Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Open'er 2013: Nick Cave i Arctic Monkeys [PODSUMOWANIE DRUGIEGO DNIA]

Tomasz Rozwadowski
Open'er 2013 - Nick Cave
Open'er 2013 - Nick Cave Tomasz Bołt
Drugi dzień Heineken Open'er Festiwal będzie dniem pamiętnym. W czwartek na gdyńskim festiwalu było wyjątkowo dużo doskonałych koncertów, a kończący wieczór występ Nicka Cave'a z zespołem The Bad Seeds spokojnie można zaliczyć do największych wydarzeń kulturalnych tego roku w Trójmieście.

Zobacz relację z 3. dnia festiwalu Opener 2013: Skunk Anansie, Queens Of The Stone Age i The National [ZDJĘCIA, FILMY]
Zanim słynny australijski artysta wszedł o północy na główną scenę Open'era na festiwalu nie zabrakło fantastycznych wrażeń. 
Dobór wykonawców na ten dzień udał się wyjątkowo dobrze, wszystkie koncerty były co najmniej tak dobre, jak oczekiwano. Jest oczywiście efekt uboczny takiego stanu rzeczy - gdy zagraniczne gwiazdy spełniają oczekiwania lub je przewyższają, automatycznie bledną ich krajowe odpowiedniki. Kim Nowak jako pierwszy zespół na dużej scenie i Maria Peszek na zamknięcie dnia na scenie namiotowej dali bardzo solidne występy, globalnej konkurencji stawili czoła z godnością, lecz z pewnością jej nie przyćmili. Swoje też robi fakt, że ich mamy na wyciągnięcie ręki, a na przykład Cave przyjeżdża do Polski raz na kilka lat, zawsze na jeden koncert. 


Na scenie namiotowej największym blaskiem zamigotał szwedzki zespół Junip, prowadzony przez niezwykle cenionego autora piosenek i wokalistę Jose Gonzaleza. Junip pokazuje, jak wspaniale można wzbogacić balladową klasy, nie gubiąc przy okazji istoty folkowej ballady. Gonzalez delikatnym, kruchym głosem śpiewa subtelne, piękne piosenki akompaniując sobie na gitarze klasycznej, a pozostali muzycy zespołu budują na tych balladowych fundamentach ścianę nieagresywnego, ale gęstego dźwięku elektrycznych gitar, elektronicznych instrumentów i perkusji. Całość była hipnotyczna i urzekająca. 
Po Kim Nowak z prostym, mocnym rock'n'rollem i wieńczącym całość Cave'm zagrały dwa rockowe zespoły, australijski Tame Impala i brytyjski Arctic Monkeys.

Tame Impala
to jeden z licznych w ostatnich latach składów nawiązujących do tradycji psychodelicznego rocka z przełomu lat 60. i 70., ale bodaj z nich wszystkich najbardziej kreatywny i najlepszy. Liderem jest kompozytor wokalista i instrumentalista Kevin Parker, który potrafił z dawnych, hipisowskich brzmień stworzyć nową jakość. Jego kompozycje mają zwartą formę krótkich, przemyślanych w najdrobniejszych szczegółach, całości, a kluczem oryginalności muzyki Tame Impala jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach brzmienie i transowe rytmy, upodabniające rockowe piosenki do muzyki ambient. Bardzo oryginalne, nowe, a przy tym porywające koncertowo.


Ucztą dla łowców wysmakowanych brzmień był też niewątpliwie koncert Arctic Monkeys, na Open'erze grających już cztery lata temu. W okresie pomiędzy tymi dwoma festiwalami zespół Alexa Turnera wyrósł na czołowych w swoim pokoleniu strażników tradycji brytyjskiego rocka. The Who, Paul Weller czy właśnie Arctic Monkeys to wykonawcy nie do końca zrozumiali dla słuchacza spoza Wysp, ale mimo to można było napawać się perfekcją i wysmakowaniem tej muzyki wychodzącej przecież od bardzo prostego rock'n'rolla. Ekskluzywny produkt najwyższej jakości. 
To wszystko mimo wszystko były przystawki przed występem mistrza.

W składzie The Bad Seeds oprócz charyzmatycznego szefa zagrały same asy, muzycy z wielką renomą i imponującym dorobkiem, m.in. Warren Ellis, Martin P. Casey, czy powracający do zespółu po przeszł dwóch dekadach przerwy Barry Adamson. Może obecnośc tego ostatniego sprawiła, że w repertuarze koncertu dominowały bardzo dawne kompozycje, przeważnie jeszcze z lat 80! Upływ lat nie zaszkodził ani samym pieśniom ani interpretującemu je Nickowi, który na przemian kipiał energią i miotał się po scenie i pogrążał wielotysięczną publiczność w otchłaniach zadumy przy spokojniejszych utworach. Mało, bo tylko cztery numery odegrano z tegorocznego albumu "Push The Sky Away", ale trudno wiedzieć w tym słabość, jeśli pojawiły się  tak porywające wersje kompozycji bardzo rzadko obecnie przypominanych przez zespół. Półtorej godziny minęło jak chwila, był krótki bis, a po nim długo nie milknące oklaski. Czyżby kulminacja na półmetku festiwalu? 


HEINEKEN OPEN'ER FESTIWAL 2013 RELACJE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki