Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Piekarczyk o musicalu "Jesus Christ Superstar": Jako Jezus nie mogłem fałszować [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Marek Piekarczyk od  roku 1981, z kilkoma krótkimi przerwami, jest wokalistą zespołu TSA
Marek Piekarczyk od roku 1981, z kilkoma krótkimi przerwami, jest wokalistą zespołu TSA Karolina Misztal
Rządzić każdy może. Polityków nie należy wybierać, tylko losować. Tak robili w starożytnej Grecji. Więcej produkujmy zamiast brać kredyty, szanujmy gwiazdy i... bądźmy sobą - radzi Marek Piekarczyk.

Polityka nas tak omotała, że teraz nawet z artystą się o niej rozmawia.
Powiem ci, jak to jest z polityką. Panienka na politologii słyszy od egzaminatora: Co pani sądzi o Tusku? A kto to jest Tusk? - ona odpowiada. Egzaminator na to: Skąd pani przyjechała? Z Bochni. Na co egzaminujący: A może by tak wszystko pierd... i pojechać do Bochni? W naszej polityce nie ma prawdziwej demokracji. Model jaki ćwiczymy, to demokracja burżuazyjna, dokładnie opisana w podręcznikach.

Ale dobrze Ci w kraju, w którym nie ma prawdziwej demokracji.
Dlatego, że są kobiety. Uważam jednak, że istotą demokracji powinno być losowanie. A nie głosowanie. Bo głosowanie to legitymizowanie tych, którzy uzurpują sobie prawo do posiadania jakiś szczególnych właściwości, umiejętności, których nikt poza nimi nie posiada. I dzięki temu chcą nami rządzić.

Mielibyśmy wybierać na chybił trafił? Na kogo wypadnie, na tego bęc?
Każdy człowiek może być prezydentem albo posłem. Kraj powinien być rządzony przez ludzi wylosowanych, którzy mają nie tylko sumienie, ale też doradców, pomagających im podejmować dobre decyzje gospodarcze. Reprezentanci narodu nie muszą być fachowcami. Mają być ludźmi. Tak już było w starożytnej Grecji. Zresztą, jak wygląda ława przysięgłych w Ameryce? Nie jest z nadania. Przysięgłych losuje komputer.

Zostawmy politykę. Jesteś w wieku, w którym ludziom opadają już skrzydła. A Ty przeżywasz drugą, jeśli nie trzecią, młodość.
Bo ja mam skrzydła w środku od urodzenia. Jeśli ktoś je sobie doczepił, to wcześniej czy później mu odpadną. A jeśli się ktoś z nimi urodził, to ma tak jak w mojej piosence: "wciąż rosną we mnie białe skrzydła, szybuję na nich nawet pod wiatr, jestem wolnym ptakiem świata...". Młodość jest w człowieku. Młodym trzeba się urodzić. Wszystko jest w nas.

W tej błogiej szczęśliwości zdarza Ci się czasami narzekać, kwękać na coś?
No, na głupotę.

Czyją?
Człowieczą. Nie tyle kwękam, co zauważam pewne rzeczy. Na przykład to, że ludzie zrzucili jedno jarzmo po to, żeby przyjąć kolejne, gorsze od poprzedniego. Przedtem mieli wroga, który chciał ich zniewolić systemowo i psychicznie. Teraz mają wroga takiego, który im wchodzi do kieszeni, sypialni i do miłości. Ten wróg to kasa, która kusi. Banki, które dają kredyty. Wszyscy są zadłużeni. A to grozi strasznym kryzysem.

To prawda, większość z nas jest zadłużona.
Nie ma równowagi. W kraju, w którym się więcej kupuje, niż produkuje, musi nastąpić krach. Jest coraz więcej hipermarketów, a nie ma fabryk i zakładów pracy. I co? Ci którzy mają pracę w tych centrach handlowych, mają ją po to, żeby potem w nich coś sobie kupić? To, że się u nas coraz mniej produkuje, to przejaw już nie tyle społecznej głupoty, co zaślepienia. Nie ma etosu pracy, nie ma szacunku dla ludzi, którzy ciężko harują. Za to szacunek dla złodziei wciąż jest. Pamiętam, jaki przeżyłem szok po przyjeździe do Polski z Nowego Jorku. Tam byłem elektrykiem ciężko pracującym, ale dobrze zarabiałem. Przyjechałem do kraju, a tu w znanym klubie, w małym miasteczku zaczynają mi przedstawiać ludzi: ten to złodziej samochodów, a tamten szef mafii, ten zajmuje się haraczami. Dziewczyny mi tych "dżentelmenów" przedstawiały tak, jak się przedstawia szanowanych obywateli. Nikt mi nie przedstawiał gości, który piekli najlepszy chleb w mieście albo robili najlepsze wędliny. Oni się nie liczyli. Liczył się tylko handlarz, przewalacz i oszust.

Pobyt w Stanach nauczył Cię czegoś? Pokory?
Czy ja wiem? Pokorę musisz mieć. Bo jak jej nie masz, to zginiesz. Sensem życia mężczyzny jest praca i rodzina. Jak brakuje któregoś z tych balastów, to zaczyna być źle. Najpierw się coś traci, a potem się tę stratę zagłusza. Dlatego jest tylu alkoholików, narkomanów. Sprowadziłem do Stanów żonę, dzieci i poszedłem do pracy. Mężczyzna łaski nie robi. A pracowałem nie tylko jako elektryk, tylko wcześniej imałem się różnych prac. Nie było zmiłuj. Ale nie czułem się pokrzywdzony, ani odrzucony przez Boga. Że tu niby gwiazda, a musi zamiatać.

A ta najcięższa praca?
Może się komuś wydawać, że choinka to coś fantastycznego. A ja je ubierałem przez trzynaście godzin dziennie w centrum handlowym. I już pod koniec dnia miałem wrażenie, że jedna bombka, którą mam zawiesić, waży cztery kilogramy. Ja wieszałem, a dookoła było 150 ekranów. Na każdym inna gra komputerowa. Za moimi plecami Mikołaje, a do nich kolejki z jeżdżącymi wagonikami, grającymi różne, durne melodyjki "Krismasowe". Straszliwa kakofonia. I jeszcze to, że nie można było odejść od choinki...

No a teraz przeżywasz przyjemną przygodę z "The Voice of Poland". Chcę zapytać o tych młodych ludzi...
Młodym się trzeba urodzić. Nazwij ich raczej później urodzonymi.

Jeden z muzyków mówił mi, że żal mu tych później urodzonych, którzy trafiają do takich programów. Są jak brzuchomówcy, śpiewający nieźle, ale tylko cudze piosenki. I że pewnie kariery nie zrobią.
Jeżeli ktoś uważa, że jedynym celem artysty jest zrobienie kariery, to może mieć rację. Takie podejście do sprawy to kanał.

A po co oni przychodzą? Tylko po to, żeby zrobić karierę.
Nigdy nie myślałem o tym, żeby zrobić karierę. A zrobiłem. Na scenie potrzeba ludzi wyrazistych, wyjątkowych, którzy nie wstydzą się samych siebie. Problem w tym, że większość siebie nie kocha, nawet siebie nie lubi. Wielu z tych wykonawców śpiewało tak znakomicie, jak ja nie potrafię śpiewać. Posiadają umiejętności, jakich nie posiadam. Ale jednego im czasami brakowało. Odwagi bycia sobą. Dlatego stawiałem sobie w tym programie zadanie, żeby znaleźć to "coś" w człowieku, co sprawia, że chcemy go słuchać i kochać. Szukałem też człowieka dobrego, który nie będzie pomiatał innymi na scenie. To się idealnie sprawdzało w bitwach, gdzie dwóch wokalistów rywalizowało ze sobą w jednej piosence. Gdzie była prowokacja, grały ambicje.

Czy taki program uczy czegoś takiego wygę muzycznego, jak Ty?
Znowu nauczyłem się mnóstwa nowych rzeczy... Poza tym są zyski, bo kobiety znowu zaczęły się do mnie na ulicy uśmiechać z sympatią. Wcześniej tylko raz przeżywałem takie oznaki sympatii i to w Gdyni, gdzie grałem Jezusa w Teatrze Muzycznym.

Twoi rodzice mają na imię Maria i Józef, więc byłeś niejako na rolę Jezusa skazany.

Marzyłem o niej [w rock-operze "Jesus Christ Superstar" - dop. aut.]. Czekałem na tę rolę kilkanaście lat. Myślałem jeszcze o Judaszu. Ale jednak zagrałem Jezusa. Pierwszy raz w życiu mogłem wyskoczyć z szufladki heavy metal rock. I robić to, co potrafiłem naprawdę, czyli śpiewać każdym głosem. Wyrażać śpiewem smutek, radość czy gniew. Takie zadanie dla wokalisty jest bezcenne. To, że ludzie oczekują od niego największych wzruszeń. Mieliśmy ponure lata 80., a ze sceny szedł przekaz jak modlitwa czy przepowiednia. To było jak ogłoszenie zwycięstwa. Musiałem być zwycięski. Najlepszy. Bo to był Jezus. Nie mogłem fałszować. Bo Jezus nie mógł fałszować. Nie mógł się plątać i stać bezradnie na scenie. Jezus musiał być najwspanialszy, promieniować z daleka. I taki był. Ta rola mnie niosła.

Mówiłeś o zyskach po programie"The Voice of Poland".

Sympatia ludzi to pierwszy zysk. A drugi... przy okazji tego programu poznałem wiele wspaniałych osób - techników, dekoratorów, panie od makijażu, które nazywałem "maziaczkami", od "maziania" mnie. Do tego jeszcze ci utalentowani wykonawcy i kontakt z artystami, z którymi nigdy bym się nie spotkał, gdyby nie program. Bo gdzie mógłbym się spotkać z Edytą Górniak? A my się nie tylko spotkaliśmy ale też zaprzyjaźniliśmy.

Można się zaprzyjaźnić z Edytą Góniak?
Uwielbiam Edytę.

Bo różne opinie krążą.
To trudny temat. Trzeba oddzielić mitologię społeczną, rozpowszechnianą przez środki masowego rażenia po złoty pięćdziesiąt czy po pięć złotych w kiosku sztuka. To one rozdmuchują różne bzdury. A realia mamy takie, że artyści są samotni, zwłaszcza ci na piedestale. To straszne, że ludzie chcąc mieć gwiazdy, najpierw sami je kreują uwielbieniem, kupowaniem płyt. A potem je próbują niszczyć. U nas każdy, kto jest na szczycie, ma przerąbane.

Jesteś na szczycie, ale przerąbania jakoś nie widzę. Z jednej strony jesteś lubiany, z drugiej jednak, znajdujesz się już poza orbitą tabloidowego życia.
Bo mnie ciężko na czymś przyłapać.

Znaczy nuda?

Ale ja nie mam nic do ukrycia. Poza tym jestem człowiekiem, który przystosowuje się do każdej sytuacji. Spałem na dworcach, klatkach schodowych, jadałem tylko bułkę dziennie. Ale też spałem w drogich hotelach i jadałem w luksusowych restauracjach. Nie nadaję się na medialną gwiazdą, którą warto tropić. Może gdyby chcieli mi robić zdjęcia z kobietami? Bo ja lubię z nimi przebywać i rozmawiać. I pewnie parę niezłych fot by się znalazło. Może już nawet zbierają je na czarną godzinę (śmieje się).

Twój głos jest dla Ciebie ważny?

Nie interesuję się nim. Głos to nie koń, którego trzeba karmić poić, szczotkować, sprawdzać podkowy. Mój głos ma... być. On jest moim sługą.

Kiedyś odmówił Ci posłuszeństwa?

Nigdy w życiu. Jeżeli szwankuje, jest chory, to śpiewam na miarę jego możliwości. Bezczelnie zmieniam linie wokalne. Bo najważniejszy jest wyraz. Nie jesteśmy na egzaminie. A to jedna z wad tych ludzi, którzy przychodzą do programu. Bo oni się zachowują tak, jakby mieli jeden nieustający egzamin. Czasem potrafiłem wyjść z moim wykonawcą na scenę i specjalnie trochę gorzej próbowałem śpiewać od niego. Robiłem tak, żeby on lepiej zabrzmiał. Ja nie muszę i nie chce się popisywać. Jestem artystą, a nie popisywaczem. Artyści mają być sobą. Mają docierać do ludzi. I mogą być kochani lub znienawidzeni ale nigdy obojętni.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki