Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panie Donku, pan się nie boi

Dariusz Szreter
W 1991 r. Donald Tusk zapowiadał, przynajmniej prywatnie, że Kongres Liberalno-Demokratyczny, jako jedyna partia postsolidarnościowa, przystąpi do wyborów z programem antyklerykalnym. Przypomniała mi się tamta rozmowa, najpierw w 2005 r., kiedy jeden z tabloidów ujawnił zdjęcia z jego ślubu kościelnego, potem, dwa lata później, kiedy na inaugurację swojego premierowania powiózł autokarem Radę Ministrów na mszę do kościoła.

Nie siedzę w niczyjej głowie ani sumieniu, ale mam wrażenie, że ta ewolucja odzwierciedla przekonanie, że bez gestów w stronę Kościoła katolickiego nie można realnie myśleć o sprawowaniu władzy w Polsce. Kiedy więc czytam skierowany do premiera apel środowisk lewicowych w obronie świeckości państwa, mam mieszane uczucia. Przecież symptomy braku rozdziału państwa i Kościoła czy też szczególnego traktowania tego ostatniego, m.in. takie jak kontrowersyjna działalność komisji majątkowej, konkordat, krzyże w instytucjach publicznych, katecheza w szkole przy braku kontroli świeckiej nad katechetami, "wartości chrześcijańskie" w ustawie medialnej - to wszystko trwało w najlepsze także pod rządami SLD i Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie sztuka zachęcać do śmiałości rządzących, kiedy samemu jest się w opozycji, i szuka choćby kilku dodatkowych procent poparcia.

Z drugiej strony w ostatnich tygodniach w Polsce miały miejsce dwa istotne zdarzenia, które powinny dać politykom do myślenia. Pierwsze to porażka Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, mimo wyraźnego poparcia kościelnej hierarchii. Drugie, to incydent spod Pałacu Prezydenckiego z ubiegłego wtorku, kiedy grupa samozwańczych obrońców krzyża przepędziła księży wysłanych tam przez biskupa warszawskiego. Oznacza to, że wpływ hierarchów na polityczne postawy, zarówno umiarkowanego, jak i skrajnego elektoratu nie jest tak duży, jak zdają się sądzić politycy. Wydaje się, że to właśnie oni są tymi, którzy najmocniej czują się zobligowani do wypełniania faktycznych i domniemanych oczekiwań biskupów i najbardziej przejęci tym, co może na ich temat być powiedziane z ambony.

W II Rzeczypospolitej kwestie wyznaniowe odgrywały nieporównanie większą rolę niż obecnie, ale obóz rządzący nie wahał się "stawiać" hierarchom, kiedy sądził, że wymaga tego interes państwa. Tak było m.in. z konfliktem wokół pochówku Piłsudskiego na Wawelu, co zakończyło się wymuszonymi przez Sejm na arcybiskupie krakowskim przeprosinami pod adresem prezydenta Mościckiego. Kto dziś odważyłby się pomyśleć o czymś podobnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki