Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oko za oko, czyli skutki pomyłki sądowej

Dorota Abramowicz, publicystka
Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
W głowie siedzą stare zasady, wpajane przez konsultujących dziennikarski tekst prawników. Człowiek, któremu nie postawiono zarzutów, może być najwyżej "podejrzewany". Ten z zarzutami traci z reguły nazwisko, z którego pozostaje tylko jedna litera. I jest już "podejrzany". Po przyjęciu przez sąd aktu oskarżenia, staje się "oskarżonym". Wyrok nieprawomocny nie oznacza jeszcze, że jest on "winnym".

Dopiero po uprawomocnieniu wyroku można spokojnie napisać w gazecie i ogłosić w telewizji i internecie, że jest on winny zabójstwa, oszustwa, kradzieży, gwałtu, molestowania...

Informujemy o tym, a ludzie czytają i oglądają. Oburzają się, protestują, dziwią się, że tak łagodnie, że oni najchętniej zastosowaliby babiloński zbiór praw zredagowany i spisany w XVIII w. p.n.e., który wyraźnie określał, że "jeśli obywatel oko obywatelowi wybił, oko wybiją mu".

Na skazanych spada infamia, tracą majątek, rodziny, pracę. Słusznie - myślimy. Aż do czasu, gdy nagle, po latach, okazuje się, że była to pomyłka. Pomyłka sądowa.

Przed tygodniem kraj obiegła wiadomość o uniewinnieniu Czesława Kowalczyka, skazywanego kolejno na dożywocie, a potem 25 lat więzienia za zabójstwo mistrza Polski w ujeżdżaniu. Kowalczyk (jeszcze jako K.) odsiedział połowę kary i dziś może się tylko cieszyć, że Polska to nie Stany, gdzie skazany na śmierć mógłby sprawiedliwości nie doczekać. A tam, jak dowodzą badania, błędy popełnia się w 3-5 proc. przypadków. Aż strach pomyśleć...

Można sobie jeszcze przypomnieć z naszego pomorskiego podwórka inną sprawę sprzed dekady. Po zabójstwie dziesięciolatka w Lisewie Malborskim 23-letni, upośledzony umysłowo, Tomasz K. przyznał się do zbrodni. Bo obiecano mu mundur w barwach moro i przejażdżkę policyjnym radiowozem na sygnale. Trzy lata K. spędził w więzieniu, maltretowany tam przez innych skazanych, zanim prawdziwy zabójca, Piotr T., nie zabił kolejnego dziecka.

Za każdym błędem stoi człowiek. Policjant, który w pośpiechu źle zebrał dowody na miejscu zbrodni. Prokurator, który sporządził akt oskarżenia na podstawie zeznań niewiarygodnego świadka i zrezygnował ze zlecenia dodatkowych badań. Sędzia, który zastosował nieodpowiednie przepisy.

I, jak napisali ostatnio dwaj naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Łukasz Chojniak i mgr Łukasz Wiśniewski, w raporcie "Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce'', to głównie sędziowie ponoszą odpowiedzialność za błędy wymiaru sprawiedliwości. Błędy o wymiernej wadze, za które płacimy niesłusznie skazanym od jednego do prawie dwóch milionów złotych rocznie odszkodowań i zadośćuczynień. Przy czym to nie pieniądze są tu najważniejsze. Często nie zastąpią one niewinnie skazanym utraconej rodziny, nie skasują wspomnień o złych słowach, obelgach, przemocy doznanej w więzieniu. A najsmutniejsze jest, że muszą upłynąć lata, zanim wolno mielące młyny sprawiedliwości skończą swoją pracę.

Teraz też musimy czekać. Dopóki biegli na zlecenie prokuratury nie uwiarygodnią autentyczności taśm, dostarczonych przez skazanego za molestowanie księdza z Bojana, nie mamy prawa przesądzać, czy wyrok był słuszny. Albo że był niesłuszny.
Spróbujmy wstrzymać się z oskarżeniami i obrzucaniem błotem. Trudne zadanie? No cóż, na pewno łatwiejsze od implantowania wybitego niesłusznie oka.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki