Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto może być dziś wołem i osłem? Rewolucja w bożonarodzeniowych szopkach

Jarosław Zalesiński
fot. Janusz Wójtowicz
Chrześcijaństwo jest samo z siebie wystarczająco sensacyjne, a nawet skandaliczne - pisze Jarosław Zalesiński

Rewolucja w bożonarodzeniowych szopkach, papież Benedykt XVI napisał, że w stajence nie było zwierząt" - taki news obiegł niedawno światowe media.

Papież w swojej książce "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo" napisał na ten temat jedno tylko zdanie: "W Ewangelii nie ma mowy o zwierzętach". I tyle. Żadne to odkrycie, tylko proste stwierdzenie faktu, bo faktycznie u Mateusza i Łukasza, którzy opisują, każdy po swojemu, dzieciństwo Jezusa, ani żaden wół nie ryczy, ani nie kwiczy osioł. Gdzie więc ta rewolucja? Przypisywanie rewolucyjnych zamiarów tej książeczce, skromnej i powściągliwie trzymającej się tradycji, jest już naprawdę grubymi nićmi szyte. Takie czasy, że nawet papieża trzeba dziś podać w sosie sensacyjnego newsa..

Wół, osioł i cheruby
Skąd zatem wzięły się na bożonarodzeniowych obrazkach sympatyczne pyski tych dwóch zwierzaków? Benedykt XVI dokładnie to tłumaczy, wystarczy przeczytać więcej niż jedno zdanie z jego książki. Tradycja umieszczania przy żłóbku wołu i osła jest w chrześcijaństwie bardzo stara, a opiera się na tekstach dwóch proroków Starego Testamentu, Izajasza i Habakuka. "Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela; Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie" - skarży się Jahwe u Izajasza na krnąbrność i nieposłuszeństwo swego ludu. Wół i osioł symbolizują tu zatem tych, którzy - w przeciwieństwie do narodu wybranego - potrafią rozpoznać swojego Pana. A Habakuk? "Pośród dwóch istot żyjących (…) zostaniesz poznany, ukażesz się, kiedy czas nadejdzie" - czytamy w greckim tłumaczeniu tej księgi. Żeby to zdanie dobrze zrozumieć, musimy jeszcze sięgnąć do Księgi Wyjścia, tam gdzie opisana jest Arka Przymierza. Zgodnie z biblijnym opisem na tak zwanej przebłagalni znajdowały się wyobrażenia dwóch cherubów. "Istoty żywe" u Habakuka to właśnie one.

W ten sposób mamy już komplet teologicznych informacji i możemy zrozumieć, jaki właściwie sens ma obecność przy narodzeniach Jezusa wołu i osła. Z jednej strony, tak jak cheruby na przebłagalni, symbolizują one miejsce objawienia się Boga. Skromny betlejemski żłóbek zostaje w ten sposób utożsamiony z Arką Przymierza. Z drugiej zaś strony - symbolizują one tych, którzy potrafią tę obecność Boga w skromnym betlejemskim żłóbku rozpoznać.

Możemy więc w tych dwóch zwierzakach ewentualnie rozpoznać samych siebie...

3 x 14 pokoleń
"Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo" Benedykta XVI to taki właśnie teologiczny bedeker po ewangelicznych opisach narodzin i dzieciństwa Chrystusa. Kiedy zaczniemy te opisy zwiedzać z książką papieża w ręku, wiele rzeczy niejasnych zaczyna nam się rozjaśniać, dokładnie tak samo, jakbyśmy zwiedzali jakieś historyczne miasto.

Weźmy na przykład zamieszczony na samym początku ewangelii Mateusza rodowód Jezusa. Kto chodzi w adwencie do kościoła, ten wie, że czytanie tego fragmentu to spora próba cierpliwości dla wiernych. Mateusz detalicznie wymienia przodków Jezusa, imię po imieniu i pokolenie po pokoleniu. O co w tym tak naprawdę chodzi?

Błędem byłoby oczywiście przyjmowanie tej genealogii dosłownie. By zrozumieć jej sens, trzeba wiedzieć, że w języku hebrajskim poszczególnym literom przypisane były wartości liczbowe. Suma wartości liter w imieniu Dawid daje 14. Dlatego właśnie Mateusz, budując genealogię Jezusa, ułożył ją w schemat, w którym mamy trzy razy po 14 pokoleń - od Abrahama do Dawida, od Dawida do niewoli babilońskiej i od niewoli babilońskiej do Jezusa. Tak zbudowana genealogia symbolicznie podkreślała pochodzenie Jezusa od Dawida właśnie.

Benedykt XVI streszcza tutaj twierdzenia znane w biblistyce. W żadnym z fragmentów swojej książki nie jest burzycielem tradycji i rewolucjonistą. Kiedy sięga po teorie, głoszone przez nowe teologiczne szkoły, robi to ostrożnie, warunkowo, stwierdzając przy tym, że jego osobistym zdaniem ta teoria ma uzasadnienie albo odwrotnie - nie jest przekonująca. Nie tyle naucza, ile rozważa.
"Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo" jest trzecią częścią dzieła, które w kolejnych tomach ukazywało się w Polsce w minionych latach. Stosunkowo najskromniejsza, robi też wrażenie najbardziej osobistej. Kiedy się ją czyta, przypominają się wyznania Benedykta XVI z książki wywiadu "Światło świata" w której papież, człowiek wielkiej teologicznej wiedzy, mówił o swojej wierze dziecka.

Narodzenie z Dziewicy
Ale żeby nie rozczarować szanownego Czytelnika, powiem na koniec, że i owszem, są też w najnowszej książce Benedykta XVI wątki sensacyjne, ba, nawet skandaliczne. "Narodzenie z Dziewicy i powstanie z martwych z grobu - obydwa te punkty są skandalem dla ducha nowożytnego" - pisze papież. Gdzie tu skandal? Otóż Bogu gotowi bylibyśmy pozostawić dzisiaj sferę idei, myśli, ducha, ale na pewno nie materii. "Jeśli Bóg nie ma władzy również nad materią, wtedy nie jest Bogiem" - odpowiada na to jednak papież. "Ale On ma tę władzę i przez poczęcie i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa inauguruje nowe stworzenie".
I po co to przyprawianie książki Benedykta XVI sensacyjnym sosem? Chrześcijaństwo w swoich najważniejszych prawdach jest samo z siebie wystarczająco sensacyjne, a nawet skandaliczne. Tylko że tak już się oswoiliśmy z tymi prawdami, że przestaliśmy to dostrzegać. Wół i osioł w stajence symbolizują tych, którzy wciąż to widzą...

Benedykt XVI, "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo", przekład Wiesław Szymona OP, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012, 29,90 zł.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki