Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odtajnić umowę ws. Wyspy Spichrzów! - grzmi gdański radny PiS. Skarga utknęła w kolegium

Jacek Wierciński
Północny cypel Wyspy Spichrzów
Północny cypel Wyspy Spichrzów Martyna Misiewicz
Od ponad roku radny Wiesław Kamiński próbuje poznać warunki, na jakich gdański magistrat, wspólnie z firmą Polnord, próbował zagospodarować północny cypel Wyspy Spichrzów. Wszystko wskazuje na to, że poczeka kolejne miesiące albo... w ogóle się nie doczeka. I nie chodzi już wcale o to, że urzędnicy konsekwentnie odmawiają informacji. Teraz skarga na ich działania utknęła w Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Na jego stanowisko radny czeka od siedmiu miesięcy.

Ta sprawa budzi coraz większe kontrowersje. Rodzą się bowiem - zdaniem ekspertów - pytania, jaki jest i jaki powinien być dostęp do informacji dotyczącej ważnych dla miasta i mieszkańców inwestycji.

W sprawie zagospodarowania Wyspy Spichrzów Gdańsk i firma Polnord porozumieli się w grudniu 2009 roku. Niespełna dwa lata później umowę trzeba było rozwiązać - jak tłumaczyli urzędnicy, warunki stawiane przez dewelopera były dla miasta nie do przyjęcia.

Sprawę próbował zgłębić radny PiS Wiesław Kamiński. Próbował, bo wyników jego działań wciąż nie ma. - Jak można żądać od obywateli, by przestrzegali prawa, kiedy nie robią tego instytucje publiczne - denerwuje się Kamiński. - SKO ma w nosie ustawowy zapis, że moją skargę rozpatrzyć powinno w ciągu 30 dni, a prezydent wyszukuje absurdalne proceduralne argumenty, by się nie stosować do ustawy o informacji publicznej - uważa.

Decyzję o utajnieniu umowy radny skarżył w kolegium już dwukrotnie. W lipcu ubiegłego roku, po decyzji SKO nakazującej ujawnienie umowy, otrzymał jej fragmenty. Jak przekonuje, niewystarczające. - Chcę wiedzieć na przykład, jakie środki miasto i inwestor wydać mieli na układ drogowy. Podejrzewam, że magistrat nie chce ujawnić szczegółów, bo prezydent Adamowicz umowę zawierał w toku kampanii wyborczej, kiedy zależało mu na wykazaniu się skutecznością. Z pośpiechu mógł na przykład wyniknąć fakt, że niewystarczająco zabezpieczył interesy Gdańska - przekonuje radny.

- Radny Kamiński nie ma doświadczenia, bo nigdy nie był prezydentem Gdańska. Takich decyzji nie podejmuje się w pośpiechu - odpowiada Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta. - Wszystkie zapisy umowy, jakie możemy ujawnić, zawsze ujawniamy, ale są szczegóły, których przekazać nie możemy - dotyczą bowiem tajemnicy handlowej Polnordu.

Ta argumentacja nie przekonuje Krzysztofa Izdebskiego, który dostępem do informacji publicznej zajmuje się w Stowarzyszeniu Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich. - Nie wszystko może zostać objęte tajemnicą przedsiębiorcy, szczególnie w sytuacji, w której jeden z podmiotów zawierających umowę jest jednostką publiczną. Wtedy należy wyważyć pomiędzy zasadą jawności finansów publicznych a wąsko rozumianą w takim przypadku tajemnicą przedsiębiorcy. Po drugie, to przedsiębiorca zastrzega określone informacje jako tajemnicę swojej firmy i musi to zrobić najpóźniej w dniu złożenia tych informacji do urzędu, a nie dopiero w momencie gdy ktoś zapyta na przykład o treść umowy. Urzędnik nie może decydować, co jest tajemnicą danego przedsiębiorcy, bo siłą rzeczy, nie zna specyfiki jego działalności - tłumaczy.

Na rozpatrzenie kolejnej skargi złożonej w SKO w sprawie utajnienia umowy Kamiński czeka od siedmiu miesięcy, choć ustawowy termin, w jakim powinien dostać odpowiedź, minął... w sierpniu ubiegłego roku. Próbowaliśmy się skontaktować z prezesem lub wiceprezesem Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Gdańsku. Jak nas poinformowano, byli dla mediów "nieosiągalni".

- My nie przestrzegamy terminów ustawowych w żadnej sprawie. To wynika z ilości spraw i małej liczby członków orzekających - nieoficjalnie mówi jeden z pracowników kolegium, który zapowiada, że decyzję ws. skargi radny otrzyma jeszcze w tym miesiącu.

Co będzie, jeśli SKO przyzna Kamińskiemu rację i ponownie nakaże magistratowi udostępnienie umowy? Prezydent będzie miał wtedy trzy możliwości: będzie mógł rzeczywiście pokazać radnemu kompletną umowę, udostępnić mu kolejne zapisy, wciąż zatajając inne fragmenty, lub odwołać się od decyzji kolegium do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

To nie jedyna umowa zawarta przez Gdańsk z prywatnym przedsiębiorcą, która czeka na opinię SKO. W lutym decyzję o utajnieniu porozumienia między magistratem a duńskim funduszem BPTO, dotyczącego budowy Nowej Wałowej, zaskarżył Janusz Chilicki z inicjatywy "Dźwignij Gdańsk - Nie dla burzenia Stoczni Gdańskiej". W tym przypadku również władze Gdańska zasłoniły się troską o interesy przedsiębiorcy.

- Do naszego stowarzyszenia trafia wiele spraw, w których to właśnie urzędnicy "wyręczają" przedsiębiorcę i nie udostępniają całych umów bądź ich istotnych części. Być może wynika to z nadgorliwości, być może z obawy, ale zawsze takie zachowanie budzi wątpliwości, czy nie mają jednak intencji ukrycia pewnych nieprawidłowości, na przykład w związku z niewłaściwą realizacją postanowień umownych - tłumaczy Izdebski.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki