Matka Stefana W. nie uczestniczyła dotąd w rozprawach. Po raz pierwszy była w sądzie na procesie swojego syna. Pojawiła się jako widz, jeszcze przed rozpoczęciem procesu Stefana W. zdecydowała, że nie będzie zeznawać jako świadek.
- Nie jestem w stanie – parę razy powtórzyła matka oskarżonego, proszona przez dziennikarzy o rozmowę po wyjściu z sali sądowej.
Sam Stefan W. swoim zachowaniem podczas rozprawy nie zdradził, czy obecność matki na widowni wywołała w nim jakieś emocje. Jak zwykle nie reagował na pytania sądu i nie nawiązywał kontaktu z otoczeniem, skupiając co jakiś czas uwagę na przypadkowo wybranych osobach z sali rozpraw.
To niezmienne od początku procesu zachowanie spowodowało, że na drugiej rozprawie 7. kwietnia obrońca oskarżonego, mec. Marcin Kminkowski, zawnioskował o opinię biegłych mającą stwierdzić, czy stan zdrowia psychicznego pozwala mu na uczestniczenie w procesie. Opinia miała być gotowa do 5 maja, jednak termin na jej sporządzenie był trzykrotnie przesuwany.
- Wpłynęła opinia biegłych lekarzy psychiatrów – poinformowała otwierając rozprawę sędzia Aleksandra Kaczmarek.
Z ekspertyzy wynika, że oskarżony jest zdolny do udziału w procesie. Gdyby opinia była przeciwna, oznaczałoby to zawieszenie przewodu – branie udziału w rozprawach jest prawem oskarżonego.
Sąd na rozprawę wezwał na świadków osiem osób. Czworo się nie zgłosiło. Zeznawał członek ruchu „Wszystko dla Gdańska”, obecnie dyrektor w jednej z instytucji metropolitalnych samorządów Trójmiasta. Mężczyzna wraz z prezydentem Gdańska i aktywistami ruchu zbierał datki na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy pod fontanną Neptuna w dniu finału. Paweł Adamowicz właśnie tam rozpoczął kwestowanie i grupa spędziła razem cały dzień. Świadek opisywał dzień zbiórki w towarzystwie prezydenta Gdańska aż po wieczorny tragiczny finał na Targu Węglowym.
- Miałem ze sobą zimne ognie, które rozdawałem wolontariuszom, dałem jeden z nich prezydentowi i stanąłem za nim na scenie dosłownie metr – opisywał świadek moment przed odliczaniem do „światełka do nieba”. - Podbiegł oskarżony i pchnął prezydenta. W pierwszej chwili myślałem, że to ktoś z zespołu Blue Cafe. Zobaczyłem, że oskarżony ma w ręku nóż.
Zeznania świadka nie wniosły wiele do znanego z poprzednich rozpraw obrazu tego, co działo się potem na scenie na Targu Węglowym.
- Byłem w szoku, podniosłem czapkę. 4Pytałem wszystkich, czyja to czapka. Miałem ją ze sobą w UCK i tam zostawiłem. Potem z gazety dowiedziałem się, że to czapka oskarżonego – opisywał jeden z epizodów ważnych w późniejszym śledztwie.
Kolejny świadek, 16-letni wówczas, zatrudniony był jako ochroniarz podczas finału WOŚP. Mężczyzna stał tyłem do sceny, twarzą do widowni, fragmenty tragedii zauważył, obracając się ku scenie. Z jego zeznań złożonych w śledztwie wynika, że był jednym z pilnujących noża, który okazał się później być narzędziem zbrodni, gdy ten został zrzucony ze sceny. W zeznaniu przed sądem zaprzeczył, by miał związek z tym epizodem, po odczytaniu zeznań ze śledztwa, dopytywany przez sąd, tłumaczył to niepamięcią. Mimo że zeznania mężczyzny, ówcześnie ucznia jednego z gdańskich liceów, nie wniosły wiele do obrazu tragedii, mówią wiele o tym, jak zabezpieczona była impreza.
- Dowiedziałem się od koleżanek i kolegów, którzy chodzą ze mną do jednej szkoły, że pracowali już wcześniej w tej agencji ochrony. Z tego co mi wiadomo, syn dyrektora szkoły, pan Dariusz, jest właścicielem tej agencji. [...] Pomiędzy mną a agencją nigdy nie doszło do podpisania umowy. Nigdy nie otrzymałem od agencji żadnego dokumentu poza drukiem zatytułowanym „Zgoda na podjęcie pracy” [...] dałem go mojej mamie i podpisany zabrałem ze sobą na imprezę – zeznawał chłopak w śledztwie.
Przed samym finałem WOŚP Dariusz S., właściciel agencji ochrony „Tajfun” zebrał te dokumenty od nieletnich zatrudnionych, rozdał kurtki z napisem „ochrona” i krótko poinstruował, co mają robić. Dla wielu z nich była to pierwsza taka praca, jak dla świadka. Nie był wcześniej w żaden sposób szkolony.
- Pan Dariusz poinformował nas, że ze względu na zaistniałą sytuację pieniądze otrzymamy następnego dnia w szkole – opowiadał świadek o tym, jak po tragedii zakończyła się jego współpraca z agencją.
Zeznawał również operator kamery z telewizji TVN, który rejestrował dla stacji materiał.
- Mój punkt widzenia jest ograniczony do tego, co widzę w kamerze – zastrzegł na początku świadek.
Jego zeznanie było w zasadzie opisem zdjęć, które wykonał na scenie z odległości 2-4 m od Pawła Adamowicza. Użył określenia, że napastnik „wbiegł” w prezydenta Gdańska.
- Prezydent Adamowicz usiadł na scenie na jednej ze skrzyń ze sprzętem scenicznym. Wskazał ręką, że coś jest nie tak – mówił świadek i zaznaczył, że od tego momentu zaczął rejestrować wydarzenia bez przerw i szerokim kadrem, mając świadomość, że nagranie może być ważne. Na dłoni prezydenta była krew.
Zeznania kolejnego świadka, pielęgniarki ze szpitala więziennego w Malborku, gdzie oskarżony odbywał część wcześniejszego wyroku, zostały złożone z wyłączeniem jawności. Sąd zdecydował tak ze względu na to, że mógłby zostać naruszony ważny interes oskarżonego. Świadek miała mówić o stanie zdrowia Stefana W. Czwartkowa rozprawa była pierwszą z dwóch odbywających się dzień po dniu w lipcu. W sierpniu proces nie będzie się toczył.
Ceny warzyw i owoców w maju
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?