Czy rząd idzie na zderzenie czołowe z protestującymi nauczycielami? Czyżby sondaże, mówiące, że 45 proc. Polaków nie akceptuje strajku w czasie egzaminów dodały władzy pewności siebie?
Jeszcze za wcześnie na to, by mówić o totalnej konfrontacji. Moim zdaniem raczej jest tak, że obie strony prowadzą skomplikowany proces negocjacyjny i weryfikują własne atuty. Z perspektywy rządu faktycznie będą to sondaże. Z perspektywy ZNP i innych organizacji związkowych - realne zdolności mobilizacyjne. Obie strony zostawiają sobie dalej otwarte furtki negocjacyjne. Myślę, że dla rządzących szczególnie istotny jest nawet nie procent tych, którzy nie do końca akceptują formę protestu, nawet jeśli pobierają jego cele, ale bardzo wyraźna informacja o tym, że w tej grupie jest też bardzo duża część wyborców Koalicja Europejskiej. A nic tak bardzo nie nie przeszkadza protestom, jak poczucie osamotnienia protestujących.
Czy zatem napastliwy pod adresem nauczycieli materiał wyemitowany w poniedziałkowych Wiadomościach TVP też jest elementem tych negocjacji?
To nie jest pierwszy protest jakiejś grupy społecznej. Siłą tego rządu było to, że nawet w sytuacji dużych rozbieżności merytorycznych z protestującymi, obóz władzy unikał jak ognia stygmatyzowania protestujących: czy to jako całej grupy zawodowej, czy ich reprezentantów. Dotyczyło to pielęgniarek, służb mundurowych, a także nawet niewielkich organizacji rolniczych, które organizowały protesty. W ostatnich tygodniach różne niefortunne wypowiedzi polityków obozu władzy o nauczycielach były dementowane. Przepraszano za nie. Dlatego - bez względu na to, czy PiS miał jakiś wpływ na wspomniane materiały - mogą one poszerzyć strajk. Bo protesty karmią się symbolicznymi stygmatyzującymi zachowaniami ze strony tych, przeciwko którym są skierowane.
Czy sprawa strajku rodziców dorosłych osób niepełnosprawnych, jest jakąś nauką dla PiS, jak postępować w sytuacji podbramkowej. Wtedy postanowili przeczekać. Wielu obserwatorów mówiło, że to najgorsza możliwa strategia, a jednak opłaciło się.
Trudno porównywać oba te protesty. Nie chcę wartościować, który z nich jest ważniejszy, jednak siła oddziaływania protestu nauczycieli jest dużo większa. Nauczyciele nadal często są liderami opinii w swoich środowiskach. To jest grupa społeczna o wysokim poziomie kompetencji, zainteresowana życiem publicznym i niezbyt opłaca się być z nimi w konflikcie. Poza tym przedłużanie się tych protestów może osłabić legitymizację PiS, jako partii sprawnej, potrafiącej rządzić. Natomiast jeśli chodzi o samych nauczycieli, jako potencjalnych wyborców, to i tak większość z nich głosuje na inne partie, przede wszystkim PO. W tym sensie PiS może sobie pozwolić na cierpliwość i bardziej długoterminowe podejście do tego konfliktu.
Przy okazji sprawy nauczycielskich pensji po raz pierwszy doszło do rozdźwięku między rządem a Solidarnością. To koniec ich sojuszu?
Myślę, że sytuacja jest złożona. W Solidarności zdania są podzielone. Sekcja oświatowa, pracownicy kultury i tak dalej, z całą pewnością nie są do końca zadowoleni, ponieważ polityka społeczna jest ukierunkowana inaczej. Rząd ma inne priorytety. Natomiast stricte robotniczy sektor Solidarności, związany ze sferą produkcji, z całą pewnością nie pozwoli na wystąpienie całej centrali przeciwko temu rządowi. A to z tej prostej przyczyny, że alternatywą byłby rząd z udziałem partii liberalnych, a z nimi związki zawodowe, w tym Solidarność, od początku transformacji mają na pieńku.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?