- Moje 7-letnie dziecko wyszło na zewnątrz w cieniutkiej bluzce i trampkach. Po zakończeniu ćwiczeń trzęsło się z zimna, miało też przemoczone skarpetki. Przeprowadzenie akcji w takich warunkach to nieodpowiedzialność, nie zamierzamy tego tak zostawić - denerwuje się mama jednego z uczniów. Z podobną skargą zadzwoniła do nas babcia 6-latka z SP nr 12, z zawodu lekarka. - Wnuk dopiero co wyszedł z infekcji, cały czas bierze leki. Gdy ogłoszono alarm, jego kurtka zamknięta była w szafce. Szkoła jest świetna i nie mieliśmy do niej zastrzeżeń, ale poniedziałkowa sytuacja bardzo nas rozczarowała - żaliła się kobieta. Zdenerwowani rodzice zbierają już podpisy pod skargą, którą chcą złożyć w Kuratorium Oświaty.
- Mają prawo to zrobić i będę się z tego tłumaczyć, ale wypełniałam tylko swoje obowiązki - mówi Iwona Furmańczuk, dyrektor SP nr 12. Wyjaśnia, że o ewakuacji informowała wcześniej nauczycieli i że niemal wszyscy zdążyli ubrać dzieci przed wyjściem ze szkoły. - Tylko wychowawcy dwóch klas nie zdążyli i dzieci wyszły bez okryć - ubolewa dyrektor. Tłumaczy też, że termin ćwiczeń to nie jej wymysł, tylko wymóg prawa. - Latem zmieniły się przepisy przeciwpożarowe. Wymagały opracowania nowych instrukcji i przeszkolenia pracowników. Trzeba to było zrobić przed końcem listopada, niestety pogoda nam nie dopisała - mówi Furmańczuk. Jednocześnie podkreśla, że akcja nie trwała na tyle długo, by mogła zagrażać zdrowiu maluchów. - Od momentu wyjścia z budynku do wejścia z powrotem minęło zaledwie 2,5 min - zapewnia. Nerwy rodziców jednak rozumie. - Przepraszam i myślę, że to się więcej nie powtórzy. Proszę jednak, żeby spojrzeli na drugą stronę medalu. Gdybyśmy ćwiczeń nie zrobili , a odpukać, coś by się naprawdę stało, wtedy żal byłby większy - wskazuje.
- Alarmy przeciwpożarowe są potrzebne i wymagane przepisami. Wskazane jest, by odbywały się w jak najbardziej prawdopodobnych warunkach. W przypadku prawdziwego pożaru uczniowie też nie mieliby raczej szans, by zdążyć pójść po ubrania do szatni - komentuje Jerzy Jasiński, wicedyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - Jednak w związku z ostrym atakiem zimy w tym wypadku należało podejść do ćwiczeń z bardzo dużą rozwagą i zobaczyć, czy nie można tego zorganizować inaczej, czy nawet przenieść na inny termin - wskazuje Jasiński.
Zdzisław Szudrowicz, pomorski kurator oświaty, także uważa, że termin akcji był nietrafiony. - Ale nie mogę występować o ukaranie dyrektora za działanie, którego wypełnienie było obowiązkowe i zgodne z prawem. Niemniej wizytator dokładnie się tej sprawie przyjrzy - zapewnia Szudrowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?