Dużo tu jeszcze tajemnic - mówi Kuba Gosk, dziennikarz, ekspert tematyki morskiej, koordynator projektu edukacyjnego Legenda Morska Gdyni, przewracając karty starego albumu.
- Rozpoznałem część postaci ze zdjęć, ludzi, którzy w latach 20. minionego wieku tworzyli polonijną elitę Gdańska i rodzącej się Gdyni. Wiem, kim był właściciel albumu, ale pytania cały czas się mnożą...
Album przekazała Goskowi osoba, która pragnie zachować anonimowość. Na pierwszej stronie widnieje dedykacja: "Kochanemu Przyjacielowi - Kapitańciowi ofiarowuje ten albumik w dniu imienin zawsze serdecznie i szczerze przyjazna Czupiradło Gienia, Gdańsk dnia 24 czerwca 1921 roku".
"Przyjaciel-Kapitańcio" to w tamtym czasie 46-letni Jan Rajnold Gorski. Człowiek niezwykły, opisywany przez ludzi, którzy mieli okazję współpracować z nim na lądzie i na morzu. Nazywano go kapitan Noe.
Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.
Ewakuacja szwadronu ułanów
- Kapitan Gorski, jak wielu innych legendarnych marynarzy II Rzeczypospolitej, pochodził z Kresów, z Wilna - opowiada Kuba Gosk. - Morskie doświadczenia zdobywał we flocie rosyjskiej, początkowo jako chłopiec okrętowy na portowym lodołamaczu, a potem na statkach rosyjskiej Floty Ochotniczej. Dyplom kapitański uzyskał w 1910 r., dziewięć lat później był już w służbie polskiej administracji morskiej. Między innymi współpracował z kmdr. Stanisławem Witkowskim w przedstawicielstwie wojskowym RP w Gdańsku.
Pseudonim kapitan Gorski zawdzięczał miłości do zwierząt. I uratowaniu ponad setki koni .
- Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, gdy bolszewicy szli na Polskę, 18 Pułk Ułanów Pomorskich został przyparty do granicy łotewskiej - Gosk przypomina mało znany epizod. - By nie dostać się do niewoli, przekroczyli granicę. Postanowiono wówczas ewakuować ułanów drogą morską.
Po ułanów przypłynął polski statek Pomorzanin, który mógł zabrać tylko 60 ludzi z oddziału pieszego. Pozostali, wraz z końmi, wsiedli na pokład Saratowa. Statki dopłynęły do redy w Gdańsku, ale ostatecznie dywizjon wyładował się na polskim brzegu w wiosce Gdynia, gdzie nikt jeszcze nawet nie marzył o nabrzeżach portowych. Skomplikowaną operację przeładunku koni na barki, które dopłynęły do brzegu, nadzorował kapitan Gorski.
Wiele lat później, gdy Gorski zaczął pływać jako kapitan na polskich statkach, zapamiętano go jako wyjątkowego miłośnika zwierząt.
- Opisał go we wspomnieniach Edward Gubała, który pływał pod dowództwem Gorskiego na Warcie - mówi Kuba Gosk. - Kabina kapitana przypominała... namiot wezyra. Na ścianach wisiały kobierce, zdobiły je srebrne talerze wytłaczane osobiście przez Gorskiego. W środku, prócz kapitana Noe, mieszkała cała menażeria. Gibała opisuje, jak w progu spotykał go potężny wilczur, potem małpa chwytała za nogawkę, a papugi głośno witały. Kapitan był niezłym oryginałem - latem chodził po pokładzie w piżamie, zimą - w futrzanej szubie.
Kapitan Gorski zszedł na ląd w 1933 roku, kiedy to zaczął pełnić funkcję zastępcy kapitana portu w Gdyni.
Twarze ludzi tworzących morską historię
Zdjęcia w albumie, który trafił w ręce Kuby Goska, pochodzą jednak z wcześniejszego okresu. Lat, gdy odrodzona po latach niewoli Polska dopiero mościła się nad Bałtykiem. - Na zdjęciach pojawiają się postacie znaczące dla naszej historii - mówi koordynator projektu edukacyjnego Legenda Morska Gdyni. - Wykonano je przeważnie w Gdańsku.
Jedna z fotografii, podpisana "Minister na monitorze", przedstawia wąsatego mężczyznę na pokładzie niewielkiej jednostki, otoczonego marynarzami. Mężczyzna to Leon Bolesław Pluciński, w latach 1921- 1923 (niektóre źródła podają, że do 1924 r.) drugi Komisarz Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku.
Administracja Wolnego Miasta była w tamtym czasie otwarcie nieprzychylna wobec Polski. Zadaniem Plucińskiego była zdecydowana obrona naszych interesów.
Fotografię wykonano na Polskim Haku, na pokładzie jednego z czterech monitorów rzecznych Marynarki Wojennej II RP zbudowanych na potrzeby walk z Rosją bolszewicką w gdańskiej stoczni.
Ciekawe zdjęcia zrobione zostały 16 kwietnia 1922 roku "U Jacyniczów" w wiosce Witomino. Bracia Konstanty i Stefan Jacyniczowie to postacie nietuzinkowe. Starszy Konstanty w 1919 r. zorganizował batalion morski w twierdzy Modlin, który 10 lutego 1920 r. wziął udział w zaślubinach z morzem. Był później m.in. szefem Wydziału Wojskowego Departamentu II Komisariatu Generalnego RP w Gdańsku. Jego brat Stefan w czasie, gdy powstawały zdjęcia z albumu Gorskiego, był dowódcą monitora Warszawa.
Na dwóch później wykonanych zdjęciach z innego albumu Gorskiego uwieczniono wizytę ubranego w żeglarski strój prezydenta RP Ignacego Mościckiego w budynku Dworca Morskiego. Prezydent wygląda, jakby wyrwał się z wakacji, spędzanych w Juracie. W albumie pojawia się także sam kapitan Gorski. Widzimy go z grupą w strojach regionalnych na tle zacumowanego Piłsudskiego.
- Duże znaczenie ma fakt, że wcześniejsze zdjęcia zostały podpisane - tłumaczy Kuba Gosk. - Znaleźliśmy na nich między innymi komendanta Portu Wojennego Gdynia - kmdr. Witolda Panasewicza, kontradmirała Michała Borowskiego, komandora Stanisława Witkowskiego i wiele innych znaczących osób. Niestety, nie wszystkie udało się nam zidentyfikować. Stąd apel do Czytelników - może rozpoznają na zdjęciach kogoś z rodziny, może pomogą ustalić, jakie były dalsze losy osób z albumu?
Czupiradło zadowolone
Nie wiadomo, w jaki sposób album trafił do anonimowego ofiarodawcy. Wiadomo, że kapitan, wysiedlony w czasie wojny z Gdyni przez Niemców, wrócił tu w 1945 roku. Trzy lata później zmarł, został pochowany na cmentarzu w Nowym Porcie. Z żoną Marią miał jednego syna, Witolda, też kapitana, który zginął tragicznie w latach 60.
O Czupiradle wiemy jedynie, że miała na imię Gienia. Prawdopodobnie przyjaźniła się ze Stefą Czarnowską, żoną dyrektora Polskich Kolei Państwowych oraz z innymi "paniami z towarzystwa". Na jednym ze zdjęć pojawia się młoda kobieta w czarnym, eleganckim płaszczu, w równie eleganckim kapeluszu. Siedzi na tle drewnianego, zadbanego domu i radośnie uśmiecha się do obiektywu aparatu. Podpis pod zdjęciem informuje: "Czupiradło na Haku Polskiem - zadowolone".
Gdynia szuka korzeni
W ramach projektu "Legenda Morska Gdyni" organizowany jest cykl spotkań "Morskie korzenie Gdyni".
Ich celem jest dotarcie do gdyńskich rodzin, dzięki którym będzie można gromadzić przekazywane przez pokolenia na pokolenie historie związane z miastem, opowieści o ludziach, zdarzeniach związanych z szeroko pojętą morską historią. Organizator spotkań - Agencja Rozwoju Gdyni - wierzy, że w rodzinnych archiwach, domowych albumach, pamięci ludzi związanych z morzem wciąż jest jeszcze wiele informacji wartych ocalenia, upowszechnienia.
Pierwsze spotkanie odbyło się 13 października w klubie Stella Maris, przy kościele Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Piotra Rybaka, ul. Portowa 2. Następne planowane są na dwie soboty listopada. Informacje można znaleźć na www.legendamorska.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?