izbie Lordów o skutki ewentualnego Brexitu, jeden z ministrów - lord Richard Keen - stwierdził, że z zasady stracą moc wszelkie zobowiązania złożone w ramach UE. Zjednoczone Królestwo nie będzie już musiało zapewnić obywatelom innych krajów Wspólnoty, w tym Polski, prawa do pobytu i pracy. Tysiące Polaków i Polek na brytyjskiej emigracji wróci do punktu „zero”. Na nowo będą się musieli wystarać o wszelkie niezbędne pozwolenia. Tyle że już na zasadach „ogólnych”, które dziś obowiązują przybyszów z Afryki czy Azji. Wypowiedź lorda Keena spotkała się z falą krytyki eurosceptyków, którzy twierdzili, że tylko głupiec - przy okazji wystąpienia z Unii - wyrzuciłby z Wysp wszystkich imigrantów za drzwi.

- Tak naprawdę nikt tu nie potrafi powiedzieć, co stałoby się, gdyby Wyspy rzeczywiście wystąpiły z Unii - mówi Katarzyna Kazimierska, od kilku lat w Wielkiej Brytanii, najpierw w Londynie, teraz w Leeds.

Teoretycznie problem konsekwencji ewentualnego Brexitu nie dotyczy tych Polaków, którzy mieszkają na Wyspach dłużej niż pięć lat - automatycznie uzyskali oni status stałego rezydenta. Mają prawo pracować, u kogo chcą, i przebywać w Królestwie tak długo, jak im się podoba. Ten przywilej brytyjski parlament skasował w listopadzie ubiegłego roku, na fali przykręcania śruby w polityce imigracyjnej (wtedy też ograniczono dostęp do zasiłków dla cudzoziemców). Wszystkich migrantów z pewnością dotknie jednak spodziewane ucięcie wszelkich zasiłków, w tym jednego z najistotniejszych, tzw. child benefit (odpowiednik naszego programu 500+). Relatywnie rozbudowane wsparcie socjalne w Wielkiej Brytanii pozwalało nawet ludziom z niskimi dochodami żyć na przyzwoitym poziomie. Jednak dziś nawet specjalistom trudno jest wyliczyć choćby te najważniejsze konsekwencje opuszczenia Wspólnoty.

- Ewentualne wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE postawi nas w zupełnie nowej, niepowtarzalnej sytuacji - mówi mec. Joanna Buszkiewicz, radca prawny z gdyńskiej Kancelarii Arkana, specjalizująca się w prawie unijnym. - Tak naprawdę nie mamy jeszcze pełnego obrazu konsekwencji, jakie może on przynieść dla polskich obywateli, ale też, co istotne, dla firm działających na Wyspach. Pamiętajmy bowiem, że to nie jest tylko kwestia obywatelstwa, prawa pobytu i pracy dla polskich migrantów, ale wszystkich przepisów harmonizacyjnych, przyjętych w związku z członkostwem Wielkiej Brytanii w UE.

Mec. Buszkiewicz przyznaje, że sami prawnicy są zaskoczeni dynamicznym rozwojem wypadków na Wyspach. Dotąd starania ekspertów koncentrowały się na obsłudze Polaków i polskich firm w jednym, w miarę spójnym systemie prawnym Unii Europejskiej. Jeśli dojdzie do wystąpienia kraju z UE, prawnicy będą się musieli skupić na ochronie interesów swoich klientów w „porozwodowych” realiach.

- Kilkoro moich znajomych liczy się z tym, że będzie musiało wrócić do Polski. I ja z żoną rozważam powrót do Gdańska - przyznaje z kolei Łukasz Opoń. - Ale nie ma w nas żalu. Sporo tu osiągnęliśmy, mamy z czym wracać. A Brexit będzie świetnym impulsem do powrotu do ojczyzny. Znam wielu Polaków, którzy tak naprawdę marzą o powrocie do Polski, ale brakuje im takiego jednego, wyraźnego impulsu.

Co ciekawe, Brexit może wymusi powrót do ojczyzny nie tylko na imigrantach przebywających na Wyspach, ale też... na licznych Brytyjczykach rezydujących w krajach południowej Europy. Stracą oni bowiem status „obywateli UE”, a co za tym idzie - np. prawo do bezpłatnej opieki medycznej w kraju pobytu. Według wyliczeń brytyjskiego urzędu statystycznego, za granicą w krajach europejskich mieszka prawie 1,3 mln poddanych królowej Elżbiety II.

Nawet jeśli wynik dzisiejszego referendum będzie na „tak” dla Zjednoczonego Królestwa w Unii, to już same kampanie brexitowe przyniosły trudne do odwrócenia skutki. W arcypoprawnym politycznie kraju pękło właśnie tabu - rzesza Brytyjczyków głośno zaczęła wyrażać swoje niezadowolenie związane z funkcjonowaniem w Unii Europejskiej. Jeszcze trudniej będzie zasypać rowy, jakie wykopali eurosceptyczni liderzy polityczni, dzieląc mieszkańców Wysp na godnych i niegodnych korzystania z dobrodziejstw kraju. W kraju, w którym liczbę imigrantów z państw UE szacuje się na 2,6 mln osób, a łączną imigrację - na 5 mln osób, gdzie bezrobocie jest na jednym z najniższych poziomów w Europie (ok. 5,4 proc.), gwałtowny odpływ cudzoziemców w związku z Brexitem stawia pod znakiem zapytania dalszy rozwój gospodarczy Wielkiej Brytanii. Cena niezależności może się okazać wyższa niż obciążenia wynikające z obecności w Unii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki