Małgorzata Sadowska, bramkarka Vistalu Łączpolu: Fajnie jest się przełamać

- Reprezentacja Polski w piłce ręcznej wreszcie odzyskała nadszarpniętą ostatnio reputację. Na turnieju w Lublinie widać było, że ciebie i koleżanki cieszy wreszcie gra w kadrze.

- Bo to prawda. Turniej w Lublinie, cztery odniesione zwycięstwa, wywalczony awans do play off mistrzostw świata, na pewno poprawiły atmosferę wokół kadry. Mamy duńskiego trenera Kima Rasmussena, który w nas wierzy i my też wierzymy w niego, a potrafi z nas wyciągnąć to, co najlepsze. To była, najkrócej rzecz ujmując, recepta na sukces reprezentacji w Lublinie. Mam tylko nadzieję, że nie ostatni, bo teraz czekamy na losowanie i 19 grudnia poznamy rywalki, które staną nam na drodze do finałowego turnieju mistrzostw świata w Brazylii. To będzie znowu bardzo ważny dwumecz.

- Sadowska - najlepsza bramkarka turnieju. To ładnie brzmi.

- Owszem, ładnie. Ale ja mam świadomość, że w spotkaniu przeciwko Słowacji zdarzył mi się słabszy występ. Na szczęście w arcyważnym spotkaniu przeciwko Austrii skuteczność moich interwencji była na znacznie wyższym poziomie. Naprawdę fajnie jest się przełamać, poprawić grę, w tak krótkim czasie.

- Czy fakt, że twoją rywalką, zarówno w klubie, jak i w reprezentacji jest Patrycja Mikszto, ma jakieś znaczenie?

- To oznacza tylko tyle, że w Gdyni grają dwie najlepsze, przynajmniej aktualnie, polskie bramkarki. I niech tak zostanie.

- Dwa męczące tygodnie z kadrą, a już w środę gracie awansem mecz ligowy ze Startem w Elblągu. Wytrzymasz to tempo?

- Przydałby się czas na krótki chociaż odpoczynek, ale nie do mnie należy ustawianie terminarza. Trzeba grać i tyle, a do tego w Elblągu zależeć nam będzie na wygranej, bo przecież naszym celem jest niezmiennie mistrzostwo Polski.