To był niesamowity wieczór. Tak jak kibice, którym udało się zdobyć bilety na najważniejszy mecz Mistrzostw Świata do końca życia pamiętać będą każdą minutę tego wydarzenia, tak melomanom którym dane było w czwartek zasiąść na widowni Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance występ Sondry Radvanovskiej na zawsze zapisze się w pamięci i w sercach.
To nie był chwyt marketingowy, ale szczera prawda, gdy prof. Piotr Czauderna, zachęcając do udziału w VI już charytatywnym koncercie z cyklu „Muzyka czyni cuda” przekonywał, że to jedyna, niepowtarzalna okazja do spotkania z gwiazdą najwyższego formatu, którą występuje na największych scenach operowych jak Metropolitan Opera w Nowym Yorku. Sondra Radvanovsky jest jak typowe Amerykanki dużą kobietą o posągowej figurze i blond włosach. W długiej sukni w kolorze nasyconej zieleni z odkrytymi ramionami wyglądała oszałamiająco. Nic więc dziwnego, że nawet sam Jerzy Snakowski, Lew Operowy, który w roli „konfenansjera” sprawdza się znakomicie przyznał się publiczności, że na punkcie Sondry Radvanovsky ma kompletnego bzika.
Amerykańska diva wręcz zahipnotyzowała widownię wykonując z niezwykłą ekspresją arie ze znanych i mniej znanych oper Giuseppe Verdiego i Giacomo Pucciniego. I znów rację przyznać trzeba Jerzemu Sakowskiemu - nie trzeba znać słów by rozumieć o czym śpiewa ta obdarzona pięknym i niezwykle silnym głosem artystka. Jej głos, którym posługiwała się perfekcyjnie w pełni nad nim panując wyrażał wszystkie kobiece uczucia i emocje - radość, tęsknotę, rozczarowanie,miłość, żal i płacz. Nie ulega wątpliwości, że na wczorajszy sukces Sondry Radvanowskiej zapracowały również znakomita Orkiestra Symfoniczna Polskiej Filharmonii Bałtyckiej prowadzona przez włoskiego dyrygenta młodego pokolenia Gianiuca Marciano. Pod jego batutą ta znana w kraju i na świecie ta gdańska orkiestra udowodniła, że osiągnęła sam szczyt mistrzostwa i bez kompleksów mogłaby występować na takich scenach jak Metropolitan Opera.
Czwartkowy wieczór w Filharmonii był niezwykle wzruszający, pełen ciepła i dobrych emocji, co w dużej mierze jest zasługą jego gospodarza prof. Piotra Czauderny. Nie tylko dla publiczności, ale i samej gwiazdy, która nie spodziewała się tak gorącego, serdecznego przyjęcia. Owacjom na stojąco nie było końca. A już dwa ostatnie utwory, wykonane przez nią: aria z "Rusałki" Dworzaka oraz wielki przebój "Somewhere Over The Rainbow" z musicalu "The Wizzard of Oz", „rozłożył gości Filharmonii na łopatki. Artystce akompaniował wtedy na fortepianie sam dyrygent Gianiuca Marciano. Odnieść można było wrażenie, że mimo późnego wieczora z Sondrą Radvanovsky nie chciała się rozstać ani publiczność ani dyrygent ani orkiestra na których również wywarła ona wielkie wrażenie.
Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?