Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Chaciński o 36. FPFF w Gdyni

Redakcja
Michał Chaciński
Michał Chaciński
Z Michałem Chacińskim, dyrektorem artystycznym festiwalu filmowego w Gdyni, rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Ciekawi mnie skład tegorocznego festiwalowego jury...
Wiem, bo on wszystkich ciekawi. Ale nazwiska jurorów podamy na najbliższej konferencji prasowej, 23 maja. Przepraszam, musi się pani uzbroić w cierpliwość.

Trudno. Zastanawiam się jednak, czy ten przesiew filmów, jakiego Pan dokonał w konkursie głównym, nie zniekształci nieco obrazu polskiego kina? Z ponad 40 wybrał Pan tylko 12 najlepszych.
Konkurs główny festiwalu nie ma być pełnym obrazem polskiej kinematografii. Chciałbym, żeby festiwal był witryną tego, co nam się naprawdę w polskim kinie udało. Ta filmowa dwunastka będzie naszą wizytówką. Czy pani zdaniem, jeżeli w ostatnich latach z wyprodukowanych 50 filmów pokazywano 40, to mieliśmy do czynienia z pełnym obrazem polskiego kina, czy z nieco zafałszowanym? Wtedy nikt nie był w stanie tych wszystkich tytułów obejrzeć. Mieliśmy więc do czynienia z absolutnym mitem, że festiwal daje nam jakiś pełny obraz.

Gdynia: 12 filmów w Konkursie Głównym 36 FPFF

To jaki będzie tegoroczny festiwal?
Powiem, jaki mi się marzył. A marzył mi się z takimi filmami, którymi się można pochwalić. Pokazywanie wszystkiego, co zostało wyprodukowane, ma jedynie sens dla statystyków. A nie daj Boże, żeby ktoś, kto nie wie, według jakiego klucza wybierano konkursowe obrazy, trafił na tych dziesięć czy dwanaście z ogona. Bo wtedy mógłby pomyśleć, że nasza kinematografia jest nic niewarta.

A tak oglądając teraz filmy, Pana zdaniem najlepsze, możemy popaść w megalomanię, że robimy świetne kino. Tylko nas za granicą nie kochają.
Jeżeli mamy dwanaście dobrych filmów, które możemy pokazać, to znaczy, że... robimy dwanaście dobrych filmów. Jeżeli by się one rozmyły w zalewie kiepskich obrazów, byłoby źle. Ale jeśli wyciągniemy je na zasadzie perełki, to możemy stwierdzić, że my też potrafimy. Cytując "Misia", ten miś na miarę naszych możliwości to dwanaście tytułów. Uważam, że i tak jest z nami nieźle. Bo bywały lata, kiedy nie udawało się nakręcić tylu niezłych filmów.

Nowy dyrektor festiwalu filmowego w Gdyni: Obowiązuje ostra konkursowa selekcja

Ostra selekcja dotyczy także "Panoramy polskiego kina". Zobaczymy w niej 9 filmów, m.in "Księstwo" Andrzeja Barańskiego, "Wygranego" Wiesława Saniewskiego czy głośny "Lincz" Krzysztofa Łukaszewicza. Pan lubi ciąć.
Chcę, żeby konkurs główny i Panorama pokazały to, co się w naszym kinie bezwzględnie udało albo raczej udało. I te filmy z kategorii "raczej" znajdą się w Panoramie. Razem mamy 21 tytułów i przez to pełniejszy obraz naszego kina.
Przypomina Pan chirurga plastycznego, który poprawia urodę festiwalu bardzo ostrymi cięciami.
Skoro mnie pani przyrównała do chirurga, to pozwolę sobie na pewną analogię... Odniosłem wrażenie, że nasz festiwal w ostatnich latach wyraźnie przytył. Stał się mało atrakcyjny, z niemodnym kapelusikiem na głowie. Oczywiście, można byłoby liczyć na to, że impreza sama weźmie się w garść, poćwiczy i dojdzie do formy. Ale my woleliśmy założyć, że potrzebne są zmiany szybkie, może nawet drastyczne. Że to już nie jest kwestia kilku przysiadów, paru ćwiczeń gimnastycznych, jakiegoś masażu. Że trzeba wziąć do ręki skalpel i ciąć. No i wziąłem.

Nie boi się Pan jednak błędu w sztuce, jeśli się już trzymamy tej terminologii?
Nie boi się ktoś, kto nie ma wątpliwości co do tego, że te posunięcia przyniosą samemu festiwalowi, jak i polskiemu kinu coś dobrego. Mam nadzieję, że tej filmowej imprezie uda się przywrócić właściwą rolę, czyli promocję polskiej kinematografii. Dzięki temu, że pokazujemy to, co najlepsze, mamy szansę na przywrócenie pewnego zaufania widzów. Wiary w to, że nie tylko ten jeden nagrodzony obraz wart jest obejrzenia, że warto także zobaczyć paręnaście pozostałych tytułów z konkursu głównego. Stąd te radykalne kroki.

Michał Chaciński dyrektorem festiwalu filmów w Gdyni. Wygrał z Januszem Wróblewskim
Obiecywał Pan odmłodzić jury. Chociaż uważam, że w ostatnich latach było młode - Xawery Żuławski jako przewodniczący, całkiem młoda, chociaż nie do końca na właściwym miejscu, Alicja Bachleda-Curuś.
No właśnie, nie jest sztuką wprowadzić kogoś młodego do jury, tylko kogoś, kogo się uważa za autorytet. Nie chcę jednak na siłę odmładzać. I na siłę umiędzynarodawiać. Chociaż przekona się pani, że międzynarodowo w jury też będzie.

To na czym Panu zależało najbardziej przy tworzeniu składu jurorskiego?

Na tym, aby to grono stanowili ludzie, którzy coś polskiemu kinu są w stanie dać, zaoferować. Uważam też, że dobrze wprowadzić do jury kogoś, kto jest selekcjonerem zagranicznego festiwalu. Ale przede wszystkim zależało mi na tym, żeby w jury nie było ludzi z Marsa, jeśli tak mogę to określić. Żeby to byli filmowcy, którzy coś wiedzą albo o Polsce, albo o polskim kinie. W niektórych przypadkach klucz jest taki, że to ktoś, o kim wiemy, iż działa wyłącznie albo przede wszystkim za granicą, mimo że ma polskie nazwisko. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi bardzo enigmatycznie, ale niestety na razie nie mogę nic więcej powiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki