Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książki z zakurzonej półki: Ernst W. Wies; „Cesarz Fryderyk II, Mesjasz czy Antychryst”

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Cesarz Fryderyk II, Mesjasz czy Antychryst, Ernst W. Wies, Państwowy Instytut Wydawniczy
Cesarz Fryderyk II, Mesjasz czy Antychryst, Ernst W. Wies, Państwowy Instytut Wydawniczy archiwum
Zdawałoby się, że monografia cesarza Fryderyka II Hohenstaufa nie zainteresuje nikogo prócz hobbystów pasjonujących się dziejami średniowiecznej Europy. A jednak właśnie ten cesarz, bardziej niż którykolwiek z władców niemieckich, jest bliski idei odrodzenia imperium podejmowanej z przerwami od 1200 lat.

Fryderyk II z ogromną konsekwencją dążył do stworzenia uniwersalnej monarchii, która na początku objęłaby ziemie dzisiejszych Włoch i Niemiec, a później zapewne także inne prowincje dawnego Cesarstwa Rzymskiego. Był Rzymianinem bardziej niż jakikolwiek inny władca średniowieczny, a cesarskie orły były mu drogowskazem przez całe życie. Pierwszym monarchą, który podjął trud scalenia dawnego Cesarstwa Zachodniego, był Karol Wielki. Był też najbliżej celu. Wystarczyłoby tylko wyprzeć Saracenów z Półwyspu Iberyjskiego i zhołdować Wyspy Brytyjskie. Jednak Imperium Karolińskie rozpadło się wkrótce po śmierci jego twórcy. Ale marzenie przetrwało. Kontynuowali je królowie Niemiec.

Książki Ernesta Wiesa

Ambicją prawie każdego z nich była wyprawa poza Alpy i włożenie cesarskiej korony w Wiecznym Mieście. Otton I Wielki, Otton III, Henryk II, Henryk IV, Fryderyk I Barbarossa - wszyscy oni mieli zakodowaną w genach ideę monarchii uniwersalnej. Wszyscy walczyli i wszyscy przegrywali. Dlaczego? Jak mogło się stać, że zakuci w żelazo niemieccy rycerze nie byli w stanie podbić rozdrobnionej na państewka i pojedyncze miasta Italii?

Wnuk cesarza Barbarossy, Fryderyk II był najbliższy celu. On nie potrzebował przeprawiać się przez Alpy, pochodził stąd, z Południa. Korona królów sycylijskich ozdobiła jego czoło wcześniej niż korona króla Niemiec. Północne zaalpejskie ziemie, zarządzane przez niemal suwerennych książąt-elektorów, były tylko narzędziem w okiełznaniu miast-państw Lombardii i w podporządkowaniu sobie suwerena Rzymu - papieża.

Fryderyk był z urodzenia Włochem, z pochodzenia Niemcem i Normanem.
W jego żyłach płynęła krew normandzka, szwabska, lotaryńska i burgundzka. Przyszedł na świat w roku 1194, dzieciństwo i młodość spędził w cieniu pomarańczowych gajów Sycylii. Miał trzy lata, gdy zmarł jego ojciec - cesarz Henryk VI, rok później śmierć zabrała mu matkę Konstancję, córkę Rogera II, króla Sycylii.

Wczesne sieroctwo ukształtowało jego charakter - zimny, zamknięty w sobie. Przykładem na to, jak pisze jego biograf, mogą być cesarskie małżeństwa. Fryderyk unieszczęśliwiał kolejne małżonki i był przyczyną ich przedwczesnych śmierci.

Sycylia stanowiła wtedy konglomerat różnych narodów.
Prócz rodzimej ludności, wywodzącej się z czasów rzymskich, zamieszkiwali ją Normanowie, Saraceni, Niemcy. Kultura i obyczaje Arabów wywarły olbrzymi wpływ na mentalność młodego władcy.

Cesarz Fryderyk II, Mesjasz czy Antychryst

Żyjąc na styku dwóch wielkich systemów religijnych, był praktycznie człowiekiem niewierzącym. Religia była mu potrzebna tylko do zrealizowania swoich planów - zostanie rzymskim cezarem, nadczłowiekiem, bóstwem niemal.
Dzięki kontaktom z Saracenami i zapewne znakomitej znajomości języka arabskiego stał się jedynym europejskim władcą, który próbował - i to z powodzeniem - nawiązać stosunki z monarchami mahometańskimi. Można sobie wyobrazić, jakim szokiem, w dobie wojen krzyżowych, był dla społeczeństw chrześcijańskich widok namaszczonego przez papieża cesarza, który otaczał się saraceńskimi wojownikami, a nawet, jak głosiły plotki, utrzymywał coś w rodzaju haremu!

Fryderykowi nie darowano tego, nawet gdy jako jedyny z krzyżowców nie mieczem, lecz układami odzyskał Ziemię Świętą.
W 1229 roku sułtan al-Malik al-Kamil przekazał Jerozolimę, Nazaret i Betlejem cesarzowi, którego nazywał swoim przyjacielem.
Co jeszcze bardziej pikantne, układ ten został zawarty w momencie, gdy Fryderyk był obłożony ekskomuniką przez walczącego z nim papieża Grzegorza IX.

Po tę - jeszcze do niedawna najpotężniejszą - broń, w walce władców duchowych ze świeckimi, papieże w przypadku Fryderyka sięgali trzykrotnie. Znak to, że klątwa nie robiła już wówczas wrażenia. Ani na władcy, ani na jego poddanych. Bo też nie chodziło tu o bezbożność cesarza, lecz o to, czy papież zdoła utrzymać świecką władzę nad ziemiami oddzielającymi południowe prowincje cesarstwa od północnych.

Czytając życiorys Fryderyka II, trudno oprzeć się wrażeniu, że istnienie Państwa Kościelnego narobiło więcej złego niż dobrego.
Fryderyka śmiało można określić człowiekiem nowoczesnym, prekursorem renesansu.
Wyprzedził on swój czas o dobrych paręset lat. I aż trudno się nie rozmarzyć: gdybyż tak wtedy na Stolicy Piotrowej zasiadał człowiek o mentalności Jana Pawła II… dwóch takich ludzi, z których jeden dzierżyłby władzę świecką, drugi rząd nad duszami.
Może wspólnym wysiłkiem zdołaliby zjednoczyć Europę, ucieleśniając mit Świętego Cesarstwa Rzymskiego narodów chrześcijańskich. Ileż zaoszczędziłoby to późniejszej Europie nieszczęść, nieustających wojen pomiędzy skłóconymi krajami.

Historia niemieckiej literatury

Fryderyk był niewątpliwie okrutnikiem.
Ale pewnie każdy twórca imperium musi w pewnej mierze być psychopatą. Wystarczy wymienić Attylę, Hitlera czy Stalina.
Tym ludziom Fryderyk zapewne dorównywał bestialstwem. Pobożni chrześcijanie uważali go za antychrysta. Papież nazywał „Bestią pełną imion bluźnierczych, która srożąc się niedźwiedzimi łapami i lwią paszczą, resztą swoich członków do pantery podobna, usta swe otwiera dla bluźnierstw przeciwko Bogu”… Więc pewnie współdziałanie kogokolwiek z Fryderykiem byłoby jednak niemożliwe.
Walka cesarstwa z papiestwem zakończyła się dopiero w osiemnaście lat po śmierci Hohenstaufa.

Papiestwo zwyciężyło. Wspaniały ród, który wydał sześciu królów niemieckich, w tym trzech ozdobionych koroną cesarską, został unicestwiony. Po śmierci Fryderyka II nikt już przez długie wieki nie próbował jednoczyć Europy.

Napoleon Bonaparte okazał się efemerydą, a Adolf Hitler zbrodniarzem. I dopiero dziś rodzi się coś, co początkowo miało być chrześcijańską Europą narodów, ale wszystko wskazuje na to, że będzie Bestią z rojeń Altiero Spinellego i jego lewackich wyznawców.

Książka Ernsta W. Wiesa „Cesarz Fryderyk II, Mesjasz czy Antychryst” to nie tylko interesujący opis dziejów średniowiecza. To także znakomite studium człowieka z jego wadami i zaletami. To dramatyczny bój o własną wielkość i wielkość rodu. To opowieść, którą czyta się z niesłabnącym napięciem od pierwszej do ostatniej strony. Wies to nie tylko znakomity historyk, ale także świetny pisarz, umiejący w sposób przystępny opowiedzieć nam dzieje dawno minione.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki