Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Kowalski z Arki Gdynia, czyli nie ma życia poza piłką nożną [SYLWETKA]

Janusz Woźniak
Tomasz Bolt/Polskapresse
Łukasz Kowalski, lat 35, zawód piłkarz. Ma za sobą 12 lat gry w Arce Gdynia i 272 rozegrane w jej barwach mecze. To piąty w historii klubu wynik.

Niedawno Kowalski oficjalnie został pożegnany w gdyńskim klubie. Dziś w naszej gazecie "Kowal" opowiada o…

Drodze do Arki
- Jako 10-latek rozpocząłem treningi w Gedanii. Spędziłem w niej 8 lat, ale z krótką przerwą na grę w MRKS Gdańsk. Jesienią 1999 roku jako nastolatek grałem w IV-ligowej Gedanii razem z późniejszym reprezentantem Polski Rafałem Murawskim. Na transfer "Murasia" miała ochotę III-ligowa wówczas Arka. Specjalnie zorganizowano nawet towarzyski mecz Gedania - Arka. Zagrałem w nim na tyle dobrze, że do Arki trafiłem w pakiecie z Murawskim.

Pierwszych pieniądzach
- To był mój kontrakt w Arce, od 1 stycznia 2000 roku. Miesięcznie miałem zarabiać 400 złotych. Tyle dostawałem z klubu, ale 80 zł musiałem oddawać menedżerowi. Na szczęście nie musiałem się z nim dzielić premiami za wygrane mecze. A te premie w Arce były spore. 450 zł na twarz. Dało się żyć.

Boiskowych przyjaźniach
- Na pewno mogę mówić o przyjaźni z Rafałem Murawskim. Nawet mu nie zazdroszczę, że zrobił znacznie większą karierę niż ja (śmiech). Rafał jest ojcem chrzestnym mojego syna. Utrzymujemy w miarę regularny kontakt. Nie brakuje mi dobrych kolegów z boiska. Takich jak chociażby Bartek Ława czy grający niegdyś w Gdyni Przemysław Trytko.

Najważniejszych meczach i bramkach
- Tych bramek było znacznie mniej niż meczów, więc i łatwiej je zapamiętać. 2 gole w ekstraklasie to te ze zwycięskich spotkań Arki z Cracovią 4:2 i GKS Bełchatów 2:0. Gola zdobyłem w debiutanckim meczu w Arce, ale nie pamiętam już, z kim graliśmy. Ważna była pierwsza bramka zdobyta w I lidze, w meczu ze Szczakowianką, oraz gol z Widzewem Łódź, z którym wygraliśmy 1:0.

A mecze? Na pewno premierowy w ekstraklasie, kiedy nad morze przyjechała Legia Warszawa i zremisowaliśmy 0:0. To było przeżycie. Gdzieś w pamięci mam jeszcze mecz Pucharu Polski z Wisłą Kraków, który wygraliśmy 2:0. Doprawdy trudno zrobić - tak na poczekaniu - sensowną selekcję. A proszę pamiętać, że te moje występy w Arce rozkładają się na cztery stadiony. Ten legendarny już przy Ejsmonda, później ten stary przy Olimpijskiej, Narodowy Stadion Rugby, no i teraz ten najnowszy i najładniejszy obiekt GOSiR. Jestem jedynym zawodnikiem klubu, który grał na tych wszystkich obiektach i nikogo takiego w historii Arki już nie będzie.

Zwiedzaniu Polski
- Chyba piłkarskim Jasiem Wędrowniczkiem jednak nie byłem. Arka wypożyczała mnie do Kaszubii Kościerzyna i Bałtyku Gdynia, ale były to kilkutygodniowe zaledwie epizody. Sezon na wypożyczeniu spędziłem w I-ligowym wówczas Hetmanie Zamość, bo w składzie żółto-niebieskich nie widział mnie trener Marek Kusto. Do czasu jednak, kiedy przyjechał z Arką do Zamościa i przegrał 0:2. Ja byłem jednym z najlepszych zawodników Hetmana i Kusto zdecydował, że… mam po sezonie wracać do Gdyni. Natomiast później był już rzeczywiście transfer do Termaliki Nieciecza, dziś najpopularniejszej - po awansie do ekstraklasy - polskiej wsi. Byłem tam dwa sezony. W pierwszym graliśmy w I lidze o utrzymanie, a w drugim już o awans. W Niecieczy wszyscy, a był to bardzo przyspieszony kurs, uczyli się profesjonalnego futbolu. Najpierw do awansu dorośli organizacyjnie, a teraz także sportowo. Pyta pan, czy w Termalice były poślizgi z wypłatami. Były, ale w drugą stronę niż to normalnie dzieje się w naszej piłce. Wypłaty wpływały na nasze konta nawet na 10 dni przed wpisanym w kontrakcie terminem. No i jeszcze dwa sezony grałem w Bytovii, mając okazję świętować z tym klubem awans na zaplecze ekstraklasy.

Powrotach do Arki
- Z wypożyczeń wracałem "bez łaski". Po prostu musiałem. Przyznam jednak, że miło zaskoczyła mnie propozycja powrotu, podpisania kontraktu w ubiegłym roku. To było zaskoczenie i radość jednocześnie. Arka to mój klub nr 1 i nigdy tego nie ukrywałem. Mój licznik w Arce zatrzymał się więc na 272 spotkaniach. Więcej nie będzie. Muszę pogodzić się z tą myślą. Nie mam do nikogo pretensji. Takie jest piłkarskie życie, w którym pokoleniowe zmiany nie są niczym szczególnym. Mogę tylko podziękować klubowym działaczom, kibicom za wzruszające pożegnanie. Sam fanem Arki pozostanę na zawsze.

Życiu poza futbolem
- Co teraz będę robił? Na dzisiaj nie ma precyzyjnej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Życia poza piłką jakoś sobie nie wyobrażam. W sierpniu skończę kurs trenerski z uprawnieniami UEFA A, czyli możliwością trenowania drużyn do II ligi włącznie. Praca trenerska, z moim boiskowym doświadczeniem, wydaje mi się czymś naturalnym. Tym bardziej że wierzę, iż mogę się sprawdzić w roli szkoleniowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki