Samowolki budowlane wciąż są prawdziwą plagą w powiecie kościerskim, co potwierdzili pracownicy Najwyższej Izby Kontroli. Tym razem przyjrzeli się jeziorom i znajdującym się w ich pobliżu obiektom. Dokonano oględzin fragmentów linii brzegowych dwóch jezior - Gołuń i Sudomie.
- Kontrole wykazały, że na gruntach Skarbu Państwa znajdowało się 51 obiektów budowlanych, w tym 36 pomostów, których budowa nie została zgłoszona staroście kościerskiemu ani nie uzyskano pozwoleń na ich budowę - informuje Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli.
W latach 2011-15 powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wykonał łącznie 1,7 tys. kontroli, w tym 1,2 tys. dotyczyło samowoli budowlanych. Każdego roku w powiecie kościerskim prowadzonych jest ok. 100 postępowań w sprawie nielegalnych obiektów. Prowadzono je m.in. na działkach letniskowych w miejscowościach: Borsk, Wiele, Grabowo Kościerskie, Rybaki, Zabrody i Wąglikowice.
Kontrolerzy wzięli pod lupę jezioro Gołuń oraz Sudomie. Ujawniono również, że w dwóch miejscach linia brzegowa była zagrodzona i uniemożliwiła przejście wzdłuż brzegu.
Sytuacja nie wygląda lepiej w przypadku budynków. Jak podkreślają kościerscy urzędnicy, ich praca w terenie wciąż przynosi nowe odkrycia.
- Z jednej strony są to stare budynki, które powstały wiele lat temu - mówi Mariusz Myszka, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Z drugiej strony wciąż dochodzą nowe domy czy inne obiekty, wybudowane całkiem niedawno niezgodnie z przepisami.
W powiecie kościerskim najwięcej nielegalnych budynków znajduje się na terenie gminy Karsin. Takich obiektów nie brakuje także w gminie Stara Kiszewa.
Kiedy inspektorzy ruszają w teren nie ma znaczenia, czy nielegalny budynek liczy 5 czy 50 lat. Szokujące jest to, że w niektórych miejscach powstają całe osiedla wybudowane na dziko. Tak jest np. nad jez. Drzęszcz w pow. kościerskim. Wiele domków znajduje się w strefie przybrzegowej, mniej niż 100 metrów od jeziora. Właściciele niektórych obiektów mogą zalegalizować budynki. To jednak nie dotyczy wszystkich, co więcej jest bardzo kosztowne.
- Legalizacja jest możliwa tylko tam, gdzie zezwalają na to przepisy - mówi Mariusz Myszka. - Niestety, wiele budynków znajduje się na terenach prawnie chronionych, gdzie absolutnie nie ma mowy o jakiejkolwiek legalizacji.
Jak się okazuje, brak zainteresowania i dbałości o powierzony majątek wytyka NIK większości zarządców publicznych jezior. Niemal nie korzystają oni z prawa do inwentaryzacji, rzadko kontrolują stan linii brzegowej, a zlokalizowane samowole budowlane likwidują incydentalnie i nieskutecznie. NIK wskazuje także, że na wielu jeziorach po prostu brakuje gospodarza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?