Istne cudo w porównaniu z siermiężnymi „Precyzjami”, jakie sprzedawano w naszych zabawkowych. Namówiłem kumpla z klasy na pojedynek rewolwerowców między blokami. Kiedy jednak zobaczyliśmy innego kolegę podążającego w naszym kierunku, schowaliśmy pistolety głęboko do kieszeni. W tym wieku zabawa w strzelanie to był już trochę obciach.
Upłynęło wiele lat i oto, ku swojemu zdumieniu, zorientowałem się, że wokół nie brakuje dorosłych, którzy lubią ganiać z bronią i przebrani w mundury odtwarzać dawne bitwy. Cóż, każdy ma jakieś swoje dziwactwa. To wydawało się niespecjalnie szkodliwe, a przy tym miało walor rozrywkowy i chętnych od oglądania widzów. Kiedy jednak obok bitew pojawiły się historyczne rekonstrukcje selekcji więźniów w obozach koncentracyjnych, egzekucji czy pacyfikacji wsi, trudno się było oprzeć wrażeniu, że jakaś cienka granica zostaje przekroczona.
Niedawno opisano dwa kolejne kuriozalne spektakle historyczne: szkolną rekonstrukcję zamachu na Jana Pawła II oraz ślubu rotmistrza Witolda Pileckiego. Ta ostatnia szopka miała miejsce w kościele, z udziałem ministra kultury. Tylko czekać, kto teraz pierwszy zrekonstruuje katastrofę smoleńską.
Na usta ciśnie się pytanie: czemu to ma służyć? Świadomość historyczną można przecież rozwijać na inne sposoby. Ba, nawet trzeba to robić inaczej. Nie „przeżyj to sam”, ale przemyśl to sobie sam - lub lepiej nie sam, ale w rzeczowej dyskusji z innymi - i wyciągnij wnioski, by nie powtórzyć starych błędów. To wskazanie nie tylko dla rekonstruktorów historycznych, ale i dla konstruktorów naszej współczesnej rzeczywistości politycznej i społecznej, a także i dla nas wszystkich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?