Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieuczciwe "wnuczki" tłumaczą się przed sądem

Łukasz Kłos
Wśród zatrzymanych są też osoby kierujące grupą przestępczą.
Wśród zatrzymanych są też osoby kierujące grupą przestępczą. K. Szymczak
Od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych potrafią wyłudzić oszuści, podając się za krewnego swoich ofiar. Naciągacze wykorzystują dobre intencje starszych osób, pozbawiając ich nieraz oszczędności całego życia.

- Górna granica wyłudzeń właściwie zależy wyłącznie od bezczelności sprawców - przyznaje jeden ze śledczych.
Nie dalej jak kilkanaście dni temu media donosiły o jednym z rekordowych wyłudzeń dokonanych tą metodą. 87-letnia mieszkanka Stalowej Woli oddała 100 tys. zł oszczędności obcej osobie, po tym, jak otrzymała telefon z informacją, że jej wnuk spowodował wypadek i potrzebuje pieniędzy.

Gdańska policja rozbiła całą grupę oszukującą "na wnuczka"

Nieuczciwe "wnuczki" grasują na terenie całego kraju. Zazwyczaj oszuści łączą się w zorganizowane grupy, w których każdy członek ma ściśle określoną rolę.

Ofiara z książki telefonicznej

Tak było w przypadku grupy Janusza K. Mężczyzna siedzi na ławie oskarżonych wraz ze swoją konkubiną Sylwią K.-S. oraz dwójką pomocników - Rafałem D. i Pawłem M. Jeszcze w tym miesiącu rozpocznie się ich proces przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
Telefonowanie do ofiar - najczęściej osób w podeszłym wieku - było zadaniem Sylwii. Numery wybierała z książki telefonicznej. Czasem dzwoniła z budki telefonicznej, czasem z telefonów komórkowych.

Rafał D. i Paweł M. werbowali z kolei osoby, które w zamian za wynagrodzenie odbierały pieniądze w urzędach pocztowych.
Janusz K. był mózgiem operacji i głównym organizatorem działań grupy. Grupy, która z dobrych chęci swoich ofiar uczyniła stałe źródło przestępczego dochodu.

- Do dokonania wpłat sprawcy nakłonili 35 osób. Każdorazowo były to kwoty rzędu od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Łączną sumę wyłudzonych tą drogą pieniędzy ustaliliśmy na ok. 340 tys. zł - informuje prok. Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy gdańskiej Prokuratury Okręgowej.

Co więcej, tak dużą sumę pieniędzy oskarżeni mieli wyłudzić w zaledwie blisko dwa miesiące! Łącznie prokuratura wraz z policją ustaliła ponad 140 osób pokrzywdzonych.

Janusz K. przyznał się do popełnienia zarzuconych mu przestępstw, a w przeszłości był karany sądownie.

Otwarty krąg

Tylko w tej samej prokuraturze prowadzone jest kolejne śledztwo przeciwko fałszywym krewnym. Ze zgromadzonych dowodów wynika, że sześcioro kolejnych podejrzanych - trzy kobiety i trzech mężczyzn - tworzyło inną grupę, ale wykorzystywali też schemat działania "na wnuczka".

- Jak dotąd ustaliliśmy 45 osób pokrzywdzonych przez tę grupę, ale krąg ten nie jest jeszcze zamknięty - informuje rzecznik prokuratury. - Na realizację czeka ok. 700 zapytań w drodze tzw. pomocy prawnej.

Oznacza to, że liczba ofiar może sięgnąć nawet setek.
Z ustaleń organów ścigania wynika, że oszuści za każdym razem działali w podobny sposób. Telefonując do starszych osób na terenie Gdańska, Gdyni, Szczecina, Piły i Wrocławia, przedstawiali się jako członkowie rodziny.

Międzynarodowy gang oszukujący "na wnuczka" rozbity w Sopocie

- Najczęściej prosili o pomoc finansową z powodu kłopotów rodzinnych, niekorzystnej sytuacji finansowej lub też wypadku losowego, wymagającego natychmiastowego wpłacenia przez nich znacznej kwoty pieniędzy - mówi Błażej Bąkiewicz z KWP w Gdańsku. - Po pieniądze zgłaszał się rzekomy przyjaciel członka rodziny i odbierał je tłumacząc, że przyszedł w zastępstwie, bo ten nie może osobiście ich odebrać z ważnych powodów.

W rozpracowaniu i zatrzymaniu podejrzanych współpracowali kryminalni z gdańskiej KWP wespół z policjantami Wydziału Śledczego komendy.

Podstępne "wnuczki"

Takich spraw, jakie prowadzą pomorskie organy ścigania, jest wiele. Oszuści najczęściej nie ograniczają się do jednego rejonu działania.

- To trochę jak robota taśmowa. Biorą do ręki książkę telefoniczną i bez większej, wstępnej weryfikacji obdzwaniają kolejne numery telefonów - mówi Bąkiewicz. - Nieraz w ten sposób w ciągu tylko jednego dnia potrafią "sprawdzić" od 100 do nawet 1 tys. numerów.

Scenariusz dalszych wydarzeń jest zwykle ten sam. Wykorzystując nadmierne zaufanie starszych osób, sprawcy namawiają je do przekazywania pieniędzy, częstokroć znacznych sum pieniędzy

- Spośród setek numerów często znajdą się osoby, które w imię pomocy bliskim są w stanie przekazać nawet ostatnie oszczędności, trzymane w skarpecie na czarną godzinę - mówi Błażej Bąkiewicz.

Oszuści często odwołują się do odruchowego współczucia, wymieniając, jako powód konieczności nagłego zastrzyku finansowego, wypadek. Bywają też jednak bardziej "finezyjne" tłumaczenia.

- Zdarzało się, że oszuści w rozmowie ze swoją "babcią" czy "dalekim wujkiem" przekonywali, że ich oszczędności są konieczne, by mogli wejść w jakiś intratny biznes. Pieniądze miały być rzekomo zwrócone, jak tylko interes wypali. Inni sprawcy wyłudzali pieniądze twierdząc, że są potrzebne jako wadium bądź zaliczka przy zakupie nieruchomości - słyszymy w KWP.

"Wnuczki" przenoszą się za granicę

Jeszcze do niedawna najczęstszą formą odbierania pieniędzy były podstawione przez sprawców osoby tzw. słupy. Ta forma najwidoczniej powoli odchodzi do lamusa, gdyż naciągacze coraz częściej namawiają do przesyłania pieniędzy przekazem pieniężnym. Starsze osoby często są nakłaniane, by gotówkę przesłać za pośrednictwem takich instytucji, jak "Western Union" czy dokonywania wpłat za pośrednictwem elektronicznego przelewu pocztowego "Błyskawica".

- Niestety coraz częściej też sterują całym procederem z zagranicy - przyznaje Bąkiewicz. - Tym ważniejsza jest ostrożność osób, które spotykają się z takimi próbami wyłudzeń.

W przestrzeganiu przed oszustami, policjanci nie stronią nawet od wystąpień z kościelnej ambony. Szkolą też urzędników pocztowych. - To ważne żeby urzędnik na poczcie czy pracownik punktu kasowego zwrócił uwagę na nietypowo wysokie przelewy - podkreśla Bąkiewicz. - Czasem wystarczy uprzejmie podpytać czy dyskretnie uprzedzić o potencjalnym zagrożeniu.

Kilka prostych kroków pozwoli ustrzec się przed oszustami:

1. Gdy usłyszymy w słuchawce rozpaczliwe słowa rzekomego krewnego zachowajmy zimną krew. To pierwsza zasada.
2. Na chłodno przeanalizujmy, co do nas mówi.
3. Sprawdźmy fakty. Skoro wiemy, że wnuczek ma ojca Stanisława zapytajmy: "a dlaczego tata nie pomógł? Co z Tadeuszem?" - fikcyjne imię ojca powinno wzbudzić protest u prawdziwego krewnego.
4. Warto też obiecać, że się oddzwoni i rozłączyć rozmowę. Dzwoniąc na znany sobie numer krewnego łatwo zweryfikujemy, z kim mamy do czynienia.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki