Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Siess, florecista AZS-u AWFiS-u Gdańsk: Szermierka jest dla każdego. Trzeba być walecznym i nieustępliwym

Maciej Mikołajczyk
Michał Siess (przodem) to obecnie jeden z najlepszych florecistów w reprezentacji Polski
Michał Siess (przodem) to obecnie jeden z najlepszych florecistów w reprezentacji Polski Przemysław Świderski
Rozmowa z Michałem Siessem, wyróżniającym się florecistą reprezentacji Polski i AZS-u AWFiS-u Gdańsk, który w ostatnim czasie treningi w Gdańsku łączy z ćwiczeniami w słynnym włoskim klubie Frascati Scherma.

Pana ojciec Cezary Siess jest medalistą mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich we florecie. Od małego był pan skazany na szermierkę?
Chyba tak. Zarówno tradycje rodzinne, jak i mieszkanie w odległości pięciu minut na piechotę od Szkoły Podstawowej nr 70 w Gdańsku, w której wychowano wielu świetnych szermierzy, na pewno pomogły. Najważniejsze jednak, że od początku polubiłem szermierkę, nadal sprawia mi ona radość, ciągle chcę się rozwijać i osiągać sukcesy.

Pana ojciec próbuje momentami być dla pana trenerem? Często udziela panu porad?
Trenerem nigdy nie był, ale nieraz udziela mi wskazówek. Dzieje się to jednak poza salą, raczej na spokojnie w domu. Są to zazwyczaj uwagi dotyczące zachowania na planszy i taktyki. W technikę nie ingeruje. Jeśli jest na sali podczas zawodów, to raczej wciela się w rolę kibica.

Jak udawało się panu łączyć karierę sportową ze studiami?
Studiowałem finanse i rachunkowość na Uniwersytecie Gdańskim. Radziłem sobie świetnie pomimo wielu nieobecności. Był to kierunek, który bardzo mnie interesował, często uczyłem się po prostu z ciekawości. Poza tym na początku semestrów zawsze robiłem rozpoznanie, z których przedmiotów trzeba się bardziej przyłożyć. Do tego, gdy już byłem obecny na sali, zawsze starałem się w stu procentach zaangażować w zajęcia. Nigdy też nie bałem się zadawać pytań, czym jak sądzę, sporo zyskiwałem w oczach prowadzących oraz innych studentów.

Trenuje pan nie tylko w Gdańsku, ale i we Włoszech. Jak często jest pan w Italii?
Na częściowe trenowanie we Włoszech zdecydowałem się przed rozpoczęciem sezonu 2020/21. Podczas pandemii było pewne, że nie odbędzie się wiele zawodów, więc trzeba było trenować na miejscu, cierpliwie czekając na starty w turniejach. Z tego powodu postanowiłem przenieść się blisko Rzymu, do Frascati Scherma, według mnie obecnie najlepszego klubu floretowego na świecie. Walcząc z bardzo dobrymi zawodnikami, na pewno łatwiej było utrzymać motywację do treningów w tym trudnym czasie. Zeszły sezon w większości spędziłem we Włoszech. Podczas obecnego, w którym, mam nadzieję, starty będą odbywać się zgodnie z planem, mieszam trenowanie w Gdańsku i Frascati w zależności od kalendarza startów oraz zgrupowań.

Nie zakwalifikował się pan na igrzyska olimpijskie w Tokio. Był pan blisko biletu do Japonii. Jak przeżył pan to rozczarowanie? Myśli pan już intensywnie o występie w Paryżu?
Blisko bezpośredniej kwalifikacji na igrzyska byłem na Pucharze Świata w Doha. W dniu startu wiedziałem, że muszę dojść do półfinału. Oznaczało to, że muszę zrobić życiówkę. Czułem jednak, że byłem świetnie przygotowany i mogłem wygrać z każdym. Przez cały dzień walczyłem bardzo dobrze, ale niestety w ćwierćfinale przegrałem z Japończykiem Takahiro Shikine 11:15. Miesiąc później odbył się turniej ostatniej szansy dla Europejczyków, którzy nie uzyskali jeszcze awansu – tak zwany „dobijak”. Niestety, ten turniej zupełnie nie potoczył się po mojej myśli. Pierwsze dni po przegranej były fatalne. Na mistrzostwach Polski, które odbywały się miesiąc po „dobijaku”, byłem fizycznie i psychicznie w najgorszym stanie w życiu. Na pewno później pomogły mi wyjazdy na obóz w Hiszpanii i jako sparingpartner w Tokio dla Brytyjczyka Marcusa Mepsteada i bez wątpienia odżyłem dzięki nim. Obecnie jestem bardzo zmotywowany, by zakwalifikować się na igrzyska w Paryżu.

Podczas każdego istotnego startu, przy którym stres jest większy, zawsze dowiadujemy się o sobie czegoś nowego i trzeba te momenty dobrze zapamiętać.

Pana wspomniany pojedynek z Shikine w Katarze był dla pana najważniejszą walką w karierze? Co przesądziło o końcowym zwycięstwie Azjaty?
Myślę, że ważniejsza była walka ćwierćfinałowa na mistrzostwach świata w Budapeszcie w 2019 roku z Mepsteadem. Te mistrzostwa liczyły się już do kwalifikacji olimpijskiej. Gdybym w tym starciu zwyciężył, to na pewno cieszyłbym się z medalu, a przecież mógłbym ten turniej nawet wygrać, a do tego bardzo dobrze ustawiłbym się w całych kwalifikacjach. Wracając do pojedynku z Shikine, oczywiste jest, że była to bardzo ważna walka, dla mnie bezpośrednia o igrzyska. Dobrze ją zacząłem, ale nie uzyskałem przewagi. Później Japończyk się rozwinął, a ja straciłem pewność siebie w obronie, przez co byłem zbyt nerwowy w ataku. Do końca batalii już nie byłem w stanie sprawić, żebyśmy walczyli na moich warunkach. Warto dodać, że Skikine dwie rundy wcześniej zapewnił sobie kwalifikację olimpijską i czuć było, że walczy bardzo rozluźniony.

Jak wpływa na pana stres na planszy? Paraliżuje pana czy pomaga?
Mam różne doświadczenia. Zazwyczaj działa bardzo dobrze, choć podczas „dobijaka” przekonałem się, że nie zawsze. Nie sparaliżował mnie, ale przeszkadzał we właściwej ocenie sytuacji i szybkim wyciąganiu odpowiednich wniosków. Sądzę, że podczas każdego istotnego startu, przy którym stres jest większy, zawsze dowiadujemy się o sobie czegoś nowego i trzeba te momenty dobrze zapamiętać i w przyszłości wykorzystać na swoją korzyść.

Który z sukcesów ceni pan sobie bardziej - szóste miejsce indywidualnie na mistrzostwach świata w Budapeszcie czy brąz mistrzostw Europy w drużynie z 2018 roku?
Nie wiem. W samym momencie osiągania tych wyników bardziej cieszył mnie brąz drużynowy. Pewnie ze względu na to, że w zespole zawsze przeżywa się wszystko razem, w większym gronie, a do tego turniej kończy się zwycięstwem. Zdobywając szóstą lokatę na czempionacie, zawody skończyłem przegraną. Zszedłem z planszy i „cześć”. Po czasie na pewno bardzo sobie cenię to osiągnięcie. Nie potrafię jednak jednoznacznie porównać tych rezultatów.

Jak spędza pan wolny czas? Co robi pan, gdy nie ma przy sobie floretu?
To zależy. Lato spędzam na sportowo albo na leżaku. W zimę najchętniej zapadłbym w sen zimowy. Nie jestem typem, który potrafi oglądać filmy i seriale oraz słuchać muzyki bez przerwy. Staram się za to czytać przynajmniej 10 książek w roku. Co jakiś czas łapię wenę na gotowanie. Uczę się języka włoskiego. Lubię i oglądam inne sporty. Często też zastanawiam się nad studiami doktoranckimi, jednak ciągle mam zbyt wiele kontrargumentów, by je rozpocząć. Zacząłem się też interesować polityką, co niestety czasami potrafi zajmować dużo czasu. Do tego od niedawna jestem żołnierzem Wojska Polskiego w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym, dzięki któremu mam zapewnione lepsze warunki rozwoju.

Jak zachęciłby pan młodzież do pójścia w pana ślady? Jakie cechy powinien mieć szermierz?
Szermierka jest naprawdę dla każdego. Na pewno trzeba być walecznym i nieustępliwym. Nie ma też reguły, jakie warunki fizyczne są najbardziej wskazane. Poza tym uważam, że bycie szermierzem pomaga w życiu codziennym. Człowiek uczy się organizacji, radzenia sobie w różnych sytuacjach i szybkiego podejmowania decyzji. Do tego liczne wyjazdy bardzo rozwijają. Tym bardziej z całego serca polecam Szkołę Podstawową nr 70 w Gdańsku. Gwarantuje ona zarówno edukację na wysokim poziomie jak i najlepszych trenerów oraz właściwe podejście podczas treningów.

Czego życzyć panu na koniec naszej rozmowy?
Żeby wszystkie zawody międzynarodowe odbywały się zgodnie z planem. W obecnym czasie to naprawdę potrzebne, bo ile można trenować bez startów… Do tego zdrowia i szczęścia. O resztę jakoś zadbam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki