18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolorowa wiedza

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak G.Mehring
Zbliża się sesja egzaminacyjna na uczelniach. Jednym z najpopularniejszych przedmiotów jest od lat ekonomia. Nie tylko studenci kierunków ekonomicznych przechodzą, krótszy lub dłuższy, kurs mikro- i makroekonomii. Przedmioty te znajdują się w programach wielu innych studiów. Po każdym semestrze tysiące studentów musi zatem zdawać egzaminy z ekonomii. Szczerze im współczuję.

Nie, nie z powodu konieczności poddawania się tym sprawdzianom. Jest mi ich żal, kiedy patrzę na polskie podręczniki akademickie z tego przedmiotu. W porównaniu z najlepszymi książkami, z jakich mogą korzystać na całym świecie osoby znające język angielski, student skazany na obcowanie wyłącznie z rodzimymi podręcznikami jest w marnej sytuacji. Różnic jest wiele i wcale nie dotyczą one głównie poziomu merytorycznego. Pod tym względem poprawa jest duża. Chociaż mam wrażenie, że swoboda i łatwość wydawania książek (co jest bardzo pozytywne!) sprawiają, że obok podręczników niezłych mamy sporo słabych, a zdarzają się nawet fatalne. Autorami wielu z nich są czasem długoletni nauczyciele, jednak bez dorobku naukowego i bez znajomości tego, co dzieje się na świecie w zakresie dydaktyki uczelnianej.

Pomijając jednak kwestie merytoryczne, pozostałe różnice są ogromne. Przede wszystkim polskie podręczniki są potwornie nudne. Pisane hermetycznym (naukowym lub pseudonaukowym) językiem są bardzo ciężkostrawne dla młodych ludzi. Są napuszone i ma się wrażenie, że autor za wszelką cenę chce, by czytelnicy uważali go za Boga Ojca. Zero luzu, dowcipu, anegdoty. Mam przed sobą nowe wydanie "Economics" Gregory Mankiwa z Uniwersytetu Harwarda i Marka Taylora z Uniwersytetu Warwick. Dwa bardzo znane w świecie ośrodki. Poważne. Ale w książce są m.in. rysunkowe dowcipy, wśród nich takie, które komentują, ale i nieco kpią z różnych wyjaśnianych w książce teorii. Dystans do siebie i do przedmiotu nie są dla autorów przeszkodą w przedstawieniu świetnego wykładu skomplikowanych kwestii.

No, a szata graficzna? Pod tym względem przepaść. Anglojęzyczne podręczniki są drukowane na pięknym papierze, pełne kolorowych wykresów, zdjęć. W główny tekst wcinane są tzw. ramki, zawierające wyjaśnienia, przedruki z gazet, przykłady "z życia". Pozornie nie powinno mieć to znaczenia - chodzi wszak o zawartą wiedzę. Ale u nas nikt nie zwraca uwagi, że młode pokolenia są pokoleniami obrazków i kolorów. Sam przekaz słowny trafia w próżnię. To dlatego dziś każdy dobry podręcznik ekonomii o ambicjach ponadlokalnych jest obudowany całą masą produktów wspomagających, dostępnych w sieci. Są to slajdy, filmy, quizy, zadania, testy itp. Wiele rzeczy się rusza, dźwięczy, przyciąga barwami. Wszystko to opracowane przez fachowców nie tylko od ekonomii, ale i od metodyki.

Dlaczego nie ma tego u nas. Żeby było jasne - jestem jedną z osób częściowo odpowiedzialnych za taki stan. W końcu uczę ekonomii już od 40 lat. Dlaczego nie napisałem takiej książki? Być może nie potrafię, ale nie próbowałem. Nie próbowałem zaś dlatego, że nie miałem na to czasu. Jestem typowym polskim profesorem ekonomistą: przeciążonym dydaktyką, biurokracją związaną z pełnionymi funkcjami, innymi obowiązkami wynikającymi z pracy na uczelni. A napisanie podręcznika nie jest u nas powodem do chwały ani ważnym elementem przy ocenie efektów akademickiej pracy. A przy tym jest to praca bardzo ciężka i wymagająca współpracy z wieloma ludźmi. Trzeba na to czasu i pieniędzy. No i klimatu. Polskie wydawnictwa podręcznikowe są pod presją kserografii. Studenci nie kupują książek, wolą powielać potrzebne im fragmenty. Jedno z wydawnictw prowadziło nawet akcję pod hasłem: podręcznik tańszy niż ksero. I pewnie tak było, ale książka była na gazetowym papierze, z paskudnym drukiem, z czarno-białymi wykresami. Nie zachęcała do wzięcia do ręki.

Nie chcę przesadzać, ale może warto byłoby wydać z państwowej kiesy trochę pieniędzy na wyprodukowanie (a nie tylko na napisanie) dobrych, ładnie napisanych, pięknie wydanych, poprawnych metodycznie podręczników wraz z całym ich internetowo-informatycznym oprzyrządowaniem. Myślę, że może poziom wiedzy gospodarczej rodaków znacznie by się podniósł. Ale, czy komuś byłoby to na rękę?

Przeczytaj wszystkie komentarze Piotra Dominiaka

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki