Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Duda: Pan wybaczy, ale ja miałem tych spraw wiele...

Redakcja
Andrzej Duda
Andrzej Duda
Z Andrzejem Dudą, ówczesnym podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta, rozmawia Łukasz Kłos

Czy pamięta Pan sprawę Adama S.?
Nie, nie przypominam sobie tej sprawy. Pan wybaczy, ale ja miałem tych spraw wiele... Jedyna sprawa, jaką pamiętam w szczegółach, to była sprawa linczu we Włodowie [zostali ułaskawieni sprawcy samosądu na recydywiście, który zagrażał bezpieczeństwu mieszkańców wsi, wcześniej bezskutecznie wzywali policję na pomoc - przyp. red.] i jeszcze... sprawa znana z filmu "Dług". Omawiałem je z panem prezydentem. A tego nazwiska, które pan wymienił, nie pamiętam. Jedyny raz, kiedy miałem specjalne polecenie przeanalizowania jakiejś sprawy, to była sprawa Włodowa.

Ale potwierdza Pan, że był odpowiedzialny za procedurę ułaskawieniową w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Od pewnego czasu tak. Najpierw zajmował się tym Robert Draba. Prowadził wszystkie sprawy prawne, obywatelskie i ułaskawieniowe. Później, po odejściu Roberta Draby [czyli po 9 lipca 2008 - przyp. red.] sprawy te przejął minister Piotr Kownacki. I później z kolei, od pana ministra Kownackiego ja to przejąłem. Wydaje mi się, że to była jesień 2008 roku... ale dokładnie tego nie pamiętam.

Czyli w czerwcu 2009 to Pan z pewnością był odpowiedzialny za procedurę ułaskawieniową. Dlatego zwrócę się do Pana z pytaniem - czy w tym czasie prezydent mógł nie mieć świadomości, że podpisuje akt ułaskawienia osoby, która jest wspólnikiem jego zięcia?
Wie pan... w zupełności mógł. Pan prezydent poza incydentalnymi przypadkami, takimi jak Włodowo, kiedy prosił o rozszerzoną analizę prawną... Poza tymi przypadkami, to otrzymywał gotową opinię tego, kto akurat te tematy prowadził. Trzeba rozumieć rozmiar zagadnienia. Przypadki, które przedstawiano panu prezydentowi, to były takie pakiety, gdzie nazwiska osób szły w dziesiątki. Nie było takiej technicznej możliwości, żeby przekazać panu prezydentowi wszystkie akta tych spraw i całą dokumentację. Nie byłby fizycznie w stanie tego przeanalizować. Przedstawiano mu pewną analizę.

A jeśli chodzi o sprawy realizowane w trybie nadzwyczajnym?
Takich spraw mieliśmy cały szereg...
Dokładnie - osiemnaście wszczętych postępowań za całej prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Kto decydował o tym, żeby wszcząć procedurę w trybie nadzwyczajnym?
Często to była moja sugestia wynikająca z uwarunkowań sprawy, na przykład, jak termin upływał, a trzeba było sprawę załatwić... Czy jak była specjalna prośba kogoś... Przypominam sobie sprawę nauczyciela, który przewiózł przez granicę jakiś koral chyba...

Ale sprawy Adama S. Pan nie pamięta?
Nie, nie pamiętam. Przez moje ręce przechodziły dziesiątki tych spraw, jeśli nie setki. Otrzymywałem od dyrektora Biura Ułaskawień akta już przygotowane, robiłem ich analizę, widziałem, że jeśli sprawa jest wątpliwa, to robiłem wtedy pogłębioną analizę, żeby móc przedstawić sprawę panu prezydentowi. Proszę wybaczyć, ale jak pan podaje jakieś pojedyncze nazwisko, to ja nie pomnę tej sprawy kompletnie... Dwukrotnie przedstawiałem panu prezydentowi dokładne analizy spraw ułaskawieniowych - to było Włodowo i sprawa znana z filmu "Dług". Innych spraw sobie nie przypominam.

Czy w jakiejś sprawie mecenas Marcin Dubieniecki wskazywał na zasadność zastosowania prawa łaski?
Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Ja pana Marcina Dubienieckiego poznałem po śmierci pana prezydenta. Razem z Martą Kaczyńską zjawił się w Warszawie. Wtedy go poznałem.
Czy może Pan wskazać jakąś osobę, która mogłaby przybliżyć tło całej sytuacji... Kto jeszcze może coś wiedzieć na temat ułaskawienia Adama S.?

Nie mam pojęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki