Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Zaręba: chcemy dawać ludziom więcej wolności, a nie ograniczać ich [ROZMOWA]

rozmawiała Ryszarda Wojciechowska
Łukasz Zaręba: -Staramy się być zawsze pod ręką
Łukasz Zaręba: -Staramy się być zawsze pod ręką archiwum prywatne
Z Łukaszem Zarębą, asystentem premier Ewy Kopacz, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Jak to się stało, że 28-letni człowiek bez politycznego życiorysu znalazł się tak wysoko, bo na czwartym miejscu na gdańskiej liście kandydatów PO do Sejmu w październikowych wyborach? Czym Pan zauroczył premier Ewę Kopacz?
To nie jest kwestia zauroczenia. Pani premier jest bardzo twardą i zdeterminowaną w realizacji zamierzeń kobietą. Ma więcej odwagi niż wszyscy faceci razem wzięci w Sejmie. To zaszczyt pracować z taką osobą.

Ale ja pytałam o Pana.
Pani premier podczas konwencji w Warszawie powiedziała, że w Platformie drzemie niewykorzystana siła. I tak korygowała listy wyborcze, żeby kandydaci mogli walczyć o jak najwięcej głosów Polaków. Na gdańskiej liście mamy polityków bardzo doświadczonych, jak Sławomir Neumann, i bardzo rozpoznawalnych jak Agnieszka Pomaska. Jest też miejsce dla takiego debiutanta jak ja. Chociaż to nie jest mój wyborczy debiut, bo w 2010 roku startowałem do Sejmiku i otrzymałem 4363 głosy.

Pan ma w życiu dużo szczęścia. Najpierw praca w kancelarii premiera Donalda Tuska, teraz w kancelarii premier Ewy Kopacz. Na czym polega Pana fenomen? Młodzi ludzie pewnie chcieliby się dowiedzieć, jak to się robi.
Nie uważam siebie za fenomen. Zapisałem się do partii, która była otwarta na młodych ludzi. Po drodze dostawałem szanse, które potrafiłem wykorzystać. Cieszę się, że kolejni premierzy - Donald Tusk i Ewa Kopacz - dali szansę takiemu młodemu uparciuchowi na realizowanie swoich marzeń i że czasem chcieli posłuchać tego, co mam do powiedzenia.

Niektórzy złośliwie mówią o Panu, że jest Pan takim Sławomirem Nowakiem premier Kopacz, tylko jeszcze bez luksusowego zegarka.

Nie słyszałem o tym porównaniu i nigdy bym tak o sobie nie pomyślał. Sławomira Nowaka poznałem, kiedy zapisałem się do Młodych Demokratów. Był bardzo skuteczny i zrobił dużo dobrego dla naszego regionu i kraju w dziedzinie transportu. Pani premier dziękowała mu za to ostatnio na otwarciu Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.

Co wywołało pewien zgrzyt..
Bądźmy jednak uczciwi w ocenach. Nie można pominąć zasług Sławomira Nowaka jako ministra odpowiedzialnego za infrastrukturę.

Ucieka Pan od pytania o awans w tak młodym wieku.
Pani ciągle nazywa mnie młodym. Gdybym swoim przyjaciołom ze Stowarzyszenia Młodzi Demokraci, którzy mają po 19 lat, powiedział, że jestem młody, tarzaliby się ze śmiechu. A teraz na poważnie. Swoją przygodę zawodową zacząłem szybko. Po maturze przez dwa lata pracowałem jako konsultant do spraw żywienia i suplementacji sportowej. Pomagałem m.in. w odchudzaniu i poprawianiu jakości życia, co nadal jest moją wielką pasją. Rosnący problem otyłości sprawia, że m.in. tym chciałbym zajmować się w Sejmie. Potem dostałem pracę w Urzędzie Wojewódzkim i pracowałem 3,5 roku z wojewodą. Po tym zawodowym doświadczeniu dostałem się do kancelarii premiera jako osobisty sekretarz Donalda Tuska.

Czym się zajmował osobisty sekretarz? Nosił teczkę za premierem?
Tak twierdzą złośliwi, że my robimy karierę, nosząc za politykiem teczkę. A ja patrzę na politykę jak na rzemiosło, gdzie uczeń ciężko pracuje razem z czeladnikami pod okiem mistrza. Nabywa niezbędnego doświadczenia, dokształca się. Praca z Donaldem Tuskiem, a teraz z premier Ewą Kopacz to na pewno doświadczenie najwyższej próby. I życzyłbym każdemu takiego "noszenia teczek".

W przypadku premier Kopacz to raczej noszenie torebki.
Pani premier bardzo pilnuje, żeby wszystkim zajmować się samodzielnie. Pełnię obowiązki osobistego sekretarza, pilnuję terminów spotkań, tego, żeby wszystkie materiały docierały o czasie na jej spotkania. Jestem też odpowiedzialny za kontakt z ministrami, kiedy premier tych kontaktów potrzebuje. Podróżuję z szefową rządu po kraju i za granicę.

Na wielu zdjęciach w internecie widać, jak Pan jest niemal przyklejony do pleców szefowej.
Wszyscy w gabinecie politycznym staramy się być zawsze pod ręką. Jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej, gdzie wszystko toczy się dynamicznie. Premier musi mieć bieżące informacje na temat tego, co się dzieje.

Kto był lepszym szefem - Donald Tusk czy Ewa Kopacz?
Oboje są bardzo rzetelni w tym, co robią, sprawiedliwi w ocenach, jeśli chodzi o zespół i rozliczanie z pracy. W pani premier ujmuje mnie to, że jest naprawdę zdeterminowaną i niezwykle pracowitą kobietą. I wrażliwą. Kiedy pewnego dnia źle się czułem w pracy i poprosiłem, żeby się odmeldować, o godz. 22 pani premier zadzwoniła. Znałem jej kalendarz, wiedziałem, jak ciężki był to dzień, i pomyślałem, że coś się wydarzyło. A to był telefon z pytaniem, jak się czuję. To naprawdę ujmuje.

I brzmi jak "Łubu dubu" Jarząbka z filmu "Miś". A czego Pan się nauczył o polityce przy Donaldzie Tusku?
Żeby zawsze w ludziach znajdować dobro.

Wie Pan, jak to dopiero śmiesznie brzmi?
Jestem w stanie zaryzykować. Donald Tusk zawsze szukał kompromisu. Żeby go znaleźć, trzeba najpierw szukać w ludziach dobrych cech.

Panu jako kandydatowi na posła podobają się transfery Ludwika Dorna i Grzegorza Napieralskiego? Dorn jeszcze niedawno mówił, że PO jest częścią układu, a Ewę Kopacz nazywał nicością.
Jesteśmy przed bardzo ważnym wyborem. 25 października zadecydujemy, czy Polska będzie krajem zmiany odpowiedzialnej, krajem, który ciągle się rozwija oraz systematycznie dogania Zachód, czy raczej zmiany, która spowoduje, że wszystko dobre, co się nam udało zbudować, będzie zaprzepaszczone. Bo jeżeli Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie władzę, to możemy się już martwić o stan polskiej gospodarki i o przyszłość ludzi młodych.

Co Pan wie o IV RP? Pan tego raczej nie pamięta?
Pamiętam. Właśnie jak zaczęła się IV RP, zapisałem się do Platformy Obywatelskiej. To był mój bunt przeciwko tamtej opresyjnej polityce. A dziś, kiedy słyszę, jak Prawo i Sprawiedliwość składa obietnice finansowe bez pokrycia, to przypominają mi się właśnie tamte czasy. Pamiętam, że już jako dziecko nasłuchałem się rozmów o tym, jak trudno gdziekolwiek dojechać. A dziś mamy taki dylemat, czy lepiej jechać drogą ekspresową czy autostradą? Polska zmienia się fenomenalnie. Od 2007 roku dwukrotnie wzrosła pensja minimalna, mamy Orliki, baseny, żłobki, roczne urlopy macierzyńskie, coraz nowocześniejszą armię. Zostało nam jeszcze jedno - dogonić państwa zachodnie w kwestii zarobków.

Ja mam jednak wrażenie, że Pana rówieśnicy, którzy nie mieli szczęścia zahaczyć się w polityce, to pokolenie mocno rozżalone, żeby nie powiedzieć stracone.

To moje pokolenie może bez kompleksów rozmawiać z rówieśnikami całego świata. Znamy języki, jesteśmy wykształceni w różnych dziedzinach, mamy bardzo duże ambicje - i słusznie. Tylko musimy jeszcze dogonić Zachód w sferze zarobków. To się uda tylko z ludźmi odpowiedzialnymi w polityce. Jako Platforma chcemy dawać ludziom więcej wolności, a nie ograniczać ich, mówiąc, z kim mają żyć, kogo poślubić, jakiego mają być wyznania i z jakich metod mogą korzystać, jeśli chcą posiadać dzieci. Żal w młodych ludziach budzi przede wszystkim to, że politycy próbują za nich decydować, jak powinno wyglądać ich życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki