Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddział dziecięco-młodzieżowy na gdańskim Srebrzysku przestał przyjmować pacjentów. Gdzie teraz znajdą pomoc?

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Wróciła sytuacja sprzed dwóch lat, kiedy to z powodu przepełnienia Oddziału Dziecięco-Młodzieżowego w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Gdańsku, czasowo zamknięto przyjęcia. Dziś znów wszystkie miejsca na oddziale, łącznie z dostawkami, są zajęte przez dzieci potrzebujące pilnej pomocy psychiatry. - Aż 90 proc. dzieci jest po próbach samobójczych, głównie przez powieszenia - mówi dr n.med. Izabela Łucka, ordynator oddziału dziecięco-młodzieżowego na Srebrzysku, zarazem konsultant wojewódzki w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży. - Szpital jest dla nich miejscem ostatniej szansy.

Oddział dziecięco-młodzieżowy na Srebrzysku przystosowany jest do leczenia 38 nieletnich pacjentów, w tym 16 dzieci. Blokadę kolejnych przyjęć ogłoszono, kiedy w oddziale dziecięcym było już 18 pacjentów, a w młodzieżowym - 24, a wszystkie "dostawki" zostały zajęte.

Oddział dziecięco-młodzieżowy w szpitalu na Srebrzysku wstrzymuje przyjęcia. Co teraz?

- Gdy dziecko przyjeżdża i nie ma miejsc, pozostaje pytanie: co z nim zrobić? - pyta dr Izabela Łucka. - Do szpitala przywożone są dzieci, które nie dostały pomocy ambulatoryjnie lub na oddziale dziennym. Wszystkie przyjęcia są pilne, nagłe, po próbach samobójczych, lub z myślami samobójczymi, albo z ogromna agresją wobec otoczenia. To są trudni pacjenci. Dzieci niechciane.

O psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej na gdańskim Srebrzysku zrobiło się głośno w 2019 r. Wówczas prokuratura zajęła się molestowaniem nieletnich pacjentek, umieszczonych na oddziałach dla dorosłych. Okazało się, że taką "furtkę", pomagającą w rozwiązaniu problemu przepełnionych oddziałów młodzieżowych, wynaleźli urzędnicy NFZ i resortu zdrowia. Nie przewidzieli przy tym, że na 50-osobowym oddziale, gdzie nocą dyżurują dwie pielęgniarki, trudno będzie zapewnić nieletnim bezpieczeństwo. Śledztwo zostało ostatecznie umorzone, ale w listopadzie 2019 r., gdy na oddział trafiło 12 dzieci ponad plan, wszyscy psychiatrzy dziecięcy złożyli wypowiedzenia. I choć udało się ich namówić na powrót do pracy, kluczowa kwestia nie została rozwiązana.

- W drugiej połowie 2019 r. zostały wysłane trzy pisma w tej samej sprawie, m.in do konsultanta krajowego, biura rzecznika praw obywatelskich - wspomina dr Jerzy Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego, pomorski lekarz wojewódzki. - Odbyło spotkanie z konsultantem krajowym. Doszliśmy wówczas do wniosku, że w trybie pilnym nie da się rozwiązać problemu. Równocześnie konsultant krajowa miała wystąpić do Ministerstwa Zdrowia, że sytuacja jest dramatyczna i wymaga natychmiastowego podjęcia działań.

Czy coś się zmieni?

Teraz lekarze mówią, że znów, jak dwa lata temu, są na granicy wytrzymałości ludzkiej. Chociaż w styczniu br. premier Mateusz Morawiecki oznajmił, że od kilku lat rząd inwestuje i rozwija psychiatrię dziecięcą, a ubiegłoroczne nakłady na ten cel wzrosły z 250 mln zł do znacznie powyżej 400 mln zł, to nie widzą efektów. - Obiecano miliony, ale nie ma rozwiązań systemowych - odpowiada dr Izabela Łucka.  

- Sytuacja psychiatrii dziecięcej jest nam dobrze znana - przyznaje dr Tadeusz Jędrzejczyk, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. - Przekazujemy do Ministerstwa Zdrowia analizy, wskazujące na niezbędne i kompleksowe działania w tej kwestii. Przy wsparciu Urzędu Marszałkowskiego zarząd szpitala przygotowuje się już do podjęcia kolejnych kroków, niezależnie od już podjętych przez Zarząd Województwa decyzjach inwestycyjnych i zakontraktowaniu porad dla dzieci i młodzieży, w celu poprawy sytuacji. Na razie jednak samo uruchomienie poradni psychologiczno-pedagogicznych nie zmniejszyło znacząco liczby zgłaszanych się do szpitala pacjentów i ich rodzin.

Pandemia pogarsza sytuację

Wręcz przeciwnie - pandemia sprawiła, że dzieci wymagających pomocy psychiatry jest coraz więcej. - Rodzice zajęci są swoim życiem - słyszę od psychiatrów. - Pracą, czasem poza granicami Polski. A ci, co są w domach ciągle się kłócą, nawet wiele lat po rozwodzie. Każdy ciągnie dziecko w swoją stronę, aż ono rozerwane trafia nas. Rodziny są w rozchwianiu, w czasie pandemii pojawiła się niepewność pracy, rodziny kiszą się w domach, napięcia rosną. I nikt nie zauważa, że dziecko nie chce już żyć.
Co jednak stanie się, jeśli na izbę przyjęć Srebrzyska trafi kolejne dziecko po próbie samobójczej? Gdzie dostanie pomoc?

- Ponieważ nie można bezpiecznie pomóc pacjentowi na oddziale, a ryzyko związane brakiem możliwości zapewnienia opieki w szpitalu jest większe, niż leczenie ambulatoryjne, diagnoza i wstępna porada będzie z pewnością zrealizowane na poziomie izby przyjęć - wyjaśnia dr Jędrzejczyk. - Czyli np. przepisane zostaną doraźnie odpowiednie leki i dziecko będzie skierowane pod opiekę specjalisty przyjmującego ambulatoryjnie poza szpitalem. Przeniesienie do innego szpitala nie wchodzi praktycznie w rachubę. W najbliższych placówkach także nie ma miejsc, pozostałe są za daleko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki