Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malowana świątynia w Krzywym Kole. Co kryją polichromie?

Grażyna Antoniewicz
Malunek girlandy owocowo-warzywnej  zdobiący ławę w kościele w Krzywym Kole
Malunek girlandy owocowo-warzywnej zdobiący ławę w kościele w Krzywym Kole Grażyna Antoniewicz
Prowadzone w kościele w Krzywym Kole prace konserwatorskie zaowocowały odkryciem nieznanych dotychczas malowideł. Specjaliści liczą, że to jeszcze nie koniec niespodzianek

- Jesteśmy świadkami odkrycia czegoś, co co najmniej od dziewiętnastego wieku było zasłonięte - opowiada ksiądz Zdrojewski. - Przede wszystkim ukazała się piękna konfiguracja girland przy każdym portrecie i na zabudowie ław. Zostały one, oczywiście, namalowane według pewnego szablonu, który gdzieś tam w siedemnastym wieku funkcjonował.

We wsi Krzywe Koło wśród drzew stoi niewielki XIV- wieczny kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego. Wnętrze świątyni jest skromne, ale wyjątkowe. Zobaczymy tam stalle (ławy z klęcznikiem i zapleckiem) z wizerunkami apostołów oraz ławy z boazeriami, na których widnieją wizerunki świętych niewiast ze Starego i Nowego Testamentu. Ufundowali je dla siebie bogaci gospodarze. Ich nazwiska i datę 1686 umieszczono wraz z gmerkiem nad każdym zapleckiem.

Obrazy pochodzą z czasów, kiedy to na Żuławach mieszkali gburzy - bogaci gospodarze, każdy posiadał od kilkudziesięciu do kilkuset hektarów doskonałej ziemi, kilkanaście mocnych koni, kilku parobków, dziewczyny służebne.

- Należy przypuszczać, że obrazy powstały w warsztatach gdańskich, bo gdzie Żuławiacy mieliby daleko szukać? - opowiadał proboszcz Krzysztof Zdrojewski podczas naszej wizyty rok temu. - Nie wiemy, kto je namalował, ale to nie jest amatorska robota. Bogatych mieszkańców wsi stać było na zamówienie u dobrego mistrza. Patrząc na pulchne buzie niewiast, można założyć, że mistrzowie stosowali się do kanonów obowiązujących w baroku, ale być może do niektórych portretów pozowały kobiety z bogatych gburskich rodów.

W tym niezwykłym kościółku zobaczymy jedyną w swoim rodzaju rewię gdańskiej mody z XVII wieku. Kobiety ubrane są różnorodnie i fantazyjnie. Prawie każda ma inny fason sukni, odmienne jest udrapowanie szat, nakrycie głowy. Kobiety noszą nie tylko chusty, ale też welony, a ich włosy są rozpuszczone lub spięte. Kapelusz w stylu kowbojskim nosi Moabitka Ruth, w zgrabny gorsecik ubrana jest Zuzanna, zachwycają misterne koronki, bufiaste lub podwiązane rękawy biblijnych niewiast. Barokowa jest też kolorystyka.

Szkoda tylko, że w XIX wieku, a może nawet w XVIII polichromie zamalowano farbą. Księdzu proboszczowi udało się zdobyć w Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pieniądze na prace konserwatorskie. Właśnie zakończono pierwszy etap obejmujący ławy w południowo-zachodniej części świątyni.

- Jesteśmy świadkami odkrycia czegoś, co co najmniej od dziewiętnastego wieku było zasłonięte - opowiada ksiądz Zdrojewski. - Przede wszystkim ukazała się piękna konfiguracja girland przy każdym portrecie i na zabudowie ław. Zostały one, oczywiście, namalowane według pewnego szablonu, który gdzieś tam w siedemnastym wieku funkcjonował.

Ponadto na pięciu drzwiach do ław po zdjęciu przemalowań wyłoniły się sceny biblijne oraz data 1687. Konserwatorzy zabytków stwierdzili, że jest to malarstwo z wysokiej półki, nietuzinkowe. Po zdjęciu przemalowań i zakonserwowaniu pierwotnej warstwy malarskiej widać klasę tego malarstwa i... kolejną rewię mody.

- W ubiorze kobiet nie ma elementu, który by się powtarzał. Powtórek można szukać jedynie na dwóch personifikacjach cnót boskich - opowiada proboszcz. - Już wiemy na pewno, że tylna stalla jest wcześniejsza i dostosowana do koncepcji boazerii.

Piękne są warzywno-owocowe girlandy na zabudowie ław. Kuszą gruszki, jabłka, ananasy, selery, pory, dynie oraz karczochy. Jest też potężna girlanda na ściance zamykającej ławy - ma ona prawie dwa metry kwadratowe powierzchni, umieszczona została na tle liści, a wolne przestrzenie wypełniono gałązkami wiśni z owocami.

- Co do scen biblijnych na drzwiczkach, widać chronologiczne zachwianie, bo mamy Adama z Aniołem i od razu Jozuego z Kalebem, a dopiero po nich jest Mojżesz i patriarcha Jakub, a kolej powinna być zupełnie inna, kompozycję rozbija też Archanioł Michał na ławie Bibersteina. Może ławy miały stanąć pierwotnie w innym miejscu, widać, że zawiasy są w tej chwili z lewej strony, a według pomysłu miały być z prawej, dlatego dorobiono tu listwę - mówi ksiądz proboszcz.

Dlaczego obrazy i girlandy zostały zamalowane? Być może uczynił to ortodoksyjny pastor, a być może zmieniły się gusta. Wiemy, że w XIX wieku w kościele wykonano poważne prace remontowo-architektoniczne, może zabrakło pieniędzy na odnowienie całości.

W stallach zasiadali członkowie gburskich rodów, m.in. Hackerów, Weberów, Bibersteinów. Każdy z nich miał za plecami (w stallach) portret jednego z apostołów, a nad nim wymalowany złotem gmerk, czyli znak własnościowy swojego gospodarstwa. Te stalle zamyka piękny obraz Chrystusa Króla Pantokratora. Zaświadczał on, że jego właściciel ma prawo zasiadać w tym miejscu. Jest wśród nich niejaki Andreas Biberstein, który zasłynął tym, że złamał wszystkie regulacje władz gdańskich, które miały chronić przed zbytkiem. Utarł rajcom nosa i pokazał, że stać go na wprowadzenie syna w życie małżeńskie z pompą godną szlachty.

Jak podają kroniki, Biberstein zaprosił na ucztę weselną 455 par. W czasie zabawy zjedzono 5 wołów, 165 cieląt, 600 karpi, 4 tony chleba, wypito 62 beczki piwa, a do tańca przygrywało 20 muzykantów.

Hojni fundatorzy, których nazwiska widnieją na drzwiczkach stalli z czasem zniknęli z ksiąg parafialnych.
- W siedemnastym wieku zubożeli, a jednak fundowali stalle. Z urzędowych spisów dowiadujemy się, że w XVIII wieku już ich tu nie było - tłumaczy ksiądz proboszcz.

Niewykluczone, że na konserwatorów czekają kolejne niespodzianki. Być może poznamy je wkrótce.
- Jesteśmy na etapie pozyskiwania środków na drugi etap prac - zapewnia ks. Zdrojewski.

Kościół w Krzywym Kole był kilkakrotnie przebudowywany, szczególnie po wojnach szwedzkich w XVII wieku. W XIX wieku od południa dodano zakrystię, a od zachodu dostawiono wieżę
Świątynia w źródłach nazywała się nie „Die Kirche” (kościół), lecz „Die Kapelle in Kriefkohl” (czyli była to kaplica).

TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki