Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrakty na kardiologię: Kontrola ministerstwa wykazała nieprawidłowości

Dorota Abramowicz
O tym, że popełniono błędy, wiedzą wszyscy - mówi dr Zbigniew Łajkowski z PCT
O tym, że popełniono błędy, wiedzą wszyscy - mówi dr Zbigniew Łajkowski z PCT Grzegorz Pachla/Archiwum
Półtora roku po odebraniu przez NFZ 15 mln złotych szpitalnym oddziałom kardiologicznym w Trójmieście (i przekazaniu tych pieniędzy prywatnym ośrodkom kardiologii inwazyjnej) Ministerstwo Zdrowia opublikowało wyniki kontroli w tej bulwersującej sprawie. Departament Ubezpieczenia Zdrowotnego MZ dopatrzył się nieprawidłowości w kontraktowaniu świadczeń na kardiologiczne leczenie szpitalne przez Pomorski Oddział NFZ.

Według kontrolerów z resortu zdrowia, doszło m.in. do naruszenia przepisu, który mówi, że na terenie publicznego zakładu opieki zdrowotnej nie mogą działać prywatne ośrodki udzielające takich samych świadczeń jak publiczny szpital.

Czytaj także: Oddziały kardiologiczne działają dzięki kredytom

Tymczasem do takiej sytuacji doszło w Szpitalu Specjalistycznym w Wejherowie, gdzie - choć działa tam oddział kardiologiczny - pieniądze z działki "kardiologia hospitalizacja" otrzymała równocześnie prywatna pracownia zabiegowa. Kolejny zarzut dotyczy nie- sprawdzenia przez NFZ, czy pracownicy prywatnych spółek nie pracują dłużej niż 48 godzin w tygodniu i czy równocześnie nie są w tych samych godzinach zatrudnieni w innych placówkach. A to, zdaniem kontrolerów , "może stanowić zagrożenie życia i zdrowia świadczeniobiorców".

Trójmiejscy lekarze nie dziwią się wynikom kontroli Ministerstwa Zdrowia. Pracownicy Departamentu Ubezpieczenia Zdrowotnego uznali, że przy kontraktowaniu na 2011 r. świadczeń z kardiologii szpitalnej doszło do nieprawidłowości.

Czytaj także: Pacjentów PCT nie chce przyjąć żaden oddział kardiologii

- Komunikat mnie nie zaskoczył - twierdzi dr Zbigniew Łajkowski, ordynator zlikwidowanego, po zabraniu przez NFZ pieniędzy, oddziału kardiologii w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku. - O tym, że popełniono błędy, wiedzą wszyscy. Pozostaje tylko pytanie - dlaczego tak późno się o tym mówi?

- To pacjenci zostali ofiarami tamtych decyzji - mówi dr Michał Szpajer, ordynator kardiologii w Redłowie. - Zastanawia jedynie fakt, że nieprawidłowości, o których piszą kontrolerzy z Ministerstwa Zdrowia, były pokazane już jesienią 2010 r.

Z większym dystansem do zastrzeżeń resortu zdrowia podchodzą urzędnicy Pomorskiego Oddziału NFZ. Przypominają, że oddział funduszu był także kontrolowany przez bezpośredniego zwierzchnika - centralę Narodowego Funduszu Zdrowia. I wyniki tej kontroli były jednoznaczne - nie stwierdzono nieprawidłowości.

Wszystko na temat oddziałów kardiologicznych na Pomorzu
- Zarzut, iż w szpitalu w Wejherowie prywatny podmiot prowadził działalność, polegającą na udzielaniu takich samych świadczeń zdrowotnych, nie powinien być kierowany do nas - twierdzi Mariusz Szymański, rzecznik PO NFZ. - Zgodę wydał wojewoda, a dyrektor PO NFZ jeszcze przed zawarciem kontraktów informowała o sytuacji pomorskiego marszałka.

- Samorząd województwa pomorskiego podtrzymuje swoje wcześniejsze stanowisko, iż w sprawie tej nie doszło do naruszenia zakazu konkurencji - tłumaczy Małgorzata Pisarewicz, rzecznik UM. - Szpital w Wejherowie realizował świadczenia z zakresu kardiologii zachowawczej, a NZOZ z zakresu kardiologii inwazyjnej.

NFZ nie zgadza się również z zarzutami o braku weryfikacji personelu, przez co miało dojść do "narażenia zdrowia i życia świadczeniodawców". Zdaniem Mariusza Szymańskiego, wyniki kontroli nie będą miały żadnego wpływu na ważność zawartych w 2010 r. kontraktów.

Sprawa braku kontraktów dla trzech trójmiejskich oddziałów kardiologicznych wywołała w 2010 r. powszechne oburzenie.
NFZ miał określoną pulę pieniędzy na zakontraktowanie leczenia chorób serca w szpitalach. Po pojawieniu się niepublicznego podmiotu, oferującego inwazyjne leczenie zawałów w Wejherowie i Starogardzie Gd. (a są to procedury bardzo wysoko wyceniane przez fundusz), okazało się, że trzeba będzie zabrać pieniądze innym. Gdańska kardiologia straciła dwa duże oddziały (w PCT i Szpitalu Studenckim), liczące łącznie 53 łóżka i przyjmujące prawie 3 tysiące pacjentów rocznie. Gdyński Szpital Morski musiał zlikwidować 15 łóżek kardiologicznych. Na pozostałych oddziałach zrobiło się tłoczno.
Pomoc dla kardiologii oferowali wojewoda, marszałek, prezydenci miast i pomorscy posłowie. Pacjenci z Gdyni zebrali kilka tysięcy podpisów pod protestem i skierowali zawiadomienie do prokuratora, który odmówił wszczęcia śledztwa.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki