Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Grabowicz-Matyjas: Z wiatrem we włosach i widokiem na port

Marcin Lange
Przemyslaw Swiderski
Wciąż za mało wiemy o tak istotnej części polskiej historii, jaką była emigracja. Widać, jak potrzebne jest nasze muzeum - mówi Karolina Grabowicz-Matyjas.

Trzy z okładem lata mrówczej, tytanicznej, prawdziwej pracy u podstaw. Trzy z okładem lata poświęcone na odbudowę gmachu Dworca Morskiego, przygotowanie scenariusza wystawy stałej, zebranie materiałów i wreszcie wykonanie ekspozycji. Wreszcie, w połowie maja ubiegłego roku, zwieńczenie pracy - Muzeum Emigracji w Gdyni otworzyło swoje podwoje, zebrało świetne recenzje, a przez pierwsze pół roku placówkę odwiedziło około 100 tysięcy osób.

- Nie przepadam za określeniem „tytaniczna praca”, ale faktem jest, że przygotowanie muzeum było bardzo absorbujące. Do tego dochodzi też poniekąd presja czasu, pod jaką się znajdowaliśmy. Wszystko jednak udało się wykonać, w czym ogromna zasługa świetnego zespołu, z którym przyszło mi pracować - mówi dyrektor Karolina Grabowicz-Matyjas.

Jak przyznaje szefowa MEG, stworzenie i prowadzenie placówki to dla niej przygoda życia, która trafia się raz. Powodów jest kilka. Po pierwsze, od podstaw przyszło jej stworzyć coś całkowicie nowego. Po drugie, temat emigracji jest jej nad wyraz bliski - część jej rodziny to powojenni repatrianci z Wilna, którzy wysiedli z transportu w Bydgoszczy. Po trzecie zaś… widok ze swojego gabinetu. Z okna rozciąga się bowiem panorama gdyńskiego portu. A port to coś, co fascynuje ją od dziecka.

- Tato pływał, więc jako dziecko siłą rzeczy zwiedziłam z nim sporo portów. Te mają w sobie coś magicznego: malownicze za dnia, rozświetlone nocą. Przyciągają mnie do siebie - mówi dyrektor MEG.

***

Jerzy Zając, dyrektor Urzędu Miasta Gdyni: Niezwykle pracowita. Ambitna. Entuzjastka. No i jeździ na rowerze.

***

Sztuka i historia interesują Karolinę Grabowicz-Matyjas praktycznie „od zawsze”. No i jeszcze estetyka, która zresztą wydatnie się przydała przy tworzeniu Muzeum Emigracji i remoncie siedziby. Wracając jednak do dwóch pierwszych pasji, właśnie dlatego przy wyborze kierunku studiów nie miała żadnych problemów. Ba, już kilka lat wcześniej doskonale wiedziała, że zdecyduje się na historię sztuki. Wybór padł na Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.

- Studia były interesujące, ale chyba trochę brakowało mi cierpliwości do tak szczegółowego zagłębiania się w detale niezliczonej liczby dzieł na przestrzeni wieków. Zwłaszcza biorąc pod uwagę mój temperament - mówi ze śmiechem Karolina Grabowicz-Matyjas. - Przekonałam się, że potrzebuję kontaktu z artystami, odbiorcami, interakcji i działania.

Jeszcze w trakcie nauki rozpoczęła pracę w gdańskim Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia”, co wiązało się z nieustannym kursowaniem na trasie Gdańsk - Toruń. Efekty pracy przyszły jednak dość szybko, bo w 2003 roku. Wtedy to została kuratorką placówki i zajmowała się organizacją i promocją wystaw na poziomie krajowym i międzynarodowym. Jednym z jej pierwszych autorskich projektów był cykl wystaw „Inkubator” mający na celu promocję młodych polskich artystów.

