Powiedział Pan kiedyś: "Wierzę, że Gdańsk stanie się wielkim graczem biznesowym". Jak? W jaki sposób zatrzymać kreatywne osoby przed ucieczką z Pomorza?
Tu są dwa elementy. Z jednej strony, musimy zmniejszyć emigrację osób, z drugiej strony - wykorzystać wspaniałą renomę, jaką ma Gdańsk jako miasto. Pamiętajmy, że gdy zadajemy pytanie, gdzie chciałbyś, chciałabyś mieszkać w Polsce, to na pierwszym miejscu są Gdańsk i Gdynia. Tak więc mniejsza emigracja, większa imigracja będzie oznaczać plus 10 tysięcy mieszkańców rok w rok. Najlepiej, żeby byli to ludzie utalentowani, tacy, którzy dadzą gwarancję rozwoju gospodarczego przez następne lata, na dziś osoby z sektora IT. To także osoby, które pomogą umiędzynarodowić biznes w Gdańsku, a więc mówiący innymi językami. Z jednej strony, musimy więc kreować miejsca pracy, i to jest, a z drugiej strony - drobne rzeczy, które pomagają w zmniejszeniu stresu związanego z relokacją. Proszę sobie wyobrazić rodzinę mieszkającą na południu Polski, która otrzymuje ofertę pracy. Mówię o pomocy w znalezieniu mieszkania, przedszkola dla dziecka. Trzeba pomóc im zorganizować to życie. Jeśli mówimy o obcokrajowcach, to pomyślmy o szkole, w której ich dzieci mogą się uczyć.
Czyli to, co ludzi może zatrzymać, to nie tylko praca, ale również cała otoczka z tym związana, jak właśnie mieszkanie, kwestie związane ze zdrowiem, czasem wolnym.
Obecnie kreujemy miejsca pracy i to już jest 1:0. A czemu je kreujemy? Ponieważ inwestorzy zauważyli, że tutaj mieszkają ludzie młodzi, dobrze wykształceni, chętni do współpracy. I na przykład jak już są wystawione oferty miejsc pracy w sektorze IT, to żeby ktoś podjął decyzję o relokacji, potrzebuje uspokoić żonę, dzieci, wskazać, że nie ma takich zanieczyszczeń, obcokrajowcom pokazać szkołę, pomóc z doradcą, który wprowadzi ich do polskiej kultury.
A więc w grę wchodzi też marka miasta przy przekonywaniu?
Gdańsk ma wykreowaną markę, ale mówię o czymś jeszcze, poza komunikatem do osób spoza Gdańska "Tu są ciekawe miejsca pracy". To jest za mało, te osoby mają jeszcze rodziny. To są proste rzeczy, które w skali tysięcy ludzi przemieszczających się do Gdańska komponent publiczny powinien wziąć na siebie, a konkurujemy z innymi ośrodkami - Berlinem, Wrocławiem. Takie rzeczy jak wynajęcie pierwszego mieszkania, kwestia szkoły dla dziecka, obsługa szpitalna są w nowym środowisku niezwykle stresujące. Tego komponentu brakuje.
Czyli sednem byłoby swoiste partnerstwo publiczno-prywatne; inwestora, który tworzy miejsca pracy, a jednocześnie miejskich urzędników, którzy całą otoczkę muszą dla tych osób przygotować...
Tak, nawet w zakresie elementów kultury, na przykład Tydzień Francuski w Gdańsku może być niezwykle ważny dla pracowników firmy francuskiej.
Podał Pan przykład także spoza Polski, a w sesji plenarnej Kongresu Smart Metropolia uczestniczyli nie tylko Polacy. Jak więc wygląda to za granicą?
Wszyscy podkreślają, że chodzi o jakość życia, a więc także pewność, że będę miał możliwość w razie potrzeby znalezienia innego pracodawcy. To także możliwości związane z dostępem do dóbr kultury, a Gdańsk jest miejscem niezwykłym, również w zakresie oferty kulturalnej. Ale za granicą jest tak samo. Miejsca pracy tutaj są i czekają na młodych, zainteresowanych ludzi.
Dochodzimy wówczas do momentu, gdy gospodarka w skali metropolii sama się napędza?
I przenika, bo jak mamy nowe miejsca pracy, nowych pracowników kreatywnych, którzy wnoszą wiele pozytywnego, lokalna gospodarka rośnie i oferuje miejsca pracy także tym tutaj mieszkającym, przychodzą nowi inwestorzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?