Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy serwis o Westerplatte tworzy zafałszowany obraz przeszłości

Marek Adamkowicz
Serwis sprawia wrażenie kompendium wiedzy o Westerplatte, ale w rzeczywistości razi brakami
Serwis sprawia wrażenie kompendium wiedzy o Westerplatte, ale w rzeczywistości razi brakami serwis westerplatte1939.pl
Stworzony przez Muzeum II Wojny Światowej serwis westerplatte1939.pl pokazuje, jak poprzez przemilczenia i niewłaściwy dobór faktów można stworzyć zafałszowany obraz przeszłości.

Serwis internetowy poświęcony historii Westerplatte został przygotowany przez Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku jako kontynuacja działań i misji muzeum, którą jest kształtowanie pamięci o tym szczególnym miejscu. (…) Informacje i materiały dostępne w serwisie pozwalają na poznanie historii tego miejsca w szerszym kontekście zarówno młodzieży szkolnej, jak i dorosłym" - tak opisują swe dzieło twórcy serwisu westerplatte1939.pl, który uruchomiony został pod koniec sierpnia. Zasadności projektu negować nie sposób, nie zmienia to jednak faktu, że jego wykonanie zostawia wiele do życzenia. Głównie za sprawą błędów i niedopowiedzeń, choć sporo wątpliwości budzi też dobór treści, zwłaszcza tych, które dotyczą "kształtowania pamięci o tym szczególnym miejscu". Trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy serwisu zdryfowali na mielizny historycznych uproszczeń oraz… propagandy. Ale po kolei.

Uroczystości z okazji wybuchu II wojny światowej na Westerplatte [WIDEO, ZDJĘCIA]

Przemilczana ekspedycja

Zasadniczo serwis westerplatte1939.pl został podzielony na trzy części: Kurort - Bastion - Symbol, co jest odzwierciedleniem wystawy plenerowej pod tym samym tytułem, którą możemy oglądać na terenie dawnej Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Sama opowieść zaczyna się, jak Pan Bóg przykazał, od narodzin Westerplatte - półwyspu, któremu początek dały wysepki (czy też łachy) u ujścia Wisły - Wschodnia (Ostplatte) oraz zachodnia (Westplatte). Umownie zaznaczono, że było to w roku 1745, chociaż wiadomo, że przybrzeżne wyniesienie weszło na karty historii już wcześniej. To właśnie tutaj w maju 1734 r. wylądowała ekspedycja Louisa Roberta Hippolyte'a de Bréhan hrabiego de Plélo. Francuski arystokrata chciał przyjść z odsieczą królowi Leszczyńskiemu, obleganemu w Gdańsku przez wojska rosyjskie i saskie. Opisy tego wydarzenia znajdziemy w wielu źródłach. Na tę okoliczność przywołajmy "Małą Encyklopedyę Polską" Stanisława Platera z roku 1841, gdzie stoi tak: "Westerplatte, między morzem a kanałem Neufahrwasser [Nowy Port], naprzeciw twierdzy weichselmündzkiej [Wisłoujście], gdzie odparci przez Rossyan Francuzi, pod dowództwem Lamotta, niejaki czas obozowali i poddać się musieli przez kapitulacyą".

Niestety, w serwisie westerplatte1939.pl o misji hrabiego de Plélo nie poczytamy, mimo że nie jest on w Gdańsku postacią zapomnianą. Ma swoją uliczkę, zaś w zeszłym roku odsłonięto dedykowany mu kamień i był wspominany na wystawie "Król Stanisław Leszczyński w Gdańsku 1733-1734", zorganizowanej przez Muzeum Historyczne Miasta Gdańska.

Nieco lepiej wygląda opis kolejnej bytności Francuzów na Westerplatte w latach 1807-1813, choć już w pierwszych słowach pojawia się nuta fałszywa. Autorzy tekstu podają, że Westerplatte "stanowiło (…) istotny element obrony twierdzy gdańskiej, zarówno w roku 1807, jak i 1813, jednak mimo swego znaczenia militarnego nie było ono bezpośrednio objęte działaniami wojennymi". Sięgnijmy zatem do "Kroniki Gdańska: 997-1945" Mirosława Glińskiego i Jerzego Kuklińskiego, gdzie pod datą 12/13 maja 1807 r. stwierdzają oni, że "pod osłoną nocy na 66 okrętach, w części angielskich, przybyły z odsieczą wojska rosyjskie i pruskie w sile 6600 żołnierzy, pod dowództwem gen. Kamieńskiego. Rozpoczęło się lądowanie w Nowym Porcie i na Westerplatte".
Nie zważając na wcześniejszą informację o braku walk, autorzy serwisowego tekstu przyznają w dalszej części tekstu, że "Westerplatte przeszło do historii wojen napoleońskich, gdy w 1813 r. rozegrała się bitwa o Gdańsk. Oblężenie, do którego przystąpiły wojska rosyjskie i angielskie rozpoczęły kilkumiesięczne walki o miasto. Westerplatte stało się polem bitwy 16 września 1813 r., gdy oddziały rosyjsko-angielskie szturmem chciały zdobyć ujście Wisły". Wychodzi więc na to, że boje na Westerplatte były, choć i tu należy się słowo wyjaśnienia. Gdańsk w 1813 r. oblegały na lądzie głównie wojska rosyjskie i pruskie (o tych ostatnich nie ma ani słowa), zaś Anglicy wzięli na siebie główny ciężar operacji na morzu. I tutaj znowu uwaga: Royal Navy rozpoczęła bombardowania Westerplatte już na początku września 1813 r., a nie dopiero w połowie, jak napisano w serwisie. Inna sprawa, że Anglicy przeprowadzali rajdy pod Gdańsk i wcześniej. Między innymi we wrześniu 1812 r. zbombardowali Nowy Port i prawdopodobnie też Westerplatte, o czym przypomina chociażby Władysław Zajewski w zbiorze szkiców historycznych "Wolne Miasto Gdańsk pod znakiem Napoleona".

Ostatnia książka Papieża

Najobszerniejsza część serwisu została poświęcona Westerplatte jako "bastionowi", czyli czasom, kiedy na półwyspie znajdowała się Wojskowa Składnica Tranzytowa. Okres ten, a zwłaszcza obrona placówki we wrześniu 1939 r., wciąż jest tematem dociekań i sporów historyków. Nie włączając się w ten dyskurs, warto zauważyć, że w serwisie zabrakło choćby krótkiej wzmianki o człowieku, któremu Polska półwysep zawdzięcza. To Mieczysław Jałowiecki. W pierwszych miesiącach po I wojnie światowej był on delegatem rządu polskiego w Gdańsku i odegrał kluczową rolę w sfinalizowaniu zakupu terenów na Westerplatte. Kulisy tej sprawy znamy ze wspomnieniowej książki Jałowieckiego "Wolne Miasto", ale sięgnijmy do reportażu Barbary Madajczyk-Krasowskiej "Skąd mamy swoje Westerplatte?" ("Dziennik Bałtycki", kwiecień 2009), gdzie rzecz całą przestawiono następująco: "Agenci donieśli Jałowieckiemu, że właściciel Westerplatte zaczął się wahać i gotów sprzedać nieruchomość, ale był warunek: nabywcą będzie Niemiec. Znaleziono Kaszubę o niemieckim nazwisku, który za pokaźną opłatą zgodził się kupić nieruchomość na swoje nazwisko i po paru dniach odsprzedać Jałowieckiemu. Przeprowadzeniem całej transakcji zajął się mecenas Bielewicz. »Był piękny poranek wczesnej kaszubskiej jesieni, gdym w kancelarii mecenasa Bielewicza podpisał na moje imię akt kupna Westerplatte« - opisał to niezwykłe wydarzenie Jałowiecki. Zakup uczczono uroczystą kolacją, zwieńczoną toastem wzniesionym trunkiem o nazwie »Bursztyn Gdański«. »Miał dziwny, tajemniczy smak, coś co pachniało jednocześnie winem, kwiatem lipowym, miodem i starą Hanzą, był przy tym łagodny; dopiero potem uderzał do głowy«". Barbara Madajczyk-Krasowska dopowiada do tej historii jeden, acz jakże znamienny szczegół: "Książka ze wspomnieniami Jałowieckiego z tego okresu, »Wolne Miasto«, była ostatnią lekturą Papieża-Polaka".

Ponadczasowa propaganda

Żal, że opisując wizytę Jana Pawła II na Westerplatte w 1987 r., nie wspomniano słowem o Jałowieckim, jego książce, ale też o tym, że w czerwcu br. odsłonięto tablicę upamiętniającą spotkanie młodzieży z Ojcem Świętym sprzed 28 lat. Jest natomiast w serwisie "w połowie prawdziwe" stwierdzenie, że "począwszy od lat sześćdziesiątych XX w. Westerplatte pełniło rolę propagandowej wizytówki władz komunistycznych. Zapraszano tu oficjalne delegacje państwowe z całego świata, organizowano uroczystości wojskowe i oficjalne manifestacje". Zgadza się, ale druga "połowa prawdy" jest taka, że po 1989 r. propagandowa rola Westerplatte wcale się nie skończyła. Śmiało więc można powtórzyć, że "zapraszane są tu oficjalne delegacje państwowe z całego świata, organizowane uroczystości wojskowe i oficjalne manifestacje". Zachowano nawet u stóp pomnika peerelowski (komunistyczny?) napis: "Nigdy więcej wojny!". W tym kontekście dziwi i to bardzo, że zbyto milczeniem jakże symboliczne wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a Busha (przyjechał wkrótce po dojściu Solidarności do władzy!), Richarda von Weizsäckera, który w 1990 r. jako pierwszy prezydent RFN oddał hołd ofiarom wojny pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża, czy też udział kanclerz Angeli Merkel i premiera (obecnie prezydenta Federacji Rosyjskiej) Władimira Putina w obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, z pompą obchodzonych w 2009 r. Z tego zresztą czasu pochodzi wystawa "Kurort-Bastion-Symbol".

Podobnie niezrozumiałe jest pominięcie tego wszystkiego, co odegrało ogromną rolę w kształtowaniu zbiorowej pamięci o obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Nie wnikając w merytoryczną i ideową wymowę poszczególnych dzieł, należy się zastanowić, jak bardzo ubogie byłyby nasze wyobrażenia o tym miejscu, gdyby nie reportażowe "Westerplatte" Melchiora Wańkowicza, "Westerplatte broni się jeszcze" Janusza Roszko, "Kawalerowie Virtuti" Kazimierza Radowicza, "Lwy z Westerplatte" Stanisławy Górnikiewicz czy komiks "Westerplatte. Załoga śmierci" Mariusza Wójtowicz-Podhorskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego. Jak byśmy patrzyli na westerplatczyków, nie mając filmów Stanisława Różewicza i Pawła Chochlewa, a nawet czy bylibyśmy w stanie połączyć obronę gdańskiej placówki z losami czołgistów 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte, gdyby nie serial "Czterej pancerni i pies". Film ten był przecież próbą (na ile udaną?) stworzenia przymierza między "staremi a nowemi laty", którego emanację stanowił również czołg T-34 na cmentarzu obrońców. W serwisie westerplatte1939 tych wszystkich odniesień, niestety, nie ma. Ale największym brakiem - i to niewybaczalnym - jest nieobecność...

westerplatczyków, przy czym nie chodzi tu nawet o kontekst wrześniowych dni 1939 r., bo tutaj pojawia się kilka osób. Chodzi o lata powojenne, gdy dawni obrońcy składnicy przyjeżdżali na Westerplatte, oprowadzali turystów, gdy przekazali znak pokoju swoim dawnym wrogom z pancernika Schleswig-Holstein. Tak samo nie ma wzmianki, że to dzięki oddolnej inicjatywie społeczników, przy wsparciu wojewódzkiego konserwatora zabytków, uporządkowano część terenu i wyeksponowano niektóre relikty Wojskowej Składnicy Tranzytowej. I że po latach milczenia ruszyła dyskusja o zagospodarowaniu Pola Bitwy Westerplatte, która - wpisana w kontekst obchodzonej wówczas 70. rocznicy wybuchu wojny - zaowocowała decyzją o utworzeniu w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej.

Oczywiście, można tłumaczyć, że serwis westerplatte1939.pl oparty jest na materiałach wykorzystanych przy wystawie plenerowej "Kurort-Bastion-Symbol", tyle tylko, że jest to wyjaśnienie mało przekonujące. Internet to nie gabloty, w sieci można pokazać więcej. A skoro, jak twierdzą autorzy serwisu, dodano w nim nowe treści, to szkoda, że pozostawione luki są aż tak duże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki