Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marterhof - historyczny zakątek przy ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie

Tadeusz T. Głuszko
Widok na  podwórze łączące ul. Bohaterów Monte Cassino z ul. Pułaskiego w Sopocie
Widok na podwórze łączące ul. Bohaterów Monte Cassino z ul. Pułaskiego w Sopocie Tymoteusz Głuszko
Marterhof to dawna nazwa przejściowego podwórza, które przy Spatifie łączy sopocki deptak z ul. Pułaskiego. W tym sezonie zmieni się jego oblicze. Przeczytajcie o przeszłości tego zakątka.

Marterhof przylega do dolnego odcinka ul. Bohaterów Monte Cassino (dalej: BMC), której oś, do czasu powstania pl. Przyjaciół Sopotu, odbijała w tym miejscu łagodnym łukiem na północ. Zwarta zabudowa pojawiła się tutaj dopiero u schyłku XIX w. Niewykluczone, że wiek wcześniej funkcjonowało w tym miejscu sołectwo, na co wskazuje, acz niejednoznacznie, plan wsi z 1714 r. wykonany na zlecenie oliwskich cystersów, ówczesnych właścicieli Sopotu. Wcześniej były tu, jak na całym obszarze dzisiejszego Dolnego Sopotu, tylko podmokłe łąki, których osuszaniem zajęto się ok. 1614 r.

Co najmniej od 1884 do 1945 r. związana była z tym miejscem rodzina Marterów. Od ich nazwiska wywodzi się nazwa - Marterhof, czyli dwór Martera, choć bardziej adekwatne wydaje się być w tym przypadku określenie "podwórze".

Narodziny zakątka

Na sporządzonym w marcu 1894 r. projekcie przebudowy poddasza domu pod dzisiejszym adresem BMC 56 znajdujemy obrysy wszystkich domów zachowanych do lat powojennych. Stoją na obrzeżach dużej prostokątnej parceli Marterów, między ówczesną Seestrasse i Bismarckstrasse (BMC i Pułaskiego), i są opatrzone numerami BMC 54-58 oraz Pułaskiego 19. Wzniesione z pruskiego muru nie przekraczają wysokością jednego piętra. Dom pod nr 54 najbardziej aspiruje bryłą do miejskiej kamienicy, ma wysokie piętro i osłania go lekko spadzisty dach kryty papą; trzy inne są okryte dwuspadowymi ceramicznymi dachami (BMC 56 i 58 oraz Pułaskiego 19) i mają klasycystyczną formę zbliżoną do polskiego dworku. Pozostałe (54a i 54b oraz 56a) to kryte papą nieduże domy z mieszkalnym poddaszem, które pierwotnie mogły służyć jako letniska. Ubikacje znajdowały się na podwórzu.

Wszystkie domy są oklejone drewnianymi werandami. Szczególnie interesująca jest dwukondygnacyjna weranda pod nr 54, która osłania od ulicy całą ścianę frontową. To w Sopocie jedna z zaledwie trzech werand osłaniających cały front budynku. Jej ozdobą są pociągnięte ciemną farbą belki konstrukcyjne i umieszczony centralnie ganek klatki schodowej z bardzo stromym podejściem do mieszkań na piętrze, wysunięty przed lico fasady i przykryty dwuspadowym daszkiem. Posiadłość była oddzielona od Seestrasse korytem Potoku Wiejskiego, który do schyłku XIX w. płynął odsłoniętym nurtem równolegle do jezdni.

Działkę między Marterami a dzisiejszym barem przekąskowym Śledzik u Fabrykanta przy BMC 60 na parterze dawnego kombinatu gastronomicznego Alga z 1960 r. zajmowała jakiś czas restauratorka Helene Sollmann, u której chętnie stołowali się letnicy z Polski. W 1889 r. bywał u niej m.in. zakwaterowany w pobliskim pensjonacie Sedan przy obecnej ul. Pułaskiego 18-20 nasz grafik Michał Elwiro Andriolli ze swoim towarzystwem. Po zamknięciu interesu panny Sollmann jej grunty przejął restaurator Heinrich Haueisen, który wzniósł drewniany hotelik z restauracją w dobudowanych długich werandach i wszystko ozdobił koronkową snycerką. Zabudowa działki Haueisena wysunęła się daleko przed granicę parceli Marterów wykorzystując wspomniane odsunięcie osi ulicy. Przy zabudowaniach Marterów i Haueisena wytworzył się rodzaj otwartego placyku, gdzie w 1889 r. władze kurortu planowały przystanek tramwaju elektrycznego, który miał stąd kursować do urządzonej w lesie modnej restauracji Wielka Gwiazda (Großer Stern) Paula Senffa. Projektowana linia znalazła się na mapie kurortu z 1901 r., jednak w kasie gminnej zabrakło na nią środków i inwestycji zaniechano.

Marterowie wynajmowali nie tylko mieszkania. Pod nr 54 Erich Neumann, mistrz tapicerski i dekorator, co najmniej od lat 20. XX w. dzierżawił pomieszczenie sklepowe od Anny Marter, właścicielki domów 54, 54a i 54b i Pułaskiego 19, gdzie oferował meble swojego wyrobu. Jakiś czas działali tu fotografowie - w latach 30. XX w. Heinrich i Romana Borkowscy prowadzili atelier Photo-Romana. Ich następcą był Paul Lucka, a podczas wojny nowoczesne studio (Modernes Atelier) miał tu C.H. Thiemann. Również tutaj mieścił się oddział redakcji gazety "Der Danziger Vorposten", organu NSDAP. Pod nr 58 prosperował sklep z antykami Herberta Seyera, a w 1929 r. fryzjer Rajkowicz prowadził tam zakład dla pań.

Pod nr 19 przy Pułaskiego mieszkał ogrodnik Otto Schelinski, który dzierżawił po sąsiedzku od Alberta Kleinschmidta zakład ogrodniczy sięgający obszarem ulicy Ogrodowej w miejscu parkingu na tyłach Algi. Z kolei w podwórzu Marterów pod nr 56 (obecnie Kebab) prowadził warsztat tapicerski chudy i wysoki Hans Penner, jeden z pierwszych hitlerowców w Sopocie. Penner i Neumann byli konkurentami ojca 94-letniej dziś nestorki sopockiej Polonii, Wandy Szopińskiej z d. Rzeppa. Jan Rzeppa, tapicer, rymarz i siodlarz miał sklep z warsztatem przy dzisiejszej al. Niepodległości 797.

W domu pod nr 56 mieszkali przejściowo fryzjerzy, a wśród nich popularny w środowisku Polonii fryzjer damski Wincenty Wodyński, który prowadził zakład Figaro der Coiffeur na parterze dawnego hotelu Hortensja przy Seestrasse 65. Po wybuchu wojny Niemcy osadzili go w obozie koncentracyjnym i zamordowali w 1940 r. Żona Wodyńskiego kontynuowała po wojnie fryzjerską tradycję prowadząc zakład Figaro przy dzisiejszym pl. Konstytucji 3 Maja 7.

Na początku lat 30. na piętrze pod nr 56 mieszkały dwie stare i biedne kobiety, do których zachodziła młodsza siostra Wandy Szopińskiej, Maria, i świadczyła im bezinteresowną pomoc. Sprzątała, a nieraz donosiła jedzenie wyproszone u mamy.
Z zapisu w księdze adresowej z 1912 roku i ksiąg późniejszych wynika, że domy nr 56-58 były własnością handlowca, a następnie urzędnika powiatowego, Artura Martera. Po wybuchu wojny występuje on jako właściciel całej posiadłości. Od września 1939 r. Artur Marter pełnił urząd komisarycznego burmistrza Starogardu Gdańskiego. Podobno został po wojnie aresztowany i zmarł w sztumskim więzieniu w 1949 r.

Naprzeciw Marterów, na rogu BMC i Królowej Jadwigi (Victoriastrasse) pod nr 43 stał dom handlowy Alfreda Gebauera, który po wojnie został przemianowany na państwowy dom towarowy z kilkudziesięcioma stoiskami branż niespożywczych, a dalej w stronę morza wznosił się jeden z elegantszych hoteli kurortu - Metropol, a jeszcze bliżej morza Hortensja z hotelem Hugo Werminghoffa naprzeciwko. W 1945 r. hotele spłonęły.

Powojenna zmiana warty

W 1945 r. Marterhof, jak całe miasto, prędko został zasiedlony przez ludność polską. Parter domu pod nr 54 zajmowały restauracje o różnej reputacji. Prawą część piętra przejął zakład fryzjerski, a lewą oddano pod działalność ogniska plastycznego, które w latach 50. przeniosło się do Gdyni ustępując miejsca klubowi Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatralnych i Filmowych, które wespół z trójmiejskimi plastykami utworzyło czynny do dzisiaj klub Spatif - miejsce spotkań trójmiejskiej bohemy i jej gości. W 1998 r. budynek został rozebrany i w 2001 r. wzniesiony na nowo z zachowaniem pierwotnej zewnętrznej formy.

Dawny zakład Hansa Pennera przejął mistrz tapicerski Grzegorz Toporek, a pod nr 56 otworzył warsztat mistrz szewski Czesław Michalski, który reklamował swoje usługi w gablocie na ścianie dzisiejszego Spatifu. Przy Pułaskiego 19 ulokowało się na długie lata pogotowie krawieckie Express, a opodal w podwórzu działał jeden z licznych w mieście skupów butelek.
Na szczególną uwagę zasługuje dom pod nr 58, którego położenie precyzowano w reklamie informatora z 1947 r. "vis a vis Kr. Jadwigi". Kiedy pod koniec wojny spłonęła cała zabudowa dolnego odcinka deptaka, stał się budynkiem bardzo widocznym, a dzisiaj, po przebudowie domu pod nr 54, jest przy pl. Przyjaciół Sopotu jedynym autentycznym świadkiem zabudowy XIX-wiecznego kurortu. W części parteru, zajętej obecnie przez punkt z zapiekankami i goframi U Tymka, w powojennych latach zagościł sklep Baby z artykułami dziecięcymi po "przystępnych cenach". Później na długo zainstalował się tam zakład fryzjerski, w którym przyjmował legendarny mistrz grzebienia i nożyczek, znany jako Pan Kazimierz.

W 1946 r. pewni dwaj panowie wystąpili do władz miejskich o zgodę na przebudowę wschodniej części parteru pod urządzenie lodziarni z punktem sprzedaży napojów chłodzących i kiedy ją otrzymali, urządzili tam mieszkania, a na werandzie otworzyli owocarnię. W 1950 r. z polecenia władz wojewódzkich sopocki zarząd miasta wszczął procedurę, która doprowadziła do usunięcia tych panów z nieruchomości. W 1957 r. do magistratu wpłynęła kolejna prośba o zgodę na lodziarnię w miejscu "ohydnej werandy" wystosowana przez mieszkankę z dzisiejszej al. Niepodległości.

Lodziarnia pojawiła się pod koniec lat 50. pod nazwą "Milano" i jest czynna do dzisiaj (niestety, "ohydna weranda" z roku na rok jest w coraz gorszym stanie). Prowadził ją ożeniony z Polką Włoch Oronzo de Marco, który wcześniej pracował we włoskiej lodziarni Capri przy BMC 40. Pan Oronzo często sam wyrabiał lodowe przysmaki i nierzadko osobiście obsługiwał klientów. Jego wyroby były sławne w całym kraju podobnie jak warszawskie pączki Bliklego. Goszczący w Sopocie celebryci chętnie zachodzili tutaj na lody i dobrą kawę z ekspresu.

Autor przygotowuje album o placach przy sopockim deptaku (Skwer Kuracyjny, pl. Zdrojowy, pl. Przyjaciół Sopotu, pl. Konstytucji 3 Maja oraz dawny plac wiejski przy al. Niepodległości) i zwraca się z prośbą o nieodpłatne udostępnienie ilustracji związanych z tymi miejscami. Mogą to być obrazy, grafiki, pocztówki, fotografie krajobrazowe, reportażowe i osobiste zdjęcia.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki