Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewolnice z Pipidówki, czyli ponadczasowy stan umysłów

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Krzysztof Babicki: Ta sztuka mówi nie tylko o śmiesznościach człowieka i jego wadach, ale też o klanach rodzinnych, które załatwiają sobie władzę w mieście
Krzysztof Babicki: Ta sztuka mówi nie tylko o śmiesznościach człowieka i jego wadach, ale też o klanach rodzinnych, które załatwiają sobie władzę w mieście Roman Jocher
W Teatrze Miejskim w Gdyni trwają próby sztuki Michała Bałuckiego „Niewolnice z Pipidówki”. O spektaklu rozmawiamy z reżyserem Krzysztofem Babickim.

Już widzę te gromy, które spadną na twoją głowę - „Po co nam Bałucki, taka ramota, mało znana komedia!”.

Powiedziałaś „ramota” - żadna ramota, ja bym życzył naszym współczesnym autorom, którzy piszą sztuki, a dostaję ich kilka tygodniowo, żeby potrafili tak pisać jak Bałucki. Rzeczywiście, sztuka jest rzadko grana, pochodzi z ostatniego okresu jego twórczości, bardzo ciekawego. Pisarz jest zgorzkniały, napastowany przez konkurencję - między innymi przez Lucjana Rydla, wypychany z teatru przez Przybyszewskiego, Strindberga, Ibsena...

Czyli kolegów literatów...

Wybrałem „Niewolnice z Pipidówki” po pierwsze dlatego, że to komedia nieznana w Trójmieście. Po drugie, ten przewrotny tytuł zapowiada sztukę, która ma także ambicje mówienia nie tylko o śmiesznościach człowieka i jego wadach, ale też o machinie korupcyjnej, o klanach rodzinnych, które załatwiają sobie władzę w mieście. U Bałuckiego Pipidówka oczywiście jest miejscem geograficznym, ale to przede wszystkim stan umysłów bohaterów. A jeden z nich - Burmistrz - ma ulubione powiedzenie: „Jak Europę kocham”. Wypowiada je robiąc największe głupoty, bo chce być bardzo europejski. Zresztą, dlatego otworzył w Pipidówce teatr i zamówił sztukę, która ma mieć tytuł „Niewolnice z Pipidówki”.

W tej komedii, jak zwykle u Bałuckiego, są znakomicie napisane role...

Uważam, że aktorzy muszą co jakiś czas grać komedię. W ostatnim czasie robiłem rzeczy tak zwane poważne. To było: „Jądro ciemności”, „Pułapka” czy ostatnio „Kopenhaga”. Dla mnie wielką radością jest praca z komedią. Aktorzy doskonale wiedzą, że zrobienie komedii jest dużo trudniejsze niż dramatu, aczkolwiek dramat bardziej się opłaca, bo zwykle nagradza się głównie sztuki serio. Komedie są w Polsce pogardzane. Jest to sztuka śmieszna, ale jak się patrzy na zachowania burmistrza i jego rodziny, także straszna, gdy widzimy, jak ludzie potrafią wykorzystywać władzę, relacje rodzinne do tego, żeby tę władzę utrwalić. Niczego Bałuckiemu nie dopisywałem, wykorzystałem jedynie obok „Niewolnic z Pipidówki” duże fragmenty powieści „Pan burmistrz z Pipidówki” poprzedzającej sztukę.

Reżyserowałeś tę komedię 17 lat temu w lubelskim Teatrze im. Juliusza Osterwy.

Po moim odejściu z Lublina grano ją 120 razy. Ale to była zupełnie inna wersja, bo jak wiesz, jeżeli wracam do sztuki, to w kompletnie innej scenografii i po wielu latach. Tam to był klasyczny spektakl, wszystko działo się na początku dwudziestego wieku w Krakowie czy Lwowie, jak kto woli, w kostiumach bardzo wiernych epoce. Natomiast tutaj Hanna Szymczak proponuje kostiumowe szaleństwo. Scenograf Marek Braun całą akcję umieścił w ratuszu, który rodzina burmistrza powoli anektuje jako mieszkanie prywatne. W ratuszu spożywają obiad, bo powietrze w poczekalni jest lepsze niż w ich domu, mają bowiem mieszkanie służbowe. Coraz bardziej ta rodzina panoszy się w ratuszu. To miejsce akcji, zmieniają się tylko rekwizyty i ludzie.

Ciekawa jest też muzyka Marka Kuczyńskiego.

Tytułowa melodia, hymn miasta Pipidówka, czyli marsz feministek, to słynna pieśń „Góralu, czy ci nie żal”. Bałucki napisał ją w więzieniu Świętego Michała, dla górala, który tęsknił za górami i halami. Autor „Domu otwartego” kilka dni siedział w latach 60. XIX wieku, kiedy wybuchło Powstanie Styczniowe, które bardzo popierał. Bałucki pisał od razu dla teatru, nie dawał tekstu wydawcom. Znakomicie czuł scenę. Pewnie dlatego bardzo często na spektakl jubileuszowy aktorzy wybierają sztuki Bałuckiego. Potrafił on bowiem stworzyć pełnokrwiste, świetne postacie.

Pisarz był wystawiany nie tylko w Krakowie czy Lwowie, ale w całych Austro-Węgrzech, grany w Pradze, Wiedniu, ale też w teatrach niemieckich, więc miał w pewnym momencie do dyspozycji wszystkie sceny tej części Europy.

Jak to się stało, że po tak szalonej popularności stał się niemodny?

Teatr zawsze podlegał modom. Cóż, każdy ma swoje pięć minut. Potem trzeba się wykazać, udowodnić, że się jest dobrym w zawodzie. Bałucki radził sobie znakomicie, natomiast nie mógł znieść tego, że nie jest już w ekstraklasie. Nie jest najbardziej wynoszony pod niebiosa, najbardziej nagradzany. Pojawili się inni, którzy go nie oszczędzali. Trwa nagonka, Lucjan Rydel wydaje wyrok, pisze tak: „Wiek ma swoje prawa, nie chce ich uznać nad sobą autor »Grubych ryb« i nie wypuszcza pióra z ręki. Wszystko już było na scenie. To powódź niekonsekwencji i nieprawdopodobieństwa, skład starzyzny, od której się stęchlizną wieje”. To było jedno z bardziej eleganckich słów pod adresem Bałuckiego. Jak tak sobie pomyślę o Rydlu dzisiaj, to ani „Zaczarowane koło”, ani „Betlejem polskie” nie dało mu sławy, gdyby nie Wyspiański, który uwiecznił go jako Pana Młodego w „Weselu”. Myślę, że bez „Wesela” niewiele byśmy o Rydlu wiedzieli. Poza tym, powoli Bałucki przestawał mieć kolegów dyrektorów teatrów, którzy cenili jego twórczość. Pojawili się nowi, którzy chcieli grać innych autorów, takich, którzy byli akurat modni. Takie jest prawo teatru, ale też trzeba zrozumieć autora, który czuje się odrzucony. Myślę, że stanie się tak jak z Zapolską - pewne sztuki będą co jakiś czas wracały, jeżeli teatr znajdzie w nich powód do wystawienia.

Komedia „Niewolnice z Pipidówki” nigdy nie była drukowana.

Znalazłem ten tekst w archiwum Teatru Słowackiego w Krakowie. Myślę, że jest to rarytas dla widzów. Będą mogli zobaczyć coś absolutnie nowego.

Są w nim znakomite role, ciekawa opowieść, komizm....

Ale też powodem, dla którego wybrałem tę komedię, jest ostrze satyry politycznej. Miałem przez chwilę ochotę zrobić „Dom otwarty” i może kiedyś się zdecyduję. Bałucki chciał opowiedzieć o nepotyzmie. Świetne są dialogi bohaterów, kiedy mówią burmistrzowi: „Zrobimy tego twojego zięcia dyrektorem banku czy tam kasy miejskiej”, a on odpowiada, że byłby to nepotyzm i słyszy w odpowiedzi, że „dziura w niebie się od tego nie zrobi, że by się od tego dziury w niebie robiły, to nasze polskie niebo byłoby jak sito”. Spróbujemy w tym spektaklu sprawić, żeby to nie było muzeum przełomu XIX i XX wieku. Spróbujemy znaleźć takie uniwersum w Bałuckim, żeby to była taka Pipidówka, która niestety istnieje ponadczasowo.

Bałamucki, co lubił szczucki

Urodził się w 1837 roku. We wspomnieniach napisał: „Przytrafił mi się fatalny przypadek, że się urodziłem”. Napisał 30 powieści, 34 komedie. Do dzisiaj w garderobie Ludwika Solskiego w Teatrze Słowackiego w Krakowie jest napis na ścianie „Piszący szczucki. Michał Bałucki”. Studia rozpoczął na wydziale matematyczno-fizycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale przeniósł się potem na wydział literacki.

Góralu, czy ci nie żal

W 1861 roku rozpoczął karierę dziennikarską w czasopiśmie dla kobiet pod tytułem „Niewiasta”, ale jednocześnie redagował pismo „Kosynier”, za które został aresztowany w 1863 roku. Spędził kilka dni w więzieniu Świętego Michała. Tam napisał wiersz „Dla chleba”, znany dzisiaj jako „Góralu, czy ci nie żal”. Napisał go dla pocieszenia towarzysza z celi, górala spod Tatr. Po wyjściu z więzienia założył kolejne pismo dla kobiet, które nazywało się „Kalina”. Argumentował to tym, że to panie najwięcej interesują się literaturą i najwięcej czytają. Był zauroczony kobietami. Miał dwie żony i w ogóle kobiety bardzo lubił, ale też i interesował się ich wolnością. Także „Niewolnice z Pipidówki” są przede wszystkim sztuką o tym, jak ciemnota zabrania kobietom być wolnymi. Szalał za Heleną Modrzejewską, jak wszyscy wtedy. Modrzejewska odwdzięczyła mu się przezwiskiem i nazywała go Bałamucki. W 1873 roku bije na głowę w konkursie dramatycznym Norwida, który zgłosił wtedy „Pierścień wielkiej damy”.

Ulubienica Krakowa

Miał nieszczęśliwe życie prywatne. Wziął ślub w 1876 roku i już po roku żona, z domu Kaliksta Ćwiklińska - aktorka i śpiewaczka, ulubienica Krakowa, zmarła. To był szok dla pisarza, depresja.

W życiu zawodowym odnosił sukcesy, był grany nie tylko we Lwowie, Warszawie, Krakowie, ale też w Pradze, w Wiedniu i Berlinie. W 1879 roku ożenił się z młodszą o 23 lata Eufemią Śliwińską, córką bogatego krakowskiego rzemieślnika, który robił balustrady - między innymi na dziedzińcu Biblioteki Jagiellońskiej. Małżeństwu szybko urodziła się córka Janina i syn Stanisław. Teść był tak bogaty, że zbudował Bałuckim dom z ogrodem w pobliżu kopca Kościuszki. Był to dom otwarty dla świata artystycznego Krakowa. W latach 90. zaczął się zmierzch sławy. Wypierają go ze sceny inni. Bałucki staje się symbolem kołtuństwa - dokładnie odwrotnie niż powinno być, chociaż dalej grane są jego sztuki.

Samobójstwo na Błoniach

Rankiem 17 października 1901 roku na krakowskich Błoniach, niedaleko swego domu, Bałucki strzałem z pistoletu w głowę odebrał sobie życie. To był wstrząs, bo w Krakowie miał on dalej sympatię widzów. Tymczasem, jako samobójca, nie mógł liczyć na katolicki pogrzeb, mimo że arystokracja - między innymi Potocki i Wodzicki - próbowała skruszyć opór kardynała Jana Puzyny, powołując się na opinię psychiatrów, że Bałucki był niepoczytalny. Studenci krakowscy grozili wybiciem szyb w Pałacu Biskupim. Na próżno. Autora „Grubych ryb” i „Klubu kawalerów” pochowano bez dzwonów i bez duchownych. Pogrzeb był wielką manifestacją. Zjawiło się tysiące ludzi. Samobójcza śmierć komediopisarza wstrząsnęła teatrem. Zaczęto na wyścigi wystawiać jego sztuki. To był wielki powrót zapomnianego autora. W 1911 roku społeczeństwo Krakowa uczciło jego pamięć pomnikiem, który do dziś stoi na Plantach.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki