Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiboli łączy silna, męska tożsamość, której przejawem jest tężyzna fizyczna. ROZMOWA z psychologiem

rozm. Dorota Abramowicz
Archiwum DB
- Kiboli łączy silna, męska tożsamość, której przejawem jest tężyzna fizyczna. Oni są dumni z tego, że inni się ich boją. Zachowania gwałtowne i brutalne mogą wzmacniać status w grupie. Obowiązuje myślenie - kto jest silniejszy w walce, tego bardziej się boją, więc ten ma większy prestiż- uważa dr Marcin Szulcem, pracownik naukowy w Zakładzie Psychologii Sądowej i Psychologii Osobowości Uniwersytetu Gdańskiego

Dlaczego tak trudno jest stworzyć portret psychologiczny polskiego pseudokibica?
Jest to bardzo hermetyczne środowisko, do którego osoby z zewnątrz nie mają wstępu. Grupy kibolskie izolują się od społeczeństwa, a naukowcom bardzo trudno wniknąć do zamkniętej grupy, która buduje własny system wartości w przeciwstawieniu do reszty obywateli.

To jak się wam udało?
W Zakładzie Psychologii Sądowej i Psychologii Osobowości UG utworzyliśmy zespół, który zajmuje się badaniem autorytaryzmu i ekstremizmu. W pracach badawczych wziął udział jeden z magistrantów, który znał środowisko kibiców chuliganów. Zbierając materiały do pracy magisterskiej, poprosił dawnych kolegów o wypełnienie ankiet.

Kogo badaliście?
Powinna wystarczyć wiedza, że kibiców z Pomorza. Na podstawie szczątkowych wyników można już teraz powiedzieć, że nie ma zbyt wielkich różnic między grupami agresywnych kibiców z różnych krajów świata. Jedynym, co różni polskich kiboli od angielskich, hiszpańskich, holenderskich lub argentyńskich odpowiedników, jest fakt, iż "wrogiem", którego trzeba niszczyć, nie są jedynie kibice przeciwnej drużyny. U nas ta niechęć - i to może przerażać - rozszerza się na inne środowiska, grupy narodowościowe, społeczne. Na Zachodzie są też kibole naziści i ci również są agresywni wobec mniejszości, ale niepisany kodeks wśród zachodnich chuliganów mówi, że za bardzo niehonorowe uważa się bicie zwykłych kibiców niechuliganów i zwykłych przechodniów niezainteresowanych kibicowaniem.

U nas ofiarami stają się na przykład meksykańscy marynarze...
To, co zdarzyło się niegdyś na gdyńskiej plaży należy rozpatrywać w kategorii zachowań chuligańskich. Nie wiemy do końca, co doprowadziło do ataku na Meksykanów. Być może ciemniejszy kolor skóry, być może jakieś ich zachowanie, ale na pewno owo zdarzenie wyróżniał poziom agresji uczestników bójki wobec niechuliganów.

Jakie są najważniejsze wspólne cechy agresywnych grup kibiców?

Światowi badacze wyróżniają sześć takich cech. Pierwszą z nich jest odczuwanie przez członków takich grup podniecenia i przyjemności, wynikających z gwałtownej konfrontacji. Im większe ryzyko, tym większa z niego przyjemność. Kiedy nie dochodzi do konfrontacji z "wrogiem", podniecenie znika. Silną podnietą jest nieprzewidywalność sytuacji. W badaniach holenderskich psychologów jeden z pseudokibiców Feyenoordu Rotterdam podsumował, że "adrenalina jest lepsza niż seks". Badania pokazują, że stadionowych chuliganów łączy podwyższony próg potrzeby silnych doznań.

Nie można tego rozładować inaczej niż biorąc udział w burdach?
Niektóre osoby w takiej sytuacji wybierają skoki ze spadochronem, inne szybką jazdę samochodem, jeszcze inne ustawki po meczu. Kiboli łączy przy tym silna, męska tożsamość, której przejawem jest tężyzna fizyczna. Oni są dumni z tego, że inni się ich boją. Zachowania gwałtowne i brutalne mogą wzmacniać status w grupie. Obowiązuje myślenie - kto jest silniejszy w walce, tego bardziej się boją, więc ten ma większy prestiż.

Czy to nie powrót do legendy jaskiniowca, który mógł przetrwać tylko dzięki sile fizycznej, męskości i akceptacji przez grupę myśliwych?
Z prymitywną męskością wiąże się cecha, określana dość trudnym słowem: hiperseksualność. To amplifikacja nadmęskości, wyrażana przez wyzwiska, jakimi obrażani są przeciwnicy, wyzywani od ciot i pedałów.

Spotkałam się z opinią, że jest to spowodowane strachem przed podejrzeniem, że w typowo męskim towarzystwie stadionowym może chodzić nie tylko o przyjaźń.
Może być to wynik kompleksów i niepewności co do własnego statusu w grupie. Nie jest przypadkiem, że środowisko kibolskie wyróżnia także instrumentalizacja funkcji kobiety.

Zbędnej w "męskim wspaniałym świecie"?
Sprowadzonej do kuchni, prania, opieki nad dziećmi lub do funkcji wizerunkowego tła. Wstyd przyznać, ale podobne poglądy wyrażają również pewni znani mi panowie z wyższym wykształceniem, dalecy od kręgu kiboli.

Czy wewnątrz grupy agresywnych kibiców są rozdawane role?
Istnieje podział ról, co więcej, pewni "aktorzy" stale występują we wszystkich badanych krajach. W każdej z grup musi być co najmniej jeden "ostry zawodnik", który potrafi rozstawić przeciwników po kątach. Jest też "świr", nieprzewidywalny w zachowaniach, wprowadzający czynnik niepewności i ryzyka. Zawsze znajdzie się "żartowniś", prowokujący wrogą grupę, dowcipkujący na jej temat.

A co z piciem alkoholu i używaniem narkotyków?
Alkohol zawsze towarzyszy wspólnym wyprawom kibiców. Z narkotykami jest ciekawsza sprawa. Niektórzy kibole kontestują miękkie narkotyki, np. marihuanę. Tak jest np. w lidze hiszpańskiej, gdzie marihuana traktowana jest jako "zioło komunistów". Z kolei dla Argentyńczyków twarde narkotyki to symbol kibolskiej kultury.

Jak jest w Polsce?
Potrzebne są jeszcze dokładniejsze badania. Nie można jednak wykluczyć, że nasi pseudokibice używają amfetaminy, która ma dwie istotne właściwości - likwiduje lęk i ból. Jeśli do tego dołożymy bardzo częste w tym środowisku zażywanie sterydów anabolicznych, czego skutkiem ubocznym bywa tzw. furia sterydowa, to otrzymujemy bardzo niebezpieczną mieszankę wybuchową. Człowieka, który nie odczuwa lęku, bólu i bez powodu może wpaść w furię. Jednak jest to temat na odrębną rozmowę.

Wróćmy wobec tego do wspólnych cech kibiców. Co ich jeszcze łączy?
Reputacja chuligana. Kibicowanie określonej drużynie daje prestiż w środowisku i podwyższa jego status. Ta grupa sama ustala hierarchię. Kibole mniej prestiżowej drużyny starają się wejść w ostry konflikt z kibolami drużyny bardziej prestiżowej, by podnieść swój status. A ci drudzy nie chcą walczyć z "gorszymi", by tego statusu nie obniżać. Trzeba też wspomnieć o silnym poczuciu terytorialności.

To "moje" miasto, więc z szalikiem w barwach innego zespołu tu nie wejdziesz?
Istotne, że mówimy już o mieście, a nie o stadionie. Chwalenie się wzrostem bezpieczeństwa na monitorowanych stadionach jest błędem. Jeśli nie dojdzie do burd podczas meczu, istnieje poważne ryzyko przeniesienia ich na ulice miast. Z demolowaniem wychuchanych starówek włącznie i wybijaniem witryn sklepowych. Do decydentów i organizatorów imprez sportowych powinna dotrzeć podstawowa prawda - piłka nożna nie ma nic wspólnego z zachowaniem pseudokibiców. Im nie zależy na oglądaniu meczu, oni przyjeżdżają, żeby się bić. Zresztą tak było od wieków.

Jeszcze przed erą piłki nożnej?
Już w starożytnej Grecji z obawy przed zamieszkami obowiązywał zakaz wnoszenia alkoholu na stadiony. W czasach Imperium Rzymskiego ludzie dopingujący wyścigi rydwanów toczyli ze sobą zaciekłe walki, ubierali się w stroje swoich zawodników w celu większej identyfikacji z nimi. W średniowiecznej Anglii dochodziło do regularnych bitew podczas zawodów łuczniczych. W 1969 roku mecz piłki nożnej pomiędzy Hondurasem a Salwadorem stał się jedną z przyczyn wojny. W 1931 r. nacjonaliści ukraińscy podpalili trybuny stadionu piłkarskiego Czarnych Lwów, klubu postrzeganego jako rdzennie polski. Nielegalne mecze, organizowane na terenach okupowanych przez Niemców podczas II wojny światowej, były przerywane z powodu bijatyki między "swoimi" kibicami. I okupant nie miał z tym nic wspólnego.

Skąd się bierze tak silne poczucie wspólnoty wśród ludzi, kibicujących jedenastu facetom uganiającym się po murawie za piłką?
To poczucie przypomina więź, jaka łączy np. harcerzy. Grupa tworzy substytut rodziny i często związek z innym kibicem jest ważniejszy od związku krwi. Oczywiście, pojawiają się w niej konflikty, które jednak słabną w obliczu wroga. Wtedy wymaga się od członka grupy, by był gotów ponieść dla niej ofiarę. Nawet najwyższą - ofiarę życia.

Na początku rozmowy wspomniał Pan, że polscy pseudokibice rozszerzają swoją agresję na inne grupy społeczne. Dlaczego tak jest?
Tym, co różni nas od pseudokibiców, jest reakcja na poglądy drugiego człowieka. Jeśli nawet nie zgodzę się z tym, co pani mówi, uszanuję to. Wiem, że mamy prawo się różnić. Tymczasem pseudokibice tak silnie utożsamiają się ze swoją grupą i jej ideologią, że nie pozwala im to na tolerancję wobec innych poglądów.

To przerażająco zbliża nas do polityki.
Fakt, że niektórzy politycy legitymizują działania kiboli i stosowaną przez nich przemoc. Jednak nie demonizowałbym tego zjawiska, ograniczając je do współczesności. W latach 70., 80. i 90. XX wieku także dochodziło do walk na stadionach i poza nimi, ginęli też ludzie.

Czy wiedza na temat psychologii kibola może poprawić poczucie bezpieczeństwa?

Rokowania są złe. Wiele prób, podejmowanych przez inne kraje zachodnie, które o wiele lepiej niż my rozgryzły to środowisko, zakończyły się fiaskiem. Tak bowiem jest, że im ostrzejsza reakcja na działania pseudokibiców, tym bardziej rośnie ich siła. Powodem do dumy jest poczucie, że "wszyscy się nas boją". Minister, który oznajmia w telewizji, że wyrusza na wojnę z kibolami, prowokuje kolejne działania.

To co - nic nie robić?
Też źle, bo przemoc nie może być tolerowana. Trzeba jednak zacząć wszystko od podstaw, od rodziny, szkoły, procesu wychowania. Kiedy słyszę, jak ojciec pseudokibica Starucha, dziennikarz, osoba wykształcona, mówi dobrze o tym, co robi jego syn, trudno mi to zaakceptować. Przez zaniechanie albo błędne działania sami tworzymy antybohaterów, znanych z tego, że skrzywdzili drugiego człowieka.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki