Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt już nie kradnie aut tak jak ci staromodni złodzieje

wie
Wyłamywanie zamków i wybijanie szyb - według śledczych, oskarżeni nie używali finezyjnych metod
Wyłamywanie zamków i wybijanie szyb - według śledczych, oskarżeni nie używali finezyjnych metod 123rf
Akt oskarżenia w sprawie 39-letniego Grzegorza K. i jego grupy mówi aż o 53 kradzionych autach. Liczba znikających samochodów maleje, a oni swoim sposobem działania reprezentują starą szkołę.

- Nigdy do niczego się nie przyznawaj. Złapią cię pijanego w samochodzie, to mów, że nie piłeś. Znajdą ci dolary w kieszeni, mów, że to pożyczone spodnie. A jak cię złapią na kradzieży za rękę... mów, że to nie twoja ręka - radził Cichy w kultowej kwestii z „Młodych wilków”. Choć od premiery filmowego hitu minęło już 21 lat, wiele wskazuje, że 18-letni w 1995 roku Grzegorz K. dobrze zapamiętał tę lekcję. Według prokuratury, przywódca zorganizowanej grupy przestępczej, której zarobki liczyć można w setkach tysięcy złotych, przekonuje, że jest czysty. Nawiązań do innej epoki można jednak naliczyć o wiele więcej.

Dinozaury kryminału

W 2015 roku na Pomorzu naliczono zaledwie 915 kradzieży aut. To o ponad połowę mniej niż w 2005 roku w samym Gdańsku (2037) i ponad czterokrotnie mniej niż wówczas w całym województwie (3993). Dane sprzed dekady dostępne są od ręki w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, ale nie jest tajemnicą, że we wcześniejszych latach statystyki były jeszcze wyższe.

Krótko mówiąc: złodziei samochodów w Polsce ubywa z każdym rokiem, więc proceder, jakim grupa kierowana przez Grzegorza K. według śledczych parała się w latach 2010-2013, z przymrużeniem oka porównać można do działalności grupy rekonstrukcyjnej.

Jak wyglądał mechanizm działania Grzegorza K., Sławomira K., Roberta Ż. i Joanny E.? Również jakby żywcem wyjęty z filmów, które oglądali jako nastolatkowie (dziś mają 35-47 lat). Prokuratorzy twierdzą, że „w różnych konfiguracjach osobowych” mieli oni wyjeżdżać do niemieckich miast, m.in. Berlina, Hamburga, Lubeki i Kassel. Powiedzenie „Niemiec płakał, jak sprzedawał” trudno dopasować do asortymentu, jaki interesował naszych bohaterów. Nie polowali na drogie i unikatowe modele, na parkingach wybierali samochody ze średniej lub nawet niższej półki - często renault kangoo, dostawcze master, nie gardzili megane czy laguną, choć zdarzył się opel czy nissan.

Wartość aut sporadycznie przekraczała 100 tysięcy złotych. Przy wybijaniu szyb i wyłamywaniu zamków trudno mówić o finezji, podobnie jak w mechanicznym przebijaniu numerów fabrycznych silnika w tzw. dziuplach, by - już w Polsce - „zalegalizować” i sprzedać czterokołowe łupy. (Oznaczenia fabryczne były dopasowywane do kupowanych w Polsce rozbitych aut danych marek, tak by te kradzione - podczas kontroli - udawały uszkodzone oryginały).

Dziuple i mechanoskopia

Według śledczych, razem z aktem oskarżenia do sądu trafiły dowody na 26 kradzieży dokonanych przez grupę Grzegorza K. Podejrzenia budzi fakt, czy za sprawą działania tej samej czwórki z niemieckich parkingów nie zniknęło dwukrotnie więcej aut, ale z braku dowodów - wiedząc tylko, że przeszły one przez ręce trójmiejskich samochodziarzy - prokuratura zdecydowała się „jedynie” na zarzuty za paserstwo. Oprócz ścisłego grona kierowanego przez 39-latka zarzuty nabywania lub pomagania w zbyciu „rzeczy uzyskanej za pomocą czynu zabronionego” usłyszały jeszcze trzy osoby, a jedna - pojedynczego włamania do auta w porozumieniu z grupą.

Początkowo nic nie wróżyło tak spektakularnego sukcesu prokuratury. Funkcjonariusze gdańskiego Centralnego Biura Śledczego Policji, przeszukawszy nieruchomość jednego z podejrzanych, zabezpieczyli 4 samochody pochodzące z przestępstw, a także wiele dokumentów.

Drobiazgowa analiza papierów stopniowo naprowadzała śledczych na kolejne pojazdy, a pełne ręce roboty mieli biegli z mechanoskopii, czyli techniki śledczej zajmującej się badaniem śladów pozostawionych przez narzędzie sprawcy przestępstwa. Sprawy nie ułatwiał fakt, że w poszczególnych przypadkach potrzebna była międzynarodowa współpraca (a nawet wewnątrz Unii Europejskiej tzw. pomoc prawna to żmudna papierkowa robota i procedury). - W toku postępowania zdołano ostatecznie odzyskać część samochodów, wśród których 20 pojazdów po zbadaniu zwrócono niemieckim ubezpieczycielom - wspomina prokurator Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Kara jak za Amber Gold?

Choć porównując trójmiejskich amatorów motoryzacji do bohaterów filmów z kolorowych lat dziewięćdziesiątych, łatwo zamienić przestępczy proceder w pastisz, śledczy nie mają dla nich taryfy ulgowej.

Grzegorz K., którego śledczy oskarżają m.in. o kierowanie grupą przestępczą, przebywa w areszcie. Wobec niektórych pozostałych członków grupy zastosowano poręczenia majątkowe i dozór policji.

- Udział w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnienie przestępstwa zagrożony jest karą do 5 lat więzienia, a kierowanie taką grupą - do 10 lat - wymienia prokurator Tatiana Paszkiewicz.

I dodaje: - Za kradzież z włamaniem również grozi do 10 lat więzienia, a jeśli - jak w tym przypadku - dochodzi do uczynienia sobie z popełniania przestępstw stałego źródła dochodu - górna granica zagrożenia karą może być dodatkowo zwiększona o połowę. Z kolei za paserstwo grozi do 5 lat pozbawienia wolności .

Grzegorza K. czekać może nawet 15 lat za kratami. Tyle samo grozi Marcinowi i Katarzynie P., twórcom kolosalnej gdańskiej piramidy finansowej Amber Gold.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki