Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nina Andrycz na wakacjach w Sopocie! Willa, w której mieszkała, położona była blisko plaży, oczarował ją też ogród pełen róż!

Gabriela Pewińska
Gabriela Pewińska
Nina Andrycz na wakacjach w Sopocie
Nina Andrycz na wakacjach w Sopocie MUZEUM SOPOTU
To jej pierwsze lato w kurorcie było wyjątkowo ciepłe. Chętnie zażywała więc morskich kąpieli. Ku radości tutejszych marynarzy, którzy dawali jej lekcje pływania. „Małżonka w tym momencie nie było” - wspominała z uśmiechem po latach. O sopockich wakacjach Niny Andrycz, w siódmą rocznicę śmierci aktorki, opowiada Karolina Babicz-Kaczmarek, dyrektor Muzeum Sopotu.

Kiedy Nina Andrycz przyjechała do Sopotu na wakacje po raz pierwszy?

Pierwsze lato spędziła tu w 1955 roku. Potem regularnie, aż do połowy lat 60. odwiedzała kurort, przeważnie w lipcu bądź w sierpniu. O tamtych wizytach opowiedziała w 2003 roku ówczesnej dyrektorce Muzeum Sopotu Małgorzacie Buchholz-Todoroskiej. Relacja stała się częścią publikacji „Willa Claaszena 1945-2011”. Przy okazji tamtej rozmowy Nina Andrycz podarowała nam zdjęcia, które dokumentują jej sopockie wakacje.

Jak wyznała, zdecydowała się na przyjazd do Sopotu głównie ze względu na stan zdrowia. Często chorowała na anginę, któregoś razu lekarz zasugerował, że pomocna może stać się kuracja nad Bałtykiem. Nie okazała entuzjazmu. Sądziła, że panująca tu zmienna pogoda nie wpłynie dobrze na jej samopoczucie. Ale postanowiła spróbować.

To jej pierwsze lato było wyjątkowo ciepłe. Zażywała więc morskich kąpieli. „Ku radości tamtejszych marynarzy, którzy dawali mi lekcje. Małżonka w tym momencie nie było” - wspominała z uśmiechem podczas tamtej rozmowy.

Mąż, czyli premier Józef Cyrankiewicz.
Udostępniono im rządową willę, w której dziś mieści się Muzeum Sopotu. Była tu bardzo szczęśliwa, Sopot to dla niej czas odpoczynku, wyciszenia, wytchnienia, okres, gdy mogła odstąpić od sztywnej etykiety, ubierać się na sportowo i zachowywać swobodnie.

W zachwyt wprawiło ją, że willa jest położona tak blisko plaży, oczarował ją też przydomowy ogród, pełen róż, co rano czule się z nimi witała. Na początku ochrona wydzieliła kawałek plaży tylko dla nich. Konsekwentnie przeganiano innych plażowiczów i ciekawskich.

„Ludzie ulokowali się po bokach ogrodzenia” - wspominała artystka. - „Widzowie ze strony prawej i wczasowicze ze strony lewej, często fotografowali mnie, bo to im było wolno! I pytali, dlaczego ja w tej izolacji tkwię i czy mi nie smutno”. W końcu premier wymusił, by ochrona dała im spokój. Wycofano ograniczenia. Z miejsca tłum runął na ich fragment plaży i - jak uznali - od razu zrobiło się weselej.

Jej ulubione miejsca?

Nie było dnia, by nie wybrała się na plażę czy molo. Chętnie odpoczywała na domowej werandzie. Ich życie w willi Claaszena było - by tak rzec - nieskomplikowane. Obowiązywało dolce far niente. Nina Andrycz pisała wiersze i przygotowywała się do ról, które miała zagrać w teatrze z nastaniem nowego sezonu. Gotowała im sopocka kucharka. Kobieta za punkt honoru postawiła sobie, że utuczy panią premierową. A trzeba wiedzieć, że aktorka bardzo dbała o figurę, niewiele jadła, choć kucharka dwoiła się i troiła, by jej dogodzić. Dopięła swego tylko raz, gdy podała tort kawowy. Był tak pyszny, że Nina Andrycz, co pamiętała po tylu latach, zjadła aż dwa kawałki. Nie mogła się też oprzeć, gdy podawano na obiad łososia.

Ale gdy jadła mniej, szczerze zmartwiona kucharka natychmiast skarżyła premierowi, że jego żona głoduje, co może się skończyć marnie, bo przecież przyjechała tu dla podratowania zdrowia. Choć pewnie nie wyglądała wtedy aż tak źle, skoro podczas którychś wakacji przyjechała tu z zamiarem, by zrzucić parę kilo. Z radością odkryła, że dzięki długim spacerom po plaży szybko udało jej się schudnąć do 56 kg, czyli - co podkreślała - osiągnęła wagę Marleny Dietrich, była z siebie bardzo dumna.

Widywano ją w centrum miasta?

Czasem wybierała się do sklepiku na górnym Monciaku, gdzie kupowała sobie sukienki, zdarzało jej się wpaść do kawiarni Grand Hotelu. Ale kiedy z mężem zorientowali się, że kucharz robi lody specjalnie dla nich, zrezygnowali z tych odwiedzin. Jak mówiła, nie chciała czuć się wyróżniana.

Przyjmowali gości?

To był raczej czas bez oficjalnych spotkań. Jeśli już goście przyjeżdżali, zajmowali pokoje na piętrze. Odwiedzali ich w Sopocie pisarka Barbara Wachowicz, aktorka Barbara Kościeszanka oraz Robert Walter, słynny filozof i astrolog. To z jego osobą wiąże się historia o duchu...

Duchu?

Jak wiadomo, dawny właściciel willi, Ernst August Claaszen w 1924 roku w tym domu właśnie popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę. To, że w willi straszy duch samobójcy, odkrył właśnie Walter. Zresztą Barbara Kościeszanka skarżyła się, że gdy jest sama w pokoju, widzi jak przedmioty się poruszają... Zmęczona tym zjawiskiem wpadła na pomysł, by wystosować do ducha dawnego właściciela willi list. Napisała go po niemiecku, wszak był Niemcem: „Jestem aktorką, proszę zostawić mnie w spokoju”. I duch się ulotnił.

Nina Andrycz nie narzekała na obecność ducha?

Nie wspominała o tym, ale mnie też duch Claaszena nie nawiedził ni razu, mimo że spędzam w willi ogrom czasu... Zdaje się, że napisany po niemiecku list definitywnie zakończył wizyty zza światów.

Jak wyglądała wtedy willa?

Urządzona była bardzo skromnie. Nie zachowało się nic z przedwojennego wyposażenia. Oczywiście, co potwierdziło się już po latach, w czasie remontu, była tu - zamontowana jeszcze za czasów Bieruta - instalacja podsłuchowa. Co typowe dla placówki rządowej.

Ostatni raz, po wielu latach, aktorka przyjechała do willi Claaszena na rok przed śmiercią. W styczniu 2013 roku. Miała 101 lat!

Co skrzętnie ukrywała. Zresztą wtedy, podczas jej ostatniej wizyty, była w znakomitej formie. Na spotkanie przyszły tłumy. Zabrakło krzeseł.

Jakieś pamiątki po Ninie Andrycz zostały w Sopocie?

Niewiele. Fotografie i furtka...

Furtka?

Mówi się, że jedna z furtek w ogrodzeniu willi została zrobiona na jej życzenie, jakoby chciała skrócić sobie drogę na plażę, tak jakby miała daleko (śmiech)... Ale czy to prawda?

Nina Andrycz na wakacjach w Sopocie

Nina Andrycz na wakacjach w Sopocie! Willa, w której mieszka...

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki