Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maj w światowej kinematografii, czyli figlowali w buduarze niczym w lupanarze [ROZMOWA]

Gabriela Pewińska, Henryk Tronowicz
"Milou w maju" Louisa Malle'a. Maj 1968 był gorący... Zakrapiane winem pikniki sprawiają, że kobiety rozpinają bluzki albo idą do kurnika. Bynajmniej nie po jaja. Bohaterom nie brakuje fantazji
"Milou w maju" Louisa Malle'a. Maj 1968 był gorący... Zakrapiane winem pikniki sprawiają, że kobiety rozpinają bluzki albo idą do kurnika. Bynajmniej nie po jaja. Bohaterom nie brakuje fantazji mat. prasowe
Przyjrzeliśmy się filmom, których akcja dzieje się w maju. Co za bogactwo tematów! Od politycznych po erotyczne! Od kultowych obrazów Wajdy po Bertolucciego - rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz.

Henryk Tronowicz: Mamy wreszcie maj. Nasuwa się pytanie, czy filmowcy potrafią cieszyć się wiosną.
Gabriela Pewińska: Maj, mówi Pan... Na pierwszy rzut oka temat banalny.

H.T.: Myślę o filmach, w których kamera upaja się, jak mówi poeta, obrazami kwitnących sadów, dziką wonią kwiatów, biologicznym rozpasaniem. Kiedyś Andrzej Wajda tak fotografował przyrodę w "Brzezinie", a później w "Kronice wypadków miłosnych". Inna rzecz, że z "Kroniki" przed premierą usunięto śmiałą scenę miłosną pomiędzy Pauliną Młynarską i Piotrem Wawrzyńczakiem.
G.P.: Jak śmiałą?
H.T.: Hasali na łące rozkosznie niczym Adam i Ewa, ale bez listków. Aktorka tłumaczyła potem, że scenę tę zagrała pod wpływem środków uspokajających i alkoholu.

G.P.: Alkohol, a właściwie nie alkohol, tylko wino leje się strumieniami w filmie "Milou w maju" Louisa Malle'a. Ktoś napisał, że to bardzo miły, ciepły film o pogrzebie. Rzeczywiście. Zaczyna się od śmierci matki głównego bohatera. Ale cóż śmierć starszej pani, kiedy parowóz dziejów nadciąga! Matka Milou nie może zostać pochowana, bo strajkują grabarze...
H.T.: Żabojadom niewiele trzeba. A działo się to w cieniu zrewoltowanego paryskiego maja '68. Tak samo potem było w "Marzycielach" Bertolucciego. Z tym że akcja "Marzycieli" rozgrywała się w centrum Paryża. Pod oknami mieszkanka jakiegoś burżuja trwały rozruchy, a w środku chłopcy figlowali z koleżankami w buduarze niczym w lupanarze.
G.P.: Jaki to musiał być gorący maj, świadczy zapewne ilość rozbieranych scen w obu filmach. W "Milou" zakrapiane winem pikniki sprawiają, że kobiety rozpinają bluzki albo idą do kurnika. Bynajmniej nie po jaja. Bohaterom nie brakuje fantazji.

H.T.: Abstrahując od podtekstów politycznych, "Marzyciele" upewniają widza, że twórca "Ostatniego tanga w Paryżu" wysoko sobie ceni miłosną frywolność na lśniącym parkiecie...
G.P.: Dosłownie! Za oknem krew się leje, a w łazience, na podłodze...

H.T.: ...mysz?
G.P.: Nie. Mała paryska orgietka!

H.T.: Jak mała?
G.P.: No, na trzy głosy! A czy Eric Rohmer dobierał się do wiosny?
H.T.: Ten francuski subtelny wirtuoz reżyserii, twórca cyklu "Cztery pory roku", w filmie "Opowieść wiosenna" sprowadzał do absurdu perypetie pewnej nauczycielki filozofii, którą jej bliska przyjaciółka wpycha w ramiona swojego ojca.
G.P.: Wiosna Francuzom uderza do głowy szczególnie.

H.T.: Ale twórcy hollywoodzcy też zręcznie motywem wiosny manipulują. Oto Elia Kazan dostał Oscara za scenariusz melodramatu "Wiosenna bujność traw". W obawie przed mezaliansem rodzice tak długo podkopują dołki pod przyjaciółką syna, aż dziewczyna nie wytrzymuje psychicznie sytuacyjnego napięcia i trafia do domu bez klamek. Mówię o manipulacji, bo wiośnie można przypisać przeżycia wzniosłe i radosne, ale i czarne sny z piorunami. Skądinąd pogodny melodramat "Spacer w wiosennym deszczu", z udziałem Ingrid Bergman i Anthony Quinna, jest przykładem budzenia się namiętnych uczuć niezależnie od społecznych relacji, wiosna co prawda to tutaj jedynie pretekst.
G.P.: Zachwyt majowy uwięziony w społecznych relacjach pokazuje francuski "Piękny maj". Realizatorzy pytają swoich bohaterów o to, czym dla nich jest szczęście. Dla matki ośmiorga dzieci szczyt szczęścia to jest, proszę sobie wyobrazić, komunalne mieszkanie!

H.T.: Czasem mam wrażenie, że filmowcy usiłują widza symboliką wiosny terroryzować. Najdalej posunęli się kiedyś Czesi, którzy ulokowali... "Wiosnę we wrześniu". Uczciwszy był tytuł "Wiosna, jesień i miłość", francuskiej komedyjki z Fernandelem. Zgrywy Fernandela bawiły przy każdej pogodzie.
G.P.: - Widziałam gdzieś plakat do tego filmu. Głowa Fernandela, z której wyrastają śliczne zielone gałązki.
H.T.: - Może to były gałązki bazi?
G.P.: - Może lipy. Nie wiem. Bardzo okazałe majowe poroże. On jest tu bogatym przemysłowcem, który ratuje życie tonącej. Co za sztuka ratować, gdy tonąca ponętna. No i młoda. Biorą ślub. Szczęście może by i kwitło, gdyby nie zawiść szwagierki bogacza.

H.T.: - Szwagierki bywają nieobliczalne.
G.P.: - Szwagierka knuje spisek, wpychając Cecilię w ramiona innego.
H.T.: - Japończycy z kolei nie mogą się obejść bez straszenia koszmarami. "Wiosna na Wyspach Trędowatych" może sugerować horror. Tymczasem film był w intencjach pacyfistyczny. Nie udało mi się upolować japońskiego "Wiosennego szeptu papierowej lalki". Chciałbym tego szeptu koniecznie posłuchać, bo film pochodzi z... epoki kina niemego.
G.P.: - Ciekawe, jak szepcze, skoro nie mówi?

H.T.: W kinie, tak jak w maju, może się przydarzyć niejedno. Jak zapamiętała pani maj w kinie polskim?
G.P.: Akcja "Popiołu i diamentu" rozgrywa się 8 maja 1945 roku. Cybulski jak James Dean. Narwany, zbuntowany. W nieodłącznych okularach. W jednej ze scen szuka ich równie nerwowo jak pistoletu, którym ma rozwalić aparatczyka Szczukę. Arcydzieło polskiej szkoły filmowej.
H.T.: Plenery do "Popiołu" Andrzej Wajda kręcił w roku 1958, właśnie w maju. Pogoda reżyserowi nie sprzyjała. Później nie sprzyjali mu partyjni koledzy i twardogłowi towarzysze.

G.P.: Nie posłali filmu na majowy festiwal do Cannes?
H.T.: O żałosnej odmowie kierownictwa politycznego należałoby rozmawiać osobno. Potem Wajda dostał nagrodę w Wenecji, ale poza konkursem. Warszawscy decydenci pluli sobie w brody, bo taką możliwość przeoczyli. Ale rodzimego kina z podtekstami politycznymi mamy pod dostatkiem na każdą porę roku. Przewrót majowy wziął na warsztat w "Zamachu stanu" Ryszard Filipski, obsadzając siebie w roli Marszałka Piłsudskiego. W 1980 roku jury festiwalu w Gdańsku, po karczemnej awanturze (Krzysztof Kieślowski złożył votum separatum), przyznało Filipskiemu za ten film jedną z nagród głównych.
G.P.: Na planach filmowych, gdy zdjęcia kręcono zimą, popularne były wśród ekipy ciężkie, długie kożuchy. Vide "Wszystko na sprzedaż". Wszyscy w kożuchach! Łapicki, Tyszkiewicz, Czyżewska. Filipski (zdaje się, był już wtedy po "Hubalu") słynął z tego, że w takim kożuchu chodził nawet w maju. A ponoć i w lipcu.

H.T.: Nie przepadam za osobowością tego, skądinąd znakomitego, artysty. Brałbym jednak poprawkę na to, że był czas, kiedy w tak zwanym środowisku przypinano mu złośliwie różne nienawistne łatki.
G.P.: Co my tu jeszcze majowego mamy? "Wiosna, panie sierżancie"! Pewien milicjant przygotowuje się do matury. Miejscowi tak mu kibicują, że aby miał lepsze warunki do nauki, w miasteczku panują obowiązkowa cisza oraz zakaz picia alkoholu.
H.T.: W swoim czasie napisałem o tej komedii kąśliwą recenzję. Później dowiedziałem się, że film został dotkliwie pocięty przez cenzurę, więc było mi głupio.

G.P.: Co wycięli? Ten bimber?
H.T.: Wspomnę tu jeszcze udaną polską komedię "Wielka majówka". Oto młody uciekinier z zakładu opiekuńczego włamał się do willi, skąd ukradł milion złotych. Fortunę błyskawicznie przepuścił z szemranym kolesiem i z piękną dziewczyną. Przygoda kończy się w sądzie i oto w czasie rozprawy wszyscy są tak zasłuchani w perory prokuratora, że nikt nie zauważa, kiedy obaj oskarżeni chyłkiem opuszczają salę. Dziewczyna podąża za nimi...
G.P.:- Maj... Tak też brzmi nazwisko bohatera kiedyś popularnego serialu "Życie na gorąco". Owego dziennikarza gra Leszek Teleszyński, słynny Waldemar Michorowski z "Trędowatej", której akcja jednak o maj nie zahacza...
H.T.: - Pamiętam, jak moja babcia lubiła wspominać dialogi, które charakteryzowały urodę i temperament Stefci: "Stefcia to istny ogień w kielichu białej lilii"...

G.P.: Namiętna i święta?
H.T.:Były też japońskie filmy Yasujiro Ozu "Późna wiosna" oraz "Wczesna jesień". Niestety, oglądałem tylko ową jesień.
G.P.: - W tej "Późnej wiośnie", jak czytałam, dziewczyna rezygnuje z małżeństwa, żeby się opiekować ojcem. Strach pytać o zimę! A o czym jest "Wczesna jesień"?
H.T.: - Właściciel wytwórni sake popada w konflikt z córką i wyprowadza się do kochanki. Nie kończy to się dobrze. Tylko czy skończyłoby się lepiej, gdyby pozostał w domu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki