Kilka dni po bezproduktywnej debacie trafiłem w codziennej prasie na informacje o planach MON. Otóż ministerstwo chce zakupić 70 śmigłowców. Szacuje się, że kontrakt może sięgnąć od ośmiu do jedenastu miliardów złotych. Eksperci w przytoczonej na wstępie debacie telewizyjnej szukali oszczędności i racjonalizacji wydatków, a tu taka budżetowa ciekawostka - MON pragnie śmigłowców.
Zrozumiałbym, gdyby wreszcie zakupiono samolot dla prezydenta. Ale nic z tego. Ważniejsze są śmigłowce. Warto zapytać wojskowych, po co nam 70 śmigłowców. Czy Szwedzi dybią na naszą suwerenność? Czy Czesi pragną oderwać Karpaty? Czy Rosjanie chcieliby zająć Białystok? A może Angela Merkel marzy o korytarzu przypominającym 1939 rok? Tylko typ po lobotomii płata czołowego przyjąłby za dobrą monetę powyższe gdybania.
Apetyty MON są doprawdy wstrząsające. Miliony złotych przepuszczone przez Amber Gold wyglądają śmiesznie w porównaniu z oczekiwaniami osobników wyrosłych na bazie paragrafu 22. Mało tego, notatka prasowa mówi, że w 2018 roku ma być rozpisany przetarg na śmigłowce uderzeniowe - te najdroższe.
W takich okolicznościach wszelkie ekonomiczne debaty są bezcelowe.
Co najbardziej smutne, to fakt, że rządzący mają nas za skrajnych idiotów. Domagają się zaciskania pasa, podczas gdy bezsensownie planują wydatkowanie miliardów złotych. Chyba, że o czymś nie wiemy. Może prezydent, który ponoć kocha pokój, pragnie nocą polować na zwierzęta i stąd program siedemdziesięciu śmigłowców. Do latającego sprzętu należy jeszcze doliczyć dodatkowe wyposażenie. Aby trafić wiewiórkę, trzeba mieć noktowizor, a ten bywa bardzo drogi.
Śmigłowce, o których marzy MON, zabierają na pokład 11 osób z wyposażeniem. To akurat w sam raz, by zabrać kolegów na grzyby. Na kontakt z runem leśnym warto wydać każde pieniądze. W ramach wyposażenia pasażerowie zaopatrzą się w rozluźniający płyn. Lepiej "wesoło" uganiać się za grzybkiem niż ścigać talibów. Gdyby MON szczerze poinformowało, że kupuje śmigłowce, by latać na grzyby, przyjąłbym to bez szemrania. A tak, muszę wysłuchiwać chorej gadaniny o bezpieczeństwie granic.
Dawno temu, piosenkarka Irena Jarocka śpiewała, że czuje się motylem. Dziś tę kompozycję zadedykowałbym prezydentowi Komorowskiemu, który za bardzo sobie nie polata, bo stać go jedynie na rejsowe samoloty.
Śmiesznie będzie, gdy podczas kolejnej podróży niesforny Marian wyleje na niego sok jabłkowy. Prestiż pójdzie się chlastać, a MON i tak wyda miliardy na śmigłowce. Bez nich nie ma wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?