- Chcę dać im możliwość rozwinięcia skrzydeł i pofrunięcia dalej - mówiła wówczas, przy okazji rozpoczynającej cykl wystawie Anny Witkowskiej. - Nie interesują mnie dyplomy czy prace realizowane pod auspicjami Akademii Sztuk Pięknych. Interesuje mnie to, aby artyści na dorobku po prostu mieli szansę zaprezentowania swoich prac na wystawie indywidualnej w liczącej się instytucji.

Nowatorski pomysł przyjął się znakomicie. Karolina Grabowicz-Matyjas w Łaźni nie pracuje od blisko dekady. „Inkubator” wciąż ma się świetnie.

***

- Osoba wielkiej kultury z masą wdzięku. I z wiatrem we włosach - dosłownie i w przenośni, gdyż wyjątkowo skupiona na pracy i zabiegana. Od początku pracy w gdyńskim magistracie świetnie się zapowiadała, kreatywna i z setkami świetnych pomysłów. Gdy pojawiła się inicjatywa stworzenia Muzeum Emigracji, prezydent Szczurek miał gwarancję, że zadaniu z pewnością podoła. I to się w całości potwierdziło - mówi Joanna Grajter, wieloletni rzecznik gdyńskiego magistratu.

***

Wprost z Łaźni Grabowicz-Matyjas trafiła do Wydziału Kultury Urzędu Miasta Gdyni, gdzie zajęła się koordynacją miejskich wydarzeń kulturalnych oraz imprez masowych. Także i tych największych. Od strony miasta Karolina Grabowicz-Matyjas trzymała między innymi pieczę nad festiwalem Open’er.

- To właśnie w pracy przy Open’erze świetnie się spisała. Wprowadziła wiele innowacyjnych, nowych pomysłów. Naprawdę dała radę, a usprawnienie kwestii organizacyjnych związanych z festiwalem sprawdza się do dziś właśnie dzięki niej - mówią jej byli współpracownicy z magistratu.

Po tym, jak Karolina Grabowicz-Matyjas została dyrektorką Muzeum Emigracji w budowie, udzieliła dziesiątków wywiadów. Konwencje rozmowy i pytania były różne, jednak jedno niezmiennie we wszystkich się powtarzało: „Komu ma to służyć?”.

- Zawsze odpowiadając na to pytanie, uświadamiam sobie, jak istotną instytucję otworzyliśmy. (śmiech) To, że ono się pojawia, cały czas sugeruje, jak niewiele wiemy o istotnej części historii Polski, naszej historii… i o tym, jak znaczący wpływ miała ona - i nadal ma - na życie niemal każdej polskiej rodziny. Chodzi właśnie o uświadomienie ludziom, jak ogromnym zjawiskiem była, i jest w naszej historii, emigracja. Jakie miała znaczenie dla kraju, dla naszych przodków, dla nas, jakie były i są jej powody. To też instytucja skierowana do Polaków żyjących za granicą, których również włączamy w liczne projekty. I jedno z niewielu muzeów historycznych, które znam, w którym historia wciąż się pisze - tłumaczy.

***

- To jak to jest z tą pracą - pytamy na koniec. - Wszyscy wokół, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że jest Pani tytanem pracy. Sami się zresztą o tym przekonaliśmy, umawiając się z Panią na rozmowę, gdy szukała Pani na to luki w kalendarzu. Rodzina nie ma choć trochę o to pretensji?

- Przede wszystkim bardzo mocno mi kibicuje i mnie wspiera, nie wiem, skąd mają pokłady takiej cierpliwości! Myślę, że jak praca jest pasją, to coś takiego jak „praca” i „czas wolny” nie istnieją - nie sposób się od tego oderwać, nie jest to zwykła praca… mam takie szczęście robić w życiu to, co lubię, co mnie fascynuje i stawia przede mną coraz to nowe wyzwania. W tym nie ma nic tytanicznego - dopowiada Karolina Grabowicz-Matyjas.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki