Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Bogdan Hirszler: Rugby, czyli czas na szybkie zmiany [ROZMOWA]

Adam Mauks
Tomasz Bołt
Z Mieczysławem Bogdanem Hirszlerem, byłym rugbistą reprezentacji Polski, rozmawiamy o tym, dlaczego krajowe rugby wymaga reformy.

Początki przygody z rugby to:
Warszawa, wiosna 1973 roku. Kolega z podwórka, rugbista Krzyś Białek, namówił mnie i kolegę na treningi w AZS. Z naszej dwójki po kilku treningach zostałem tylko ja i rugby kocham do dziś. Do 1976 roku grałem w stołecznym AZS. W Lechii grałem bez przerw do 1988 roku. Początkowo jako skrzydłowy młyna (6 ), a ostatnie 10 lat na obronie (15). To fantastyczny czas w moim życiu, gra w rugby dawała mi olbrzymią radość. Każdy mecz był dużym wydarzeniem. Tu i teraz. W środku rozgrywek nawet nie zawsze wiedziałem, które zajmujemy miejsce w tabeli. W latach 70. i 80. nie było rankingów reprezentacji, ale w 1979 roku zajęliśmy w Pucharze FIRA w grupie A czwarte miejsce. Po Francuzach, Rumunach, Hiszpanach, a przed Włochami i Czechami. To było zaplecze Pucharu (wtedy) 5 Narodów. Byliśmy na 9 miejscu w Europie! Pamiętam mecz w Bukareszcie. Prowadziliśmy z Rumunami 18 :4, by na końcu polec 21:38. Wygrywaliśmy z Włochami. Dziś jest inaczej. Na pewno bardziej profesjonalnie. Inny, lepszy trening, inne problemy. Świat jednak uciekł nam bardzo. Myślę, że my, dawni rugbiści, jako ludzie do tych obecnych jesteśmy jednak bardzo podobni…

Należy Pan do tych, którzy są krytyczni wobec polskiego rugby. Był Pan członkiem zarządu. Dlaczego Pan zrezygnował?
Zrezygnowałem ze społecznej funkcji, ale nie z kontaktów ze środowiskiem, które mnie na nią powołało. Bystrzy obserwatorzy zrozumieli moją decyzję. Trzeba mieć warunki do wyrażania zdania. Będąc w zarządzie, nie czułem tej sposobności. Zależało mi na tym, aby w grupie ludzi znaleźć motywację i wspólny cel. W prezesie PZR Janie Kozłowskim nie znalazłem charyzmatycznego wodza, dostrzegającego problemy i chcącego się nimi zająć. Sekretarz związku nie odpowiada na podstawowe pytanie: Kiedy odbędzie się walne sprawozdawcze zgromadzenie delegatów. Prezes nie reaguje na list otwarty, w którym wskazuję na zagrożenia wynikające z zaniedbań. Pytań bez odpowiedzi jest więcej. Problemem jest też podział kompetencji między członkami zarządu i innymi osobami zatrudnionymi przez PZR. To tworzy bałagan, brak komunikacji, a w efekcie fatalny wizerunek centrali.

Co trzeba zmienić w związku, by zaczął działać prawidłowo?
Sama wymiana ekipy nic nie da, gdy jako związek będziemy posługiwać się złymi zapisami w statucie i złym podziałem kompetencji. Chodzi o to, by wypracować jasne, przejrzyste dla wszystkich mechanizmy funkcjonowania związku i polskiego rugby, które na to zasługuje, ale nie może się tego doczekać. A czasu już po prostu nie ma.

Proponuje Pan rewolucyjne rozwiązanie.
Nie jestem zwolennikiem zmian, które w swoich działaniach uzdrawiających polegają na wycinaniu "wrogów" w pień, "ścinaniu głów." Jak najszybciej potrzebna jest rejestracja nowego statutu związku i wzmocnienie samodzielności okręgowych związków. Bardzo ważną rolę odgrywają ludzie robiący rugby w tzw. terenie. To sól tego sportu. Zbigniew Jurzysta i Mirosław Żurawski z Łodzi, Zbigniew Grądys z Poznania, Dariusz Żmuda-Trzebiatowski z Chojnic, Maciej Stachura, Paweł Dąbrowski, Wiktor Zaradzki, Łukasz Szostek czy Karol Perzak z Gdyni, trenerzy w Gdańsku, Jurij Buchało w Pruszczu, Michał Pasieczny z Rumi (teraz kandydat na burmistrza miasta!) i oficerowie rozwoju. Trudno wymienić wszystkich, ale bez nich rugby by nie istniało. Są ośrodki, w których trudno jest wprowadzać regularne szkolenie dzieci i młodzieży, a część przepisów PZR tego wymaga. Musimy rozmawiać też o tym, jak zapewnić możliwość kontynuowania kariery zdolnej młodzieży w tych ośrodkach. Bez szkolenia najmłodszych nie możemy mówić o rozwoju i wychowaniu przez rugby. Rugby TAG to tylko jeden z elementów, który ma szansę popularyzować tę formę ruchu i uprawiania sportu w szkołach.

Cały czas trwa dyskusja o sposobie pogodzenia kalendarza i systemu szkolenia rugby 7 i 15. Jak to zrobić?
To jest inna motoryka, inna taktyka, inne zachowania na boisku. Nie da się na najwyższym poziomie grać jednocześnie w to i to. Ten model jest u nas jednak na siłę stosowany. Rodzi konflikty, powoduje nadmierne eksploatowanie zawodników, zakłócanie cyklu treningowego i w efekcie kontuzje. Inna sprawa to nieprecyzyjne przepisy dotyczące udziału nieletnich w dorosłych turniejach, gdzie związek w swoich komunikatach uchyla się od odpowiedzialności. To wszystko dzieje się pod okiem wiceprezesa PZR Bogdana Jancena. To jednocześnie prezes Pomorskiego Okręgowego Związku Rugby i RC Lechia Gdańsk. Jancen Sport Promotion to firma ściśle współpracującą z PZR a więc niepozbawiona pewnych decyzyjnych i biznesowych zależności. Z prezesem pomorskiego związku nie zgadzam się zresztą w sprawie torpedowania inicjatywy zaproszenia na wakujące miejsce do zarządu prezesa dolnośląskiego związku, Jakuba Lisiewskiego. To duży błąd. Podobnie jak rozpędzenie na cztery wiatry drużyny 4-krotnych mistrzyń Polski Mario Ladies Lechia Gdańsk i blokowanie inicjatywy, by w konkursie na stanowisko trenera reprezentacji kobiet stanął ich trener Janusz Urbanowicz. W opinii części zarządu "ze względu na cechy osobowościowe!" Sugestia, by wytłumaczyli trenerowi, co to znaczy, nie znalazła chętnego. Trener nie stanął do konkursu, a sposób, w jaki z nim postąpiono, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Zachowanie części zarządu i prezesa PZR w tej sprawie to w mojej opinii tchórzostwo. Władze RC Lechia pozbawiły go też funkcji trenera juniorów. Trener, a niegdyś wybitny zawodnik, nie przestał działać. Społecznie prowadzi zajęcia z dziewczynami, które założyły stowarzyszenie i grają jako Biało-Zielone Ladies Gdańsk. Słowa "Lechia" w nazwie zabroniono im używać! Dlatego mówię otwarcie: z tego i innych powodów z prezesem okręgu i wiceprezesem związku do spraw sportowych jest mi nie po drodze.

Jak w tym wszystkim widzi Pan reprezentację Polski?
Poprzedni trener Tomasz Putra, który pracował z kadrą sześć lat i mieszka we Francji, stawiał na zawodników grających w tym kraju i mających pochodzenie polskie. Obecny selekcjoner Marek Płonka opiera kadrę na zawodnikach grających w Polsce. Obu znam dobrze. Także z boiska, a jednego z reprezentacji. Proszę się nie spodziewać, że powiem, że któryś jest lepszy lub gorszy. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że w reprezentacji powinni grać najlepsi rugbiści. Tacy, którzy są dostępni także pod względem finansowym. Nie rezygnowałbym całkiem z modelu Putry, a raczej połączył go z koncepcją kadry Płonki. Niektórzy zarzucili zarządowi, że kontrakt z Putrą nie został przedłużony z obawy przed awansem do wyższej grupy, a tym samym z tchórzostwa przed wzięciem na barki większej odpowiedzialności organizacyjnej. Paradoksalnie inni sądzą, że powodem lub pretekstem była porażka ze Szwecją w maju 2013 roku. Nic z tych rzeczy. Putra nie widział możliwości podnoszenia poziomu sportowego reprezentacji bez rozwoju organizacyjnego, nie tylko grupy związanej z kadrą, ale całego związku. Nie wahał się mówić o swoich żądaniach, z których wiele było spełnianych, inne nie. Płonka nie został powołany na to stanowisko, by przegrywać lub dlatego, że jest mniej roszczeniowy niż Putra. Do każdego meczu podchodzi tak, by go wygrać i tyle. To inny trener. Teraz chodzi o to, by wybrać optymalną drogę budowy najważniejszej polskiej drużyny. Każdy z nich ma swoich przeciwników i zwolenników, ale każdy z dorobku poprzednika korzystał. Wierzę, że Marek poradzi sobie z tym wyzwaniem, ma przecież wsparcie związku. Po ogłoszeniu konkursu ja też go popierałem.

A co z Grzegorzem Kacałą? Ten najbardziej utytułowany i rozpoznawalny polski rugbista jest kompletnie niewykorzystywany do promocji polskiego rugby. Stać nas na to?
Oczywiście, że nas nie stać. Brak Grzegorza w pierwszej linii promocji naszego rugby jest wielkim błędem. Nie wiem, na ile on sam jest tym zainteresowany, ale myślę, że jest to kolejna sprawa, którą powinno się szybko załatwić. Chyba nikt inny bardziej jak on nie nadaje się do tego, by być twarzą polskiego rugby, choćby w naszych kontaktach z Francuzami lub wyspiarzami, gdzie jest bardziej rozpoznawalny niż u nas! Warto go słuchać, gdy opowiada o rugby. Dużym wydarzeniem dla naszego środowiska jest powołany ostatnio Klub Orła Białego, grupujący w swoich szeregach byłych reprezentantów Polski. To z kolei inicjatywa innego wybitnego zawodnika - Andrzeja Kopyta, Rugbisty 50-lecia. To jedyny taki tytuł w Polsce. Grałem z nim w AZS i w reprezentacji. Ich aktywność i głos doradczy będzie dla naszego rugby dużym wsparciem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki