Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Persona" w Czarnej Sali. Bogacka zagra aktorkę, która milczy

Redakcja
Joanna Bogacka jako Elżbieta Vogler w "Personie".
Joanna Bogacka jako Elżbieta Vogler w "Personie".
Z Joanną Bogacką, aktorką teatru Wybrzeże, rozmawia Grażyna Antoniewicz.

Trwają próby do spektaklu "Persona" według scenariusza filmowego Ingmara Bergmana. Masz tremę?
- Aktorka grająca u Bergmana główną rolę (Liv Ullman) to legenda, reżyser jeszcze większa legenda, a scenariusz niezwykle filmowy. Uważam, że ten film jest niebywale poetycki i przełożenie go na scenę to, moim zdaniem, wyjątkowo trudne zadanie. Aczkolwiek wydaje mi się, że reżyser Grzegorz Wiśniewski robi wszystko, żeby przedstawienie nie było nudne. Myślę, że widzowie zobaczą trochę inną historię.

Bohaterka nie odzywa się. Czy można zagrać milczenie?
- Milczenia nie, ale kogoś kto zamilkł - tak. Gram wybitną aktorkę, będącą w depresji. Kobietę, która przestała mówić podczas spektaklu. Dlaczego, jak silne musiały być emocje, które sprawiły, że zamilkła? Wiadomo, że na scenę wchodzi się, nawet mając złamaną nogę i... się gra. Jest takie powiedzenie, że scena odbiera aktorowi ból. To znaczy, gramy, zapominamy o bólu i o tym, że się źle czujemy, cierpimy, mamy depresję. To rzadkość, gdy aktor milknie w czasie przedstawienia. Jedynie Maria Callas, niezadowolona z chłodnej reakcji publiczności, przerwała spektakl "Normy" Belliniego, zeszła ze sceny i odmówiła powrotu. Ale na to może sobie pozwolić naprawdę bardzo wielka aktorka i... rzeczywiście musi być w wyjątkowo słabym stanie psychicznym.

Tymczasem w Krakowie w Teatrze Słowackiego zdarzyło Ci się przerwać próbę.
- Ależ ja zamilkłam, ponieważ okazało się, że nie mam siły. Dostałam tytułową rolę w "Mary Stuart" Hildesheimera. Tam czas sztuki był zgodny z czasem historii. To znaczy, akcja działa się godzinę przed ścięciem Marii Stuart. Trwały pierwsze próby sytuacyjne; stałam na scenie i nagle w piętnastej minucie przerwałam, ponieważ nie mogłam dalej grać. Byłam wykończona i przerażona, a reżyser i koledzy - bezradni. Wpadłam w panikę. Nie miałam siły powiedzieć słowa, bo tak się wkręciłam psychicznie w tę postać (czekająca na szafot). Myślę, że nie najlepiej to świadczy o mnie jako o aktorce (śmiech). Dopiero następnego dnia wyciszyłam się i udało się. W tej roli był taki nieprawdopodobny bagaż emocjonalny, że nie udało mi się tego udźwignąć. Jeden, jedyny raz w życiu zdarzyła mi się taka sytuacja.

Czy lubisz postać, którą grasz w "Personie"?
- Nie wiem. Właściwie aktor powinien zawsze lubić postać, którą gra. Myślę, że gdybym była widzem, na pewno bym jej nie lubiła. Oczywiście, z Grzegorzem Wiśniewskim, wyprowadzając tę postać, staramy się usprawiedliwić jej zachowanie. Tłumacząc je depresją, pewnym obciążeniem psychicznym i cechami charakterystycznymi dla aktorów i aktorek, które na szczęście, mnie w większości ominęły. Zapewne dlatego że nie jestem typową aktorką, bo mam zbyt duży dystans do takiej samokreacji. Choć pewnie to niedobrze, bo aktor powinien być cały oddany swojemu zawodowi, jak kobieta którą gram.

Rola Elżbiety Vogler to ciekawe zadanie...
- Bergman był nieprawdopodobnym psychologiem. Jego żony były aktorkami i doskonale znał ich psychikę. Czasami aż śmiejemy się na próbie, wyłapując takie drobniutkie niuanse jak na przykład tak zwany lęk aktorki przed ciążą. Większość koleżanek boi się ciąży. Wielokrotnie byłam świadkiem lęku przed tym, że aktorka, mając dziecko, przestanie grać, że coś straci...

Jesteś przeszło 40 lat na scenie, zagrałaś wiele wspaniałych ról. W "Cmentarzysku samochodów" Arrabala wcieliłaś się w dziwkę o gołębim sercu, w "Szewcach" Witkacego grałaś Księżnę Irinę, w "Ślubie" Gombrowicza Matkę, Królową, a w "Szarym aniele" Rinkego w teatrze Atelier jesteś Marleną Dietrich. Czy dzisiaj wybrałabyś ponownie ten zawód?
- Oczywiście, zawód aktora jest swego rodzaju narkotykiem… Ale mam nadzieję, że nie dałam się zwariować. To taki mąż , który nas drażni i denerwuje, ale życia bez niego sobie nie wyobrażamy.
Bergman powiedział kiedyś, że film jest jego kochanką, a teatr żoną, do której się wraca...
To wybitny reżyser, postać, która przeszła do historii światowej kinomatografii. Znawca psychiki ludzkiej.

W teatrze Wybrzeże trwają próby do sztuki "Persona" według scenariusza Ingmara Bergmana.
Jest to opowieść o dwóch kobietach - wielkiej aktorce Elżbiecie Vogler, która nagle postanowiła milczeć, i siostrze Almie, jej opiekunce.
W spektaklu występują Joanna Bogacka i Ewa Jendrzejewska. Reżyseria i scenografia Grzegorz Wiśniewski.
Premiera 26 marca godz. 19.00 w Czarnej Sali im. Stanisława Hebanowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki