Brakowało wprawdzie Michała Nalepy i Conrado, ale wrócił do gry Maciej Gajos, a Lechia bardzo chciała pójść za ciosem po sukcesie nad Rakowem Częstochowa i wygrać kolejny mecz. Rywalem była Jagiellonia. Drużyna rozbita, przegrywająca u siebie z ostatnim Górnikiem Łęczna, borykająca się z problemami przez zakażenia koronawirusem i musząca radzić sobie bez kontuzjowanego Jesusa Imaza.
CZYTAJ TAKŻE: PKO Ekstraklasa NA ŻYWO. Wyniki, tabela
Gramy jednak w polskiej PKO Ekstraklasie, a tu nic nie jest takie oczywiste. Biało-zieloni w tym meczu grali bez pomysłu. Joseph Ceesay był jak jeździec bez głowy i jak doszedł do piłki, to albo zagrywał niedokładnie albo chciał ograć wszystkich rywali i łatwo tracił pikę. Maciej Gajos po długiej przerwie nie odzyskał pełni formy, a Flavio Paixao był osamotniony. Gra ofensywna podopiecznych trenera Tomasza Kaczmarka nie była dobra. Jagiellonia za to wyszła na boisko zdeterminowana, a dostępu do własnej bramki broniła dobrze i skutecznie. Goście nie poprzestali na defensywie, ale też szukali okazji do zdobycia gola i cel osiągnęli. Najpierw źle interweniował Dusan Kuciak, a potem w polu karnym zrobiło się duże zamieszanie, w którym najwięcej przytomności wykazał Taras Romanczuk, który posłał futbolówkę do siatki. Sztab szkoleniowy Lechii będzie miał zimą nad czym pracować z zespołem, bo to piąty mecz z rzędu, a trzeci w Gdańsku, w którym biało-zieloni pierwsi tracą gola, a potem muszą odrabiać straty. To trudna sytuacja i nie zawsze uda się uratować wynik. Tym razem pogoń okazała się skuteczna jeszcze w pierwszej połowie. Tuż przed przerwą Flavio Paixao – po zagraniu Ilkaya Durmusa – został sfaulowany w polu karnym przez Romanczuka. Pewnym egzekutorem rzutu karnego był Paixao, który strzelił swojego 97 gola na boiskach PKO Ekstraklasy.
CZYTAJ TAKŻE: Lechia planuje zimową aktywność transferową. Odejdą Omran Haydary i Miłosz Szczepański?
Taka odpowiedź dawała nadzieję, że w drugiej połowie Lechia mocniej zaatakuje i powalczy o pełną pulę. Tak się jednak nie stało. Na pożegnanie roku to był słaby mecz w wykonaniu biało-zielonych. Do pełni nieszczęścia goście wykorzystali kolejny fatalny błąd defensywy, a Bartosz Bida piętą z bliska strzelił gola dla Jagiellonii. Gospodarze mieli jeszcze ponad pół godziny, żeby odwrócić losy tego spotkania. Trener Kaczmarek wzmacniał ofensywę jak mógł, a na boisku pojawili się Łukasz Zwoliński, Marco Terrazzino i Kacper Sezonienko. To jednak nie poprawiło gry zespołu ani nie przełożyło się na sytuacje bramkowe. Lechia biła głową w mur i nie potrafiła dojść do klarownej sytuacji bramkowej. W samej końcówce Lechia mogła jednak uratować punkt. Po dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka głową strzelał Łukasz Zwoliński, ale piłka odbiła się od słupka. „Zwolak” dopadł jeszcze do futbolówki, ale trafił w boczną siatkę. W końcowych fragmentach, przy rzucie rożnym, w polu karnym gości pojawił się Kuciak, ale skończyło się tylko na strzale głową Bartosza Kopacza i dobrej interwencji Pavelsa Steinborsa.
Lechia zakończyła rok u siebie na smutno, bo porażką z Jagiellonią. Kibice jednak docenili grę zespołu przez całą rundę, bo podziękowali piłkarzom za jesień i życzyli wesołych świąt. Biało-zieloni doznali pierwszej porażki w Gdańsku od kwietniowego meczu z Legią Warszawa.
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